Spółdzielnia ROTR w Rypinie stoi na krawędzi upadku. Ma wielomilionowe zaległości wobec swoich dostawców, którzy w większości są jej udziałowcami. Opóźnienia w płatnościach za mleko sięgają nawet czterech miesięcy. Sytuacja jest dramatyczna. Rolnicy przestają dostarczać surowiec. Zaś zakład nie może prowadzić produkcji, aby móc regulować swoje stare i bieżące zobowiązania. Jednak rozmiar zadłużenia jest znacznie większy. Nie ma już funduszu zasobowego, zaś fundusz udziałowy, to wirtualne pieniądze na papierze. Dodatkowo nie przeksięgowano udziałów byłych członków na zobowiązania. I nie są to jedyne przykłady tzw. wirtualnej księgowości.
–
Nasza mleczarnia upada. Przez lata była dumą Rypina i okolic. Przestaję mieć nadzieję. Przekazałem gospodarstwo synowi. Chciał je rozwijać poprzez rozwój hodowli bydła mlecznego. ROTR nie płaci od kilku miesięcy. Jeszcze za marzec nie otrzymaliśmy pieniędzy. Brakuje funduszy na środki do produkcji rolnej. Idą żniwa a za co kupimy paliwo. Jesteśmy w tej dobrej sytuacji, że krów u nas jest kilkanaście sztuk. ROTR jest nam winien kilkadziesiąt tys. zł. Pewnie ich nie odzyskamy. Kolejni rolnicy przestają oddawać mleko, bo to oznacza tylko powiększanie strat. Słyszymy obietnice jakiegoś cudownego ratunku, jednak nikt nie chce pomóc naszej mleczarni – powiedział nam rolnik z gminy Rypin.
–
Nie rozumiem tego, jak prężna mleczarnia realizująca inwestycje, kupująca miliony litrów mleka, dziś tonie w długach. Przecież, kiedy wybuchł kryzys na rynku, to wielu rolników kierując się lokalnym patriotyzmem godziło się sprzedawać mleko do ROTR w cenie znacznie niższej niż oferowała konkurencja. Były czasy, że oddawaliśmy je za 0,70–0,75 zł. Jak to możliwe, że dziś ROTR jest niewypłacalny a inne mleczarnie świetnie sobie radzą – pytał nas kolejny dostawca rypińskiej mleczarni.
W ostatnich tygodniach odebraliśmy wiele telefonów oraz maili, przeprowadziliśmy także sporo rozmów z dostawcami mleczarni ROTR. Wszyscy prosili o nieujawnianie ich danych osobowych. Boją się bowiem, że jak się pojawią jakieś pieniądze na wypłaty – to za swoje mówienie zostaną ukarani i znajdą się na ostatnich miejscach na listach do wypłaty za odstawione mleko.
Mleczna piramida
Źle zaczęło się wówczas dziać, gdy zarząd ROTR zaczął realizować niezrozumiały model działalności gospodarczej. Kupował mleko od swoich dostawców i płacił za nie z wielomiesięcznym opóźnieniem. Aktualnie nieuregulowane zaległości sięgają marca, a w niektórych przypadkach nawet lutego. Większość produkcji ROTR sprzedawał w ramach przedpłat, co oznaczało znacznie niższe ceny zbytu. Pieniądze były przeznaczane na regulowanie bieżących zobowiązań jak kredyty, płace i podatki. Została zbudowana swoista piramida finansowa, w której zabrakło pieniędzy dla rolników. Hodowcy w tym roku masowo zaczęli ograniczać dostawy mleka bądź też odchodzić z mleczarni. W ciągu 4 lat ubyło ich 350. Brak surowca oznacza zaś, że ROTR nie może realizować wcześniej podpisanych kontraktów.
–
Aktualnie największym wierzycielem mleczarni są rolnicy. Jeśli doliczy się zobowiązania za czerwiec, to dług na ich rzecz wzrośnie do 30 mln zł. W przypadku ogłoszenia upadłości zakład przejmie syndyk. Rolnicy, jako dostawcy, a do tego właściciele, są w ostatniej grupie, wobec której regulowane będą zobowiązania. Najpierw zwalniani są pracownicy, trzeba im wypłacić odprawy, potem podatki, ZUS, kredyty bankowe i pożyczki. Nowy zarząd – funkcjonujący od kilku tygodni – postanowił, że do sądu zostaną skierowane dwa wnioski równoległe. Jeden o restrukturyzację, drugi o upadłość. Jeśli do sądu wpłyną w tym samym momencie, to w pierwszej kolejności rozpatrywana jest restrukturyzacja. To pozwala odłożyć na jakiś czas upadłość i daje szansę wprowadzenia planu naprawczego. Uniemożliwi też zablokowanie kont – mówił podczas jednego z zebrań z dostawcami Sławomir Dolecki, członek zarządu ROTR – bardzo dobry rolnik, któremu rypińska spółdzielnia zalega ponad 200 tysięcy złotych Dodajmy, że spółdzielnia ma już na głowie komornika i jej konta mogą być wkrótce zablokowane.
- Pod koniec czerwca w siedzibie ROTR odbyło się spotkanie dostawców mleczarni z jej władzami. Tłumaczyły one, że nie są w stanie znaleźć zewnętrznej firmy gotowej do zainwestowania w zadłużoną spółdzielnię
Od kilku tygodni złość dostawców ROTR wzbiera na sile. Za katastrofalną sytuację mleczarni słusznie obwiniają jej wieloletniego prezesa Mariusza Trojakowskiego.
W poniedziałek 25 czerwca kilkudziesięciu z nich pojawiło się w mleczarni domagając się wyjaśnień, dlaczego ROTR jest niewypłacalny. Prezes ich nie udzielił, ale postanowił zrezygnować z funkcji. Rada nadzorcza na stanowisko nowego prezesa wybrała Jacka Smolińskiego, który wcześniej sprawował funkcję wiceprezesa. Skład zarządu uzupełnił wcześniej już wspomniany Sławomir Dolecki.
Przedstawiciele mleczarni informują swoich dostawców, że łączne długi wynoszą
55,6 mln. Według nich, wartość księgowa majątku ROTR to 124 mln zł. Naszym zdaniem, jest ona zawyżona i znacznie odbiega od wartości rynkowej. Kolejni dostawcy rezygnują ze współpracy z mleczarnią i odchodzą do: Mlekovity, OSM Sierpc, POLMLEKU czy też Kujawskiej Spółdzielni Mleczarskiej i innych zakładów mleczarskich. Na początku lipca zaczynało brakować surowca do prowadzenia produkcji i spółdzielnia ma trudności z wywiązaniem się ze wcześniejszych zamówień, za które już wpłynęły pieniądze!
–
W styczniu skupiliśmy 10 mln l mleka. Potem zaczęły się lawinowe odejścia. Szczególnie dużo było ich w marcu. Brak takiej ilości surowca powoduje, że nie ma szans na wyprodukowanie towaru, za który wcześniej nam zapłacono i produkcję kolejnego na zbyt. W maju udało nam się zgromadzić 6,5 mln l, w czerwcu niewiele ponad 5 mln l. W lipcu z każdym kolejnym dniem jest mniej mleka. Dziś w skupie jest mniej niż 30 tys. l – mówił podczas spotkania z rolnikami, które odbyło się 3 lipca, Jacek Miller – kierownik działu skup ROTR.
Na nieszczęście dla dostawców ROTR, faktyczna sytuacja spółdzielni jest znacznie gorsza niż przedstawiają to obecne i byłe jej władze.
Wszystko dlatego, że poprzedni prezes uprawiał swoistą kreatywną księgowość w rocznych sprawozdaniach finansowych spółdzielni. W niewyszukany sposób były maskowane długi i sztucznie zwiększany majątek ROTR, który przez wiele lat był prężną organizacją kupującą coraz większe ilości mleka.
Niestety, od kilku lat wytwarzane produkty były sprzedawane coraz taniej ze znaczną szkodą dla spółdzielni, jak i jej udziałowców. W 2011 r. ROTR skupił 161,4 mln l mleka, rok później 175,5 mln l, w 2013 – 181,5 mln. Rekordowa ilość surowca została skupiona w 2014 r. – przeszło 206 mln l. Był to znaczący rok dla losów spółdzielni, ponieważ zaczęła ona przynosić poważne straty. Istotnym powodem tego stanu rzeczy było embargo rosyjskie, bowiem na tym rynku ROTR sprzedawał bardzo dużo serów twardych z domieszką oleju. Natomiast w roku 2015 skupiono 190,89 mln l, 2016 r. 156,79, a w 2017 już tylko 146 mln l mleka.
Maskowanie strat
W latach 2011–2013 z tytułu sprzedaży produktów ROTR uzyskał odpowiednio 295,1 mln zł (975 tys. zysku ), 303,2 mln zł (583 tys. zł zysku) i 348,1 mln (5,3 mln zysku) przychodu ze sprzedaży. W kolejnych latach zaczął przynosić straty a produkty wytwarzane z mleka sprzedawać coraz taniej. W 2014 r., co prawda uzyskano za nie znaczną kwotę 350 mln zł, lecz strata wyniosła aż 13,7 mln zł. Rok później, dzięki produkcji podstawowej, zarobione zostało 262,3 mln zł przy stracie 641 tys. zł, a w 2016 r. przy przychodach ze sprzedaży na poziomie 220 mln zł spółdzielnia zanotowała stratę prawie 10 mln zł. Rekord został pobity w 2017 r. Dystrybucja towarów przyniosła 239,2 mln zł a strata została zaksięgowana na poziomie niespełna 14 mln zł. ROTR w ciągu ostatnich czterech lat gospodarczych zanotował więc stratę sięgającą 38 mln zł! Faktycznie była ona jeszcze większa. Zarząd zadbał bowiem o zawyżenie faktycznej wartości majątku spółdzielni.
ROTR jest organizacją gospodarczą, która musi przestrzegać określonych przepisów dotyczących przepływów finansowych. Każda firma w swoich księgach zobowiązana jest do wykazywania swojego majątku – aktywów, które określają jej wartość oraz pasywów – czyli zobowiązań. Jeżeli pasywa są większe od aktywów, to działalność takiego podmiotu nie ma gospodarczej racji bytu.
Wśród aktywów wyróżniane są takie pozycje jak rzeczowe aktywa trwałe, (budynki, grunty, urządzenia techniczne, środki transportu) oraz wartości niematerialne i prawne.
Jeszcze w 2014 r., kiedy to po raz pierwszy wystąpiła spora strata z działalności zaksięgowano w sprawozdaniu finansowym kwotę przeszło 107 tys. zł w pozycji „wartości niematerialne i prawne”. Złożyła się na nią wartość licencji i programów elektronicznych.
W 2015 r. ROTR kolejny raz zanotował stratę formalnie w wysokości przeszło 641 tys. zł. Faktycznie zaś zarząd podał, że
„Podstawową pozycją w przychodach operacyjnych był przychód z wyceny znaku towarowego (…) na kwotę 15,9 mln zł”.
Władze spółdzielni postanowiły, że dodadzą wartość znaku towarowego „ROTR”, „Delikt” i „Delikt Blanco”, co pozwoliło zamaskować faktyczne jej straty. Nie podano jednak, jaka była metodologia określenia wartości słabo rozpoznawalnych na rynku marek produktów. W kolejnych latach sytuacja się powtórzyła a wartość tych marek została jeszcze zwiększona. W sprawozdaniach za 2016 i 2017 r. wartość składników niematerialnych i prawnych (licencji elektronicznych i marek handlowych ROTR) oszacowano na kwotę przekraczającą aż 22 mln zł.
Takie działanie zarządu ROTR należy uznać za mechanizm księgowości kreatywnej. Trudno sobie wyobrazić sytuację, że znajdzie się podmiot, który będzie skłonny zapłacić 22 mln zł za znak „ROTR” – gdy ta firma jest na krawędzi upadku.
Przeceniony majątek
To, co budzi kolejne wątpliwości, jeśli chodzi o wartość majątku ROTR, to wycena jej budynków, maszyn oraz urządzeń, jaką podał zarząd w sprawozdaniu finansowym za 2017 r. Uznał, że na koniec 2017 r. aktywa trwałe były warte ponad 95 mln zł. Złożyły się na nie poza wartością logo i licencji komputerowych (22 mln zł) także między innymi budynki, lokale i obiekty – prawie 23 mln zł, urządzenia techniczne i maszyny – blisko 40 mln zł, środki trwałe w budowie – 7,7 mln zł oraz grunty wycenione na 1,5 mln zł.
Logo oszacowane na kwotę ponad 22 mln zł spowodowało, że wartość majątku ROTR okazała się porównywalna z majątkiem potężnej OSM Sierpc. Mleczarni, która w ubiegłym roku miała ponad 633 mln zł przychodu, zakupiła ponad 300 mln l mleka i zanotowała ponad 13,6 mln zł czystego zysku. Przy takich wynikach wartość jej majątku trwałego wyniosła 95,8 mln zł, ROTR zaś 95,03 mln zł.
Straty z lat 2014–2017 pokrywane były z funduszu zasobowego i udziałowego spółdzielni. Na koniec 2017 r. ROTR miał ponad 57 mln zł zobowiązań. Składały się na nie kredyty bankowe oraz te wynikające z tytułu dostaw i usług.
Pytania o sytuację finansową ROTR Rypin wysłaliśmy do rzecznika prasowego mleczarni. Chcieliśmy dowiedzieć się, skąd wynikały straty i dlaczego mleczarnia swoje towary sprzedawała tak tanio? Dodatkowo, zależało nam na informacji o tym jak zgromadzenie przedstawicieli uzasadniało zatwierdzanie kolejnych sprawozdań finansowych zarządu, w których wykazywana była strata. Otrzymaliśmy jedynie lakoniczny komunikat.
Anna Grabowska rzecznik ROTR poinformowała nas, że
„Po rezygnacji prezesa Mariusza Trojakowskiego, kierowanie ”ROTR” Spółdzielnią Mleczarską w Rypinie objął wiceprezes Jacek Smoliński. Zarząd i rada nadzorcza robi wszystko, by mleczarnia przetrwała a rolnicy jak najszybciej otrzymali zaległe zapłaty za surowiec.”
– Czy może dojść do upadłości? Nie można tego wykluczyć. Ubywa dostawców, nawet tych, którzy byli związani ze spółdzielnią kilkadziesiąt lat, wynikiem, czego jest mniej surowca. Decyzja Walnego Zgromadzenia jest taka, by spieniężyć zakład lub połączyć się z innym podmiotem. Na razie nie możemy podać więcej szczegółów, decyzja zapadnie za kilka dni – przekazał nam Jacek Smoliński, prezes ROTR.
Koła ratunkowe
Pod koniec czerwca i na początku lipca przedstawiciele władz ROTR Rypin kilkukrotnie spotykali się z rolnikami, którym mleczarnia zalega ogromne pieniądze za surowiec. Podczas nich opowiadali o możliwościach przejęcia spółdzielni przez inny podmiot z branży mleczarskiej. W piątek 29 czerwca do Sali konferencyjnej zakładu przybyło kilkuset dostawców.
–
Rada nadzorcza mleczarni przyjęła wniosek o prowadzenie rozmów na temat przejęcia mleczarni. Został on przyjęty 30 maja na Walnym Zgromadzeniu przedstawicieli. Rozmowy były prowadzone z firmą POLMLEK. Zaoferowała ona pokrycie naszych zobowiązań wobec dostawców i wykupienie wartości udziałów od obecnych i aktualnych członków. Oferta warta była 124 mln zł. Na początku czerwca pracownicy POLMLEK-u pojawili się we wszystkich działach naszej mleczarni i przeprowadzili audyt. Otrzymali wszystkie dokumenty tak jak chcieli. Niestety, 13 czerwca nastąpiło zerwanie rozmów przez POLMLEK – stwierdził nowy prezes Smoliński.
Od redakcji, z tego co wiemy, firma POLMLEK przekazała już na poczet przyszłej współpracy do Rypina 5 milionów złotych, których zapewne nie odzyska.
Wolę przejęcia nas wyraziła 22 czerwca firma
Lactalis. Sprawdzili dokumenty i stwierdzili, że potrzebują trochę czasu na decyzję. Do dziś się nie odezwali. 18 czerwca zostały rozpoczęte rozmowy prezesa Mariusza Trojakowskiego ze spółdzielnią
Mlekovita, która przedstawiła ofertę. Nie była jednak zainteresowana łączeniem na zasadach prawa spółdzielczego. Przeszkodę stanowiło 66 mln zł naszych udziałów. Mlekovita powiedziała, że nie może pokryć tak ogromnej kwoty, dlatego też wyraziła wolę dzierżawy naszego zakładu. 20 czerwca złożyliśmy propozycję
OSM Sierpc, jednak nie była ona nią zainteresowana. 22 czerwca
powróciliśmy do rozmów z firmą POLMLEK. Padła propozycja dzierżawy zakładu w zamian za uregulowanie 30% należności za mleko. Reszta miała być płacona w przyszłości, jako dodatkowo pozycja przy regulowaniu należności za mleko.
–
Pojawiła się także oferta konsorcjum, które do prowadzenia dalszych rozmów wymagało podpisania umowy o tajności. Rada podjęła uchwalę o prowadzeniu dalszych negocjacji. Oferta polegała na zainwestowaniu u nas 20 mln zł. W zamian mieliśmy ograniczyć produkcję naszych wyrobów i wytwarzać dla nich. Rozmowy trwają a ja proszę o kilka dni cierpliwości. Ostateczne decyzje mają zapaść 5–6 lipca – dodał prezes Jacek Smoliński.
Z tego co wiemy, ze współpracy z tajemniczym konsorcjum nic nie wyszło. Przedstawiciele mleczarni podczas jednego z zebrań z dostawcami informowali, że miało ono reprezentować kapitał amerykańsko-izraelski.
Pod koniec maja odbyło się walne zgromadzenie przedstawicieli ROTR. Zupełnie niezrozumiałe jest, że podjęło ono uchwałę o przyjęciu sprawozdania finansowego zarządu oraz nie zakwestionowało dalszego pełnienia funkcji prezesa przez Mariusza Trojakowskiego i członków rady nadzorczej mleczarni.
To wstyd dla spółdzielczości mleczarskiej
Waldemar Broś prezes zarządu Krajowego Związku Spółdzielni Mleczarskich – Związek Rewizyjny
ROTR Rypin nie należy do naszego Związku tylko do Polskiej Izby Mleka. Jeśli potwierdzą się informacje przekazywane przez rolników i media, to oczywiste jest, że konsekwencje prawne ewentualnego upadku spółdzielni powinien ponieść jej prezes. Nasuwa się pytanie, gdzie była i co robiła nadzorująca jego działanie rada nadzorcza wraz z jej przewodniczącym? To wstyd dla całego sektora spółdzielczości mleczarskiej, aby w najlepszym dla branży roku ROTR przynosił tak ogromne straty. Zgłaszają się do nas rolnicy. Są zrozpaczeni, bo zaległości za mleko sięgają marca a nawet lutego. To niewyobrażalne. Najbardziej przykre, że za to co się stało wysoką cenę zapłacą rolnicy – producenci mleka, którzy mają nie tylko niższe przychody za swoją produkcję w stosunku do sąsiadów z innych mleczarni, ale również mogą stracić gromadzone przez wiele lat środki na funduszu udziałowym. To powinno być przestrogą dla innych spółdzielni, zwłaszcza ich rad nadzorczych. Wybór prezesa musi być zawsze przemyślany z punktu widzenia przydatności danego kandydata i umiejętności jego zarządzania tak delikatnym i czułym organizmem, jakim jest spółdzielnia mleczarska.
Zgodnie z ustawą prawo spółdzielcze każda spółdzielnia raz na trzy lata musi poddać się lustracji. Może ją przeprowadzić Krajowa Rada Spółdzielcza albo nasz Związek. My ostatni raz w ROTR wykonywaliśmy ją w 2013 r. Lustracja jest to proces podczas którego sprawdzane są finanse firmy, jej pozycja na rynku, wiarygodność sprawozdawczości, inwestycje itp. Sprawdzane jest także czy Spółdzielnia przestrzega przepisów prawa. Daje właścicielom pełen obraz tego co aktualnie dzieje się w Spółdzielni. Gdyby lustracja została wykonana w ustawowym terminie czyli 2016 r. nieprawidłowości zostałyby wykryte już wtedy. Właściciele zaś nie straciliby dwóch lat i być może ROTR udałoby się uratować.
Osobiście nie chciałbym aby ta spółdzielnia upadła, a właścicielom życzę powodzenia w przywróceniu jej do normalnej działalności.
To się nadaje do prokuratury
Poseł Leszek Galemba – Prawo i Sprawiedliwość – członek sejmowej Komisji Rolnictwa, do którego o pomoc zwrócili się rypińscy producenci mleka
Sytuacja na rynku mleka od 2016 r. uległa znacznej poprawie. Wskazują na to wyniki innych mleczarni. Wpływ na to miało między innymi zaangażowanie ministerstwa rolnictwa i uruchomienie nowych rynków zbytu. Nastąpił znaczący wzrost produkcji a większość problemów wynikała z braku dostępności surowca. ROTR Rypin musiał być źle zarządzany. Z niewiadomych przyczyn to umknęło uwadze radzie nadzorczej. To ona powinna zareagować i doprowadzić do Walnego Zgromadzenia, które powinno zastanowić się nad przyczynami złej sytuacji. Należy zbadać, czy nie doszło do działania na szkodę ROTR. Sytuacja jest niewytłumaczalna, zwłaszcza jeśli patrzy się na sytuację innych mleczarni. Działająca w moim okręgu OSM Koło uzyskała w 2017 roku 24 mln zł zysku netto. Inne spółdzielnie także przynoszą zyski i się rozwijają. Uważam, że sprawą powinna zająć się prokuratura. Chodzi o sprawdzenie, czy nie doszło do umyślnego działania na szkodę udziałowców, rolników i producentów mleka.
Zlekceważona oferta Sierpca
Grzegorz Gańko
ROTR Spółdzielnia Mleczarska w Rypinie położona jest 30 km od Sierpca. Jeszcze kilka lat temu była to spółdzielnia bogata, nowocześniejsza i lepiej zorganizowana od OSM w Sierpcu. Była przykładem i wzorem dla innych. Odległość między zakładami dawała szerokie możliwości współpracy, ale kontakt utrudniał pokrywający się teren skupu mleka i migracje dostawców.
W latach 2004–2016, będąc członkiem zarządu a później prezesem zarządu OSM w Sierpcu, próbowałem kilkukrotnie rozmawiać z zarządem ROTR o możliwościach podjęcia bezpośredniej współpracy. Nigdy nie udało się jej podjąć.W 2016 r. do sierpeckiej spółdzielni dołączyła Spółdzielnia Mleczarska w Żurominie. Przejęcie odbyło się na zasadach prawa spółdzielczego. Wszyscy dostawcy mleka SM w Żurominie dostali możliwość sprzedaży mleka w lepszych cenach stając się członkami i udziałowcami OSM w Sierpcu. Nikt z pracowników nie stracił pracy. Te fakty, w mojej ocenie, były dobrym przykładem dla innych w tym dla ROTR Rypin, którego kłopoty finansowe narastały.W ostatnich dniach czerwca 2018 r. doszło do mojego spotkania z kilkuosobową delegacją rady nadzorczej ROTR Rypin. Spotkanie odbyło się w obecności przewodniczącego rady nadzorczej OSM w Sierpcu. W trakcie spotkania radni poinformowali nas, że poszukują partnera, który jest gotów wyłożyć kilkadziesiąt milionów złotych na kontynuowanie działalności ROTR. Uwarunkowałem dalsze rozmowy przedstawieniem aktualnej dokumentacji finansowej firmy. Po kilku dniach przewodniczący rady nadzorczej ROTR w rozmowie telefonicznej podziękował mi za wcześniejsze spotkanie i rozmowę. Poinformował, że prowadzone są rozmowy z innymi potencjalnymi inwestorami – stwierdził rzeczowo prezes Grzegorz Gańko, zarządzający OSM Sierpc.
Co oferowaliśmy Rypinowi
Rozmowa z Przemysławem Mikołajczykiem
Czy POLMLEK faktycznie prowadził rozmowy z ROTR dotyczące przejęcia mleczarni?
– Na początku maja dowiedzieliśmy się, że będąca w trudnej sytuacji ekonomicznej spółdzielnia ROTR szuka inwestora. Ósmego maja wystosowaliśmy więc pismo do rady nadzorczej SM ROTR z kopią do zarządu, w którym zgłosiliśmy chęć podjęcia negocjacji. Równocześnie wyszliśmy z propozycją natychmiastowego, jak też długoterminowego wsparcia w każdym możliwym obszarze. Zawierała ona zarówno chęć rozwoju działalności produkcyjnej spółdzielni, wsparcie sprzedaży z wykorzystaniem naszych kanałów dystrybucji, utrzymanie zatrudnienia, jak też rozwiązania w obszarze finansowym.
Dlaczego Polmlek nie zdecydował się na przejęcie ROTR?
– Po przekazaniu pieniędzy z finansowania pomostowego odbył się kilkudniowy audyt. Po nim dokonaliśmy dogłębnej analizy. Coś przestało się zgadzać – znaleźliśmy istotne błędy w dokumentacji. Dodatkowo zarząd spółdzielni ROTR 12 czerwca wystosował pismo, w którym zaproponował Polmlekowi warunki absolutnie nie do przyjęcia, w naszej opinii niekorzystne dla obu stron. Zaproponowano nam, byśmy wyłożyli ogromną kwotę 80 mln zł na spłatę długów, a w zamian nie otrzymali nic – żadnej własności gruntów, ani skupu mleka. Polmlek spłaciłby więc długi ROTR, ale bez jakiejkolwiek możliwości zarządzania tym biznesem. Wiemy także, że ROTR prowadził rozmowy z innymi 2–3 mleczarniami, które ze względu na nieatrakcyjną ofertę – negocjacji nie podjęły. Z tego samego powodu Polmlek wycofał się z rozmów w dniu 14 czerwca.
Czy oferta Polmleku była taka jak opowiadał to rolnikom prezes Jacek Smoliński?
–
Polmlek nigdy nie oferował żadnej konkretnej kwoty. O tym, że ze strony ROTR padło 120 mln zł dowiedzieliśmy się dopiero od osób trzecich, po zebraniach z dostawcami. Po zmianie w zarządzie ROTR, w której dostrzegliśmy szansę na ponowienie rozmów, zwróciliśmy się do ROTR z propozycją spotkania, które odbyło się 22 czerwca w Pułtusku. Ze strony Polmleku obecni byli właściciele Grupy oraz nasi doradcy. ROTR reprezentowali nowy przewodniczący i wiceprzewodniczący rady nadzorczej oraz menedżerowie spółdzielni, w tym wiceprezes zarządu. Wtedy to Polmlek proponował wzięcie na siebie spłaty wszystkich zobowiązań wobec rolników dostarczających mleko do spółdzielni ROTR, która na dzień rozmów wynosiła 32 mln zł. Natomiast 1/3 tych zobowiązań miała być spłacona od razu, a reszta rozłożona na raty w ciągu roku. Dostawcy mieliby też możliwość podpisania umów z Polmlekiem z gwarancją bieżących dostaw do silnej mleczarni. Polmlek zaoferował równocześnie dzierżawę zakładu w celu utrzymania zatrudnienia i wykorzystania tego czasu na negocjacje z wierzycielami.
Czy prawdą jest, że Polmlek pożyczył 5–6 mln zł (takie kwoty padają na zebraniach) mleczarni ROTR celem przedłużenia jej funkcjonowania? –
Po otrzymaniu pierwszych dokumentów i bardzo pobieżnej ich analizie, w związku z bardzo trudną sytuacją głównie rolników – podjęliśmy decyzję o stworzeniu takiego finansowania pomostowego. Chcieliśmy zapobiec dalszemu pogarszaniu się sytuacji związanej z brakiem płatności za mleko. Polmlek mimo że nie jest spółdzielnią, miał tylko jeden zamiar. Zorganizował finansowanie pomostowe, by umożliwić dalsze normalne funkcjonowanie gospodarstw dostawców. Sami jesteśmy rolnikami i wiemy, jak to działa. A żadna inna firma nie zdecydowała się na pomoc tym rolnikom – mówi Przemysław Mikołajczyk – prezes Grupy Polmlek.
Tomasz Ślęzak