Kiedy weszliśmy do obory, bez trudu można było zauważyć, że bieżące powiększenie obory nie było pierwszym.
– To już kolejne – potwierdził Sylwester Białczak – a wszystko dlatego, że przed laty wybudowaliśmy za małą oborę. Pamiętam jak sąsiedzi pytali mnie wówczas, co ja będę tutaj utrzymywał w tak dużym budynku. Wystarczyło kilka lat, by okazało się, że budynek jest za mały, a obecna rozbudowa to konieczność, która poprawić ma komfort bytowania cieląt, a nam – zmniejszyć nakład pracy wkładany w opiekę nad oseskami.
Sylwester i Szymon Białczakowie utrzymują obecnie 41 krów dojnych. Większość z nich to sztuki mieszańcowe.
– Staramy się krzyżować rasy, bo – w naszej opinii – czyste hf-y są trudne w utrzymaniu, często zapadają na choroby i są bardzo wymagające pod względem paszowym. Nadal jesteśmy jednak na etapie poszukiwania najlepszej dla nas rasy bydła mlecznego – poinformował gospodarz.
W codziennej pracy ze stadem S. Białczakowi pomaga syn Sylwester, który zrobił kurs inseminatora i od ponad 3 lat sam zajmuje się już rozrodem.
– Posiadamy w stadzie krzyżówki hf-a z rasą mleczny simental, norweską i duńską czerwoną. Co prawda nie mamy jeszcze krów dojnych z dolewem krwi duńskiej czerwonej, ale mamy z norweską i z całą pewnością możemy powiedzieć, że wydajnościami, daleko od hf-ów nie odbiegają – stwierdził Szymon Białczak.
Jak przyznał pan Sylwester, obora nie może pochwalić się jeszcze dobrą wydajnością, bo – jak twierdzi – stado budowane jest praktycznie od zera i tylko na bazie własnych jałówek. Okazuje się jednak, że wyniku 7500 litrów mleka od sztuki, hodowcy nie muszą się wstydzić.
Jak wspomnieliśmy, rozbudowa obory, to nie jedyna inwestycja, jaka przeprowadzona zostanie w gospodarstwie w tym roku. Na większy wymieniony zostanie również wóz paszowy, który po 6 latach użytkowania jest już za mały. Rolnicy planują zakup urządzenia o pojemności 10 metrów sześciennych. Stado żywione jest dawką PMR, którą rolnicy sami starają się bilansować.
– Chyba robimy to dobrze, skoro firma zaopatrująca nas w dodatki paszowe, robi analizę składu dawki i nie ma żadnych zastrzeżeń – dodał gospodarz.
Dla krów o średniej wydajności na poziomie 7500 litrów mleka od sztuki, utrzymywanych na uwięzi ,jednorazowy załadunek wozu paszowego składa się z: 50 kg słomy, 600 kg sianokiszonki i 1350 kg kiszonki z kukurydzy. Pasza treściwa każdej sztuce indywidualnie zadawana jest z ręki.
– Nie zawsze tak było – wyjaśnił mody hodowca. – Kiedyś pasza treściwa była komponentem TMR-u i wówczas mieliśmy problemy z zatuczaniem się krów. Przejście na system PMR sprawił, że nie tylko unikamy kłopotów zdrowotnych, ale również obniżamy koszty najdroższego przecież komponentu dawki.
W rozwoju swojego gospodarstwa rolnicy z Grabówki wykorzystywali unijne fundusze. To między innymi dzięki nim niemal kompletnie wyposażony został park maszynowy gospodarstwa, a niebawem zakupiony zostanie większy wóz paszowy.
– Bardzo przydałaby się nam jeszcze sieczkarnia do kukurydzy – zamarzył Szymon Białczak. – Zapewne wielu hodowców stwierdzi, że to zbędny i kosztowny wydatek, jednak my siejemy rok rocznie prawie 25 ha kukurydzy, a usługa koszenia takiego areału kosztuje nas 14–15 tysięcy złotych. Na dodatek z jakością usług bywa różnie i nie zawsze udaje się też kosić kukurydzę w najbardziej odpowiednim terminie. Własna maszyna rozwiązałaby sprawę.
W gospodarstwie Białczaków odchowuje się również wszystkie urodzone buhajki. Opas do wag ciężkich, jeszcze do niedawna stanowił dodatkowe źródło dochodu, ale...
– Dziś lepiej jest utrzymywać jałówkę niż opasać buhaja – stwierdził na koniec gospodarz narzekając na spadek cen żywca wołowego.
Beata Dąbrowska