Rolnicy oburzeni działaniami Polskiej Federacji
Pod koniec maja br. z redakcją TPR skontaktowała się grupa hodowców bydła mlecznego z powiatu nakielskiego. Rolnicy wyrazili swoje oburzenie działaniami PFHBiPM. Miała ona ich informować, że jeśli nie zgodzą się na przeprowadzenie próbnych dojów, to umowa na świadczenie usług zostanie z nimi zerwana.
– Na początku kwietnia był telefon. Pracownik Federacji zadał pytanie czy zgodzę się na wykonanie udoju. Zdecydowanie odmówiłam. System doju krów w mojej oborze stwarza duże niebezpieczeństwo i nie pozwala na zachowanie dystansu społecznego między mną i mężem, a pracownikiem Federacji. Dysponujemy wąskim kanałem o szerokości około 2 i długości 5 m. Kiedy zostają w nim rozstawione podstawki pod aparaty, realnie miejsca jest jeszcze mniej. Na tak niewielkiej przestrzeni musimy zrobić wszystkie czynności przy krowach. Zachowanie reguł wydanych przez sanepid jest nierealne – powiedziała nam jedna z rolniczek. W jej oborze utrzymywanych jest około 50 krów mlecznych.
– Nie kwestionuję zupełnie faktu, że próby są znowu wykonywane. W oborach, w których funkcjonują dojarnie karuzelowe lub dojarki przewodowe, miejsca jest więcej. Można stać i obsługiwać różne krowy. Zachowanie społecznego dystansu jest możliwe. W przeciwieństwie do kanału, gdzie na niewielkiej przestrzeni, przez kilka godzin pracuje kilkuosobowa grupa ludzi. Prowadzenie udojów w takich warunkach to duże zagrożenie i narażanie rolników, naszych pracowników, jak i samych pracowników PFHBiPM. Koronawirus w gospodarstwie produkującym mleko to dla niego katastrofa. Mleczarnia pewnie przestanie odbierać mleko. Nikt też nie przyjdzie do pracy – obawia się kolejny hodowca, który utrzymuje około 40 krów mlecznych.
Prośba i groźba
Producenci uważają, że próbne udoje to złamanie zaleceń wydanych przez mleczarnie, do których dostarczają mleko. Mimo że rząd luzuje obostrzenia, nadal obowiązuje zakaz bezpośredniego kontaktu z kierowcami.
Hodowcy nie kryli swojego oburzenia, ponieważ przez PFHBiPM zostali postawieni pod ścianą. Albo zgodzą się na przeprowadzenie udoju, albo umowa zostanie z nimi zerwana.
– Była na nas wywierana presja. Stosowano zarówno groźby, jak i prośby. Ostatecznie w maju na wykonanie próby się zgodziliśmy. Uważamy jednak, że należało poczekać jeszcze kilka tygodni. Nie wiemy, jak sytuacja będzie się kształtować w kolejnych miesiącach. Rząd odmraża gospodarkę, lecz nadal w miejscach publicznych i fabrykach przemysłowych obowiązują restrykcje. Nasze obory, to nasze zakłady i nie chcemy być narażani. Jeśli PFHBiPM dalej będzie się upierać przy wykonywaniu udojów, będziemy rozważać rezygnację z oceny. Przez dwa lata, kiedy nasza poprzednia mleczarnia bankrutowała, nie byliśmy pod oceną i jakoś sobie poradziliśmy. Wtedy było ciężko. Mleczarnię można jednak zmienić. PFHBiPM nie ma niestety konkurencji – uważa hodowca, którego krowy w zeszłym roku produkowały średnio ponad 11 tys. kg mleka w laktacji.
Hodowcy, z którymi rozmawialiśmy powiedzieli nam, że podczas wykonywanych w maju prób pracownicy PFHBiPM posiadali środki ochrony osobistej. Wyposażeni byli w maski i rękawiczki. Obawiają się jednak, że zachowanie zasad ostrożności będzie jeszcze bardziej trudne w miesiącach letnich. W ich kanałach miejsca jest niewiele.
– Każda krowa w wąskim kanale to istny agregat ciepła. O ile zimą w dojarni panują przyjemne warunki, o tyle latem temperatura w dojarni jest tak wysoka, że praca w kombinezonach oraz maskach staje się nierealna. Nie możemy zrozumieć decyzji PFHBiPM ani zaakceptować faktu, że jest ona nam narzucana. Według nas, ta organizacja uważa, że to hodowcy mają służyć jej istnieniu, a nie odwrotnie. Nikt nam nie wytłumaczył, dlaczego tak odważna decyzja związana z prowadzeniem próbnych udojów została podjęta. Nie było żadnej możliwości konsultacji ani negocjacji. Terenowi pracownicy Federacji są kompetentni i profesjonalni. Wiemy, że najważniejsze decyzje zapadają na samej górze, czyli w Warszawie. Od 2017 r., kiedy TPR zaczął pisać o nieprawidłowościach w PFHBiPM, przestały istnieć jakiekolwiek kanały informacyjne. Decyzje są nam narzucane i nikt z nami ich nie konsultuje oraz nie wyjaśnia przyczyn ich podejmowania. Podobno, aby ocena była ważna, konieczne jest wykonanie 11 udojów w roku. Czasy mamy jednak nadzwyczajne. Wiele przepisów zostało zawieszonych. Dlaczego Federacja nic nie zrobiła, aby reżim związany z oceną został poluzowany – zastanawia się rolniczka z powiatu nakielskiego.
Hodowcy, z którymi rozmawialiśmy, zastanawiają się, czy przymuszanie ich w warunkach epidemiologicznego zagrożenia nie jest spowodowane trudną sytuacją finansową PFHBiPM. Ministerstwo ograniczyło jej dotacje na prowadzenie oceny użytkowości. Swoje zastrzeżenia związane z prowadzeniem próbnych udojów zgłosili nam nie tylko rolnicy z powiatu nakielskiego.
– Zostałem zmuszony do wykonania próbnego udoju. Grożono mi, że jeśli się nie zgodzę, to zostanie wypowiedziana umowa. Zrobiłem to z narażeniem zdrowia. W kanale udojowym nie ma żadnej możliwości na zachowanie zasad bezpieczeństwa. Informowałem pracowników Federacji, że nie mogą wymuszać udojów w warunkach pandemii. Powiedziano mi, że są do ich wykonywania zobligowani ustawą i jeśli ich nie będą prowadzić, to utracą dotację. Prawda jest jednak taka, że za próby udojowe musimy płacić wysokie ceny – powiedział nam Hubert Rupacz, hodowca bydła mlecznego z miejscowości Nowogród w powiecie łomżyńskim.
Rolnik utrzymuje stado bydła liczące ponad 400 szt., z czego 200 to krowy mleczne. Powiedział nam, że pod oceną został tylko dlatego, że trwa okres wyborczy w terenowych strukturach Podlaskiego Związku Hodowców Bydła i Producentów Mleka.
– Otwarcie protestuję przeciw postępowaniu władz Podlaskiego Związku. Gdybym nie był pod oceną, mógłbym zostać wyrzucony ze Związku, tak jak Tomasz Bruliński. Wcześniej nie bałem się sprzeciwić polityce prezydenta Banacha, a miałbym się teraz wystraszyć koronawirusa? Z narażeniem własnego zdrowia, pod koniec maja zgodziłem się na wykonanie próbnego doju. PFHBiPM nie prowadzi przecież badań profilaktycznych zootechników. Oni mogą być wektorem wirusa. Ja doję wraz z małżonką, a podczas udoju mamy bliski kontakt z zootechnikiem pobierającym próbę – mówi Hubert Rupacz.
Zasady bezpieczeństwa
Pytania dotyczące próbnych udojów w kanałach udojowych wysłaliśmy do rzecznika prasowego Ministerstwa Zdrowia. Resort odesłał nas do Głównego Inspektoratu Sanitarnego. Ten zaś skierował na stronę internetową Ministerstwa Rozwoju z wytycznymi dla zakładów pracy.
Jest tam mowa m.in. o zaleceniu „utrzymania odległości przynajmniej 1,5 m pomiędzy pracownikami, chyba że jest to niemożliwe ze względu na charakter działalności wykonywanej w danym zakładzie pracy. W przypadku braku możliwości wykonania pracy z zachowaniem dystansu, należy obligatoryjnie stosować środki ochrony indywidualnej lub zbiorowej (np. tablice pleksi pomiędzy stanowiskami, maski, przyłbice).”.
Ministerstwo rekomenduje też, aby „Pozostawić odzież służbową po zakończonej pracy w wyznaczonym miejscu w pomieszczeniu służbowym (wymiana odzieży)…”. Resort informuje, że „ze szczególną troską należy traktować pracowników z grup bardziej narażonych na ryzyko epidemiczne – jeśli to możliwe, nie angażować w bezpośredni kontakt z klientem osób powyżej 60. r.ż. oraz przewlekle chorych”.
W wytycznych dla pracowników resort rozwoju zaleca „nosić osłonę nosa i ust, ewentualnie przyłbicę oraz rękawice ochronne (jednorazowe) podczas wykonywania obowiązków. Obowiązek ten nie dotyczy osób wykonujących czynności zawodowe, służbowe lub zarobkowe w budynkach, zakładach, obiektach, placówkach i targowiskach (straganach) z wyjątkiem osób wykonujących bezpośrednią obsługę interesantów lub klientów w czasie jej wykonywania”.
Pytania dotyczące prowadzenia prób udojowych wysłaliśmy do Radosława Iwańskiego, rzecznika prasowego PFHBiPM.
Chcieliśmy dowiedzieć się, czy PFHBiPM przygotowała instrukcję dla zootechników, jaki dystans powinni utrzymywać. Jeśli nie jest to możliwe, czy Federacja przygotowała dla nich tablice pleksi, maski i przyłbice? Czy zootechnicy wyposażeni zostali w termometry do mierzenia temperatury? Czy zootechnicy w wieku powyżej 60. roku życia (jeśli PFHBiPM takich zatrudnia) byli angażowani w bezpośredni kontakt z klientem? W jaki sposób traktowani byli rolnicy powyżej 60. roku życia? Do chwili zamknięcia tego wydania TPR nie uzyskaliśmy odpowiedzi.
Na swojej stronie internetowej w adresowanym do hodowców komunikacie z 29.04.2020 r., informującym o powrocie do normalnego trybu pracy i świadczenia wszystkich usług od 04.05.2020 r., PFHBiPM zapewnia, że przestrzegane są wszystkie dotychczasowe zasady bezpieczeństwa, w tym zachowanie bezpiecznego dystansu, tj. 2-metrowej odległości. Tego, jak przestrzegać tej zasady w kanale udojowym, Federacja nie objaśnia.
Ocena użytkowości mlecznej przynosi bezsprzeczne korzyści hodowcom, którzy za nią płacą. Sytuacja w wielu dziedzinach gospodarki naszego kraju jest bardzo trudna. Dotyczy to także producentów mleka. Na terenie całego kraju zatrudnieni w PFHBiPM zootechnicy wykonują ciężką pracę, która pozwala zwiększać jakość i produkcję mleka. Mimo luzowania rządowych ograniczeń, spora grupa rolników nadal boi się skutków, jakie może przynieść COVID-19 w ich gospodarstwach. Zagrożenie wciąż istnieje. Hodowcy mają wiele wątpliwości i pytań, ale nikt nie potrafi na nie odpowiedzieć.
Tomasz Ślęzak
Zdjęcie: Tomasz Ślęzak
Zdjęcie: Tomasz Ślęzak