Z wiceprzewodniczącym sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi posłem Jarosławem Sachajko (PSL-Kukiz ‘15) rozmawia Krzysztof Janisławski
Choć rzeczniczka PiS ogłosiła, że partia ta nie wycofuje się z "piątki dla zwierząt", to podczas ostatniego posiedzenia sejmu (27–28 października) nie doszło do głosowania nad tym projektem. Co dalej z niefortunną ustawą?
– Posiedzenie Komisji Rolnictwa rozpatrujące poprawki senackie zostało zwołane na środę 27 października. Rano na kilka godzin przed planowanym posiedzeniem otrzymaliśmy informację, iż posiedzenie Komisji Rolnictwa zostało odwołane. Z kuluarowych informacji wynika, iż protesty rolników odniosły skutek i ustawa o ochronie zwierząt została skierowana do zamrażarki sejmowej.
Z jednej strony jest to dobra informacja, szkodliwe przepisy nie wejdą wkrótce w życie, ale… jak szybko zamrożono ustawę, tak szybko można ją odmrozić. Ustawa powinna być zawetowana przez prezydenta Andrzeja Dudę, weto powinno być podtrzymane przez sejm, a winni całego zamieszania powinni przeprosić rolników.
Z jednej strony jest to dobra informacja, szkodliwe przepisy nie wejdą wkrótce w życie, ale… jak szybko zamrożono ustawę, tak szybko można ją odmrozić. Ustawa powinna być zawetowana przez prezydenta Andrzeja Dudę, weto powinno być podtrzymane przez sejm, a winni całego zamieszania powinni przeprosić rolników.
Od tygodni protestują oni przeciw projektowi w całej Polsce. Przyjechali do Warszawy także w ostatnią środę, choć już było wiadomo, że sejm nie zajmie się projektem.
– Nic dziwnego, że rolnicy ograbiani ze swojego majątku protestują. Chcą mieć pewność, że nie będą zmuszani do zakończenia działalności z dnia na dzień. To tak, jakby komuś w mieście zabrać kupione na kredyt mieszkanie i nakazać dalej ten kredyt spłacać. Na wsi to oczywiste, w mieście niekoniecznie. Jestem na tych protestach, zabieram głos, rozmawiam z rolnikami, wspieram ich.
Podczas kryzysu rządowego był pan wymieniany jako mocny kandydat na ministra rolnictwa. Ostatecznie koalicja przetrwała i ministra Ardanowskiego zastąpił kto inny. Wprowadzałby pan ten projekt, gdyby został ministrem?
– Z pewnością bym się nie obrażał, nie komunikował przez media, tylko bym wytłumaczył w merytorycznej osobistej rozmowie prezesowi Jarosławowi Kaczyńskiemu, dlaczego projekt jest dla wszystkich zły. Próbowałem zresztą to zrobić, ale nie znalazł się nikt odważny z jego otoczenia, który by mnie z prezesem umówił. To pokazuje, jak funkcjonuje w Polsce system wyborczy. Dla posłów PiS liczy się wola jednego człowieka, od którego zależą, a nie wola wyborców.
Gdyby "piątka Kaczyńskiego" weszła w życie, zmiany uderzyłyby ekonomicznie w polską wieś.
– Forma, w jakiej PiS kilka tygodni temu próbował wprowadzić zmiany nie odpowiada żadnym standardom. Ani legislacyjnym, ani współżycia społecznego i jest skandaliczna. Zaczęło się od wielkiej medialnej nagonki na hodowców, głównie rolników. Następnie w sejmie PiS przepchnął ustawę w ciągu jednej nocy nie dopuszczając przy tym, poza jednym wyjątkiem, strony społecznej do konsultacji. Zabrakło zdrowego rozsądku.
Nie było też woli do merytorycznej dyskusji nad tym projektem. Tymczasem zagadnienia zebrane w "piątce dla zwierząt" dotyczą różnych dziedzin i nie powinny być wrzucane do jednego worka. Projekt w wersji PiS w kwestiach dotyczących rolników właściwie nie nadaje się do poprawiania. Co zmieni 2- czy 3-letni okres przejściowy w sytuacji tych, którzy wzięli kredyty inwestycyjne na 15 lat?
Nie było też woli do merytorycznej dyskusji nad tym projektem. Tymczasem zagadnienia zebrane w "piątce dla zwierząt" dotyczą różnych dziedzin i nie powinny być wrzucane do jednego worka. Projekt w wersji PiS w kwestiach dotyczących rolników właściwie nie nadaje się do poprawiania. Co zmieni 2- czy 3-letni okres przejściowy w sytuacji tych, którzy wzięli kredyty inwestycyjne na 15 lat?
Poza tym większość rolników nie chce jałmużny czy okresów przejściowych. Nie chce się przekwalifikowywać. No bo ile można? Wielu hodowców żywca na Lubelszczyźnie z powodu ASF przekwalifikowało się na hodowlę bydła. Tymczasem zakaz uboju rytualnego oznaczałby upadek minimum 20% takich gospodarstw. Co ci ludzi mają robić, słonie hodować? A mówiąc serio, nisze są fajne, ale wszyscy rolnicy nie przejdą na niszowe formy produkcji.
Jest jeszcze jedna kwestia. Wprowadzenie tych pomysłów oznaczałoby rezygnację, i to na własne życzenie, z suwerenności żywnościowej Polski. Z wieprzowiną już tak się stało, teraz mielibyśmy podobną sytuację w przypadku wołowiny.
Dlaczego zmiany były forsowane bez konsultacji z zainteresowanymi?
– Można by sądzić, że ponieważ PiS nie radzi sobie z walką z Covidem, to rządzący wrzucili temat zastępczy. Ta metoda często jest przez nich stosowana. Jednak w tej konkretnej sytuacji wydaje mi się, że sposób procedowania tej ustawy to przejaw buty, arogancji i myślenia zgodnie ze schematem: "Do wyborów jeszcze trzy lata, my wiemy lepiej i co nam zrobicie?". Gdyby posłowie i senatorowie byli wybierani w okręgach jednomandatowych, ponosiliby odpowiedzialność przed wyborcą. A w naszym systemie odpowiadają przed prezesem. Dlatego mogą sobie pozwolić na lekceważenie ludzi. W tym wypadku padło na rolników.
Różnice zdań w kwestii projektu często idą w poprzek klubów.
– Opozycja w sejmie była podzielona, podobnie, jak i członkowie koalicji rządzącej. Większość sejmowa popierająca proponowane, szkodliwe rozwiązania ukształtowała się przecinając poszczególne ugrupowania, jedynie lewica w całości poparła projekt, lecz w tym przypadku nie jest to zaskoczeniem. Takie niedorzeczne dla Polaków rozwiązania były zapisane w ich programie wyborczym. Ponownie kłania się odpowiedzialność posłów przed wyborcami, obecnie jest ona żadna.
Kolejnym problemem jest brak reprezentacji w sejmie rolników, którzy nie będą bali się swojego prezesa, a dotrzymywali składanych obietnic swoim wyborcom. Mamy obecnie bardzo dużo problemów na wsi związanych z brakiem realizacji obietnic wyborczych przez kolejne ekipy, jak i absurdalnymi rozwiązaniami płynącymi z Brukseli, a ekipa rządząca daje sobie wrzucić absurdalne pomysły, które firmował obecny minister rolnictwa. Od wielu lat rolnicy pozwolili sobie wmówić, iż mają ciężko pracować w swoich gospodarstwach, a o ich losie będą decydowali inni. Mam nadzieję, że jest to ostatni skład sejmu bez rolników, wybranych przez rolników, dla rolników. Chcę powiedzieć coś pozytywnego: obecnie wielu rolników dzwoni do mnie i szczerze mówi, że dopiero teraz zrozumieli jak ważne jest to o czym od lat mówi Paweł Kukiz, JOW – czyli odpowiedzialność posłów przed wyborcami.
Kolejnym problemem jest brak reprezentacji w sejmie rolników, którzy nie będą bali się swojego prezesa, a dotrzymywali składanych obietnic swoim wyborcom. Mamy obecnie bardzo dużo problemów na wsi związanych z brakiem realizacji obietnic wyborczych przez kolejne ekipy, jak i absurdalnymi rozwiązaniami płynącymi z Brukseli, a ekipa rządząca daje sobie wrzucić absurdalne pomysły, które firmował obecny minister rolnictwa. Od wielu lat rolnicy pozwolili sobie wmówić, iż mają ciężko pracować w swoich gospodarstwach, a o ich losie będą decydowali inni. Mam nadzieję, że jest to ostatni skład sejmu bez rolników, wybranych przez rolników, dla rolników. Chcę powiedzieć coś pozytywnego: obecnie wielu rolników dzwoni do mnie i szczerze mówi, że dopiero teraz zrozumieli jak ważne jest to o czym od lat mówi Paweł Kukiz, JOW – czyli odpowiedzialność posłów przed wyborcami.
Pan jakiś czas temu wystąpił z inicjatywą regulującą kwestie wchodzenia na teren gospodarstwa przez przedstawicieli różnych organizacji.
– To jeden z tematów, które pojawiają się w "piątce dla zwierząt". I akurat jeden z nielicznych, którego zaproponowane rozwiązanie było sensowne. Policjant asystujący w interwencji to gwarancja, że odbędzie się ona z zachowaniem norm współżycia społecznego, zgodnie z prawem i że, ewentualne zebrane dowody, będą miały wartość.
Rozwiązaniem miałaby być Państwowa Inspekcja Ochrony Zwierząt.
– Premier Morawiecki zapowiedział powstanie takiej instytucji. Tym samym przyznał, że weterynaria sobie nie radzi. Zamiast tworzyć od podstaw kolejne ciało i zatrudniać tysiące osób, należy wreszcie dofinansować inspekcję weterynaryjną. Tak, żeby skończyły się setki wakatów, żeby ci ludzie godziwie zarabiali i mieli środki na działanie inspekcji. Ale zamiast realizować oczywiste rozwiązania, które by przyniosły szybki efekt, rządzący idą w populizm. Nagłaśniają kolejny projekt, który pewnie zostanie na papierze. A jeśli jednak zostanie zrealizowany, to będzie to kolejny urząd z miejscami pracy dla swoich, zamiast rozwiązanie problemu.
Rozmawiał Krzysztof Janisławski
Rozmawiał Krzysztof Janisławski