Prowadzone przeze mnie gospodarstwo przez kilkadziesiąt lat zajmowało się wielokierunkową produkcją rolniczą. Zmiana kierunku, a w zasadzie wyspecjalizowanie się w jednym z dotychczas prowadzonych (w hodowli bydła mlecznego i produkcji mleka) nastąpiło w 2006 r., kiedy to przejąłem gospodarstwo po rodzicach. Z perspektywy czasu oceniam, że podjąłem słuszną decyzję – informuje pan Paweł.
Stado Malinowskich liczy obecnie 94 sztuki, w tym 45 krów dojnych. Dominują czystorasowe krowy rasy holsztyńsko-fryzyjskiej. Oprócz nich w stadzie znajduje się też wiele czystorasowych simentali mięsnych, dwie krzyżówki hf-a z montbeliardem oraz 5 krów rodzimej, zachowawczej rasy białogrzbietej.
– Która rasa jest najlepsza? Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. W zależności, o jakich cechach rozmawiamy, obie rasy mają swoje plusy i minusy. Do największych zalet hf-ów z pewnością należy zaliczyć mleczność, jeśli zależy nam na mleku, czy na cielęciu do opasu, to lepiej sprawdzi się simental czy montbeliarde. Te dwie rasy są też mniej wymagające i mocniejsze. Nie można też mówić, że do produkcji mleka nie nadaje się montbeliarde, bo moim zdaniem, to również dobra, mleczna rasa. O tym, że obie są mleczne, może świadczyć średnia roczna wydajność ze stada wynosząca w moim gospodarstwie 8,5 tys. l mleka – informuje hodowca.
Paweł Malinowski mimo że w swoim stadzie utrzymuje trzy różne pod względem wymagań rasy, nie ma większych kłopotów ze zdrowotnością stada, nawet kwestia zacieleń wygląda dobrze.
– Moim zdaniem, największym źródłem problemów z zacielaniem jest niewłaściwe żywienie stada. Należy sporządzać wysokojakościowe, a przede wszystkim wysokoenergetyczne pasze, wówczas zminimalizujemy ryzyko nieskutecznej inseminacji. Ważnym elementem jest również właściwe wykonanie zabiegu, jak i użyte nasienie. Inseminacją w moim gospodarstwie zajmuje się przyszła bratowa. Mamy też swoją metodę czy też sposób zacielania hf-ów. Polega on na pominięciu pierwszej rui po wycieleniu. Dlaczego? Ponieważ hf-y po wycieleniu doznają olbrzymiego osłabienia organizmu i niemal na 100 proc. nie uda się nam zacielić takiej sztuki. Inseminacji dokonujemy najczęściej przy drugiej rui, kiedy to zwierzę niemal całkowicie zregenerowało swój organizm. Z kilkuletniego doświadczenia wiem, że niektóre sztuki (u mnie w stadzie jest jedna taka) potrzebują dłuższego czasu na regenerację i o skutecznej inseminacji możemy myśleć przy trzeciej rui – zdradza swój sekret pan Paweł.
– W jaki sposób w gospodarstwie znalazły się białogrzbiety? Gospodarstwo położone jest na terenie Poleskiego Parku Narodowego, który wspólnie z Uniwersytetem Przyrodniczym w Lublinie postanowił przywrócić tym terenom rodzimą rasę krów białogrzbietych. W tym celu przekazywał zainteresowanym okolicznym rolnikom dwie sztuki, informując jednocześnie o tym że, by otrzymać dopłatę do ich hodowli należy dokupić kolejne dwie sztuki. Z tej możliwości skorzystali rodzice i w ten sposób sztuki znalazły się w gospodarstwie. Nie jest to wysokomleczna rasa, ale z pewnością pozostanie w gospodarstwie. W ten sposób chcę przyczynić się do odbudowy pogłowia tej rasy w kraju – wyjaśnia hodowca.
Żywienie w gospodarstwie Malinowskich oparte jest na kiszonce z kukurydzy, młócie browarnianym, sianokiszonkach z lucerny oraz traw z dodatkami roślin motylkowatych: koniczyny lub lucerny. W sezonie wykorzystywane są też wysłodki buraczane. Zwierzęta otrzymują pasze treściwe sporządzane w gospodarstwie z wykorzystaniem własnego ziarna. Rolnik dokupuje jedynie niezbędne koncentraty oraz dodatki witaminowe i mineralne. Pasze zadawane są ręcznie, ale w przyszłości w żywieniu wykorzystywana będzie dawka TMR. Planowany jest bowiem zakup wozu paszowego.
Stado mojego rozmówcy przebywa w uwięziowej oborze, w której przygotowano 45 stanowisk dla krów dojnych oraz 15 wygrodzeń dla krów zasuszonych. Obornik usuwany jest dwa razy dziennie za pomocą ładowarki. Budynek wyposażony jest m.in.: w dojarkę przewodową oraz dwa schładzalniki na mleko o poj. 650 i 450 l.
Paweł Malinowski nie bał się korzystać ze wsparcia unijnego. Dzięki PROW 2007–2013 kupił dojarkę przewodową, ładowarkę, przyczepy rolnicze, owijarkę. W planach jest zakup wozu paszowego, pługa i jeśli wystarczy środków finansowych – ciągnika rolniczego. Obecnie nie planuje powiększenia stada.
– Głównym hamulcem przed powiększeniem stada nie jest obawa o sytuację, jaka się pojawi po odejściu od kwotowania w 2015 r. na rynku mleka, czy też pojemność obory, lecz niewystarczający areał. Na terenie nie tylko naszej gminy brakuje ziemi, są duże problemy nie tylko z jej zakupem, ale i dzierżawą. Nasza wieś jest najbardziej mleczną w gminie, to tu znajduje się najwięcej gospodarstw mlecznych i, co ważne, takich, w których może powoli, ale systematycznie produkcja mleka jest zwiększana – na zakończenie informuje rolnik.
Ireneusz OLESZCZYŃSKI