Z prezesem Stanisławem Jamiołkowskim z Monieckiej Spółdzielni Mleczarskiej rozmawia Krzysztof Wróblewski
Panie prezesie, od kiedy pracuje pan w Monieckiej Spółdzielni Mleczarskiej?
– Funkcję prezesa sprawuję od 1991 roku zaś pracę w MSM zacząłem w grudniu 1987 roku – w dziale technicznym. Wówczas skupowaliśmy około 47 milionów litrów mleka od ponad 4,5 tysiąca dostawców.
A jak obecnie przedstawia się skup mleka? Czy po załamaniu czerwcowym spowodowanym upałami sytuacja wróciła do normy?
– W naszej spółdzielni w każdym miesiącu poziom skupu był wyższy niż w analogicznym okresie roku ubiegłego. Tegoroczna dynamika w skupie mleka wynosi bowiem 5 procent. Obecnie skupujemy około 500 tysięcy litrów mleka dziennie. Planujemy, że w tym roku do spółdzielni– od naszych dostawców, których jest około 1800 – trafi blisko 180 milionów litrów mleka. Skupujemy mleko także z małych gospodarstw, w których trzyma się kilka, względnie kilkanaście krów. Prowadzą je starsi ludzie, którzy chcą dociągnąć do emerytury i wycofać się z produkcji mleka. My im nie przeszkadzamy i na siłę nie likwidujemy punktów schładzania mleka, bowiem część tych małych gospodarstw nie posiada schładzalników zbiornikowych. Pragnę w tym miejscu pochwalić wszystkich dostawców MSM, którzy są wierni swojej spółdzielni. Ta cecha dotyczy także młodszych, tych którzy przejmują gospodarstwa swoich ojców.
Wszyscy starsi dostawcy liczą na to, że po przejściu na emeryturę szybko otrzymają pieniądze z funduszu udziałowego?
– W Monieckiej Spółdzielni Mleczarskiej nie mamy kłopotów z wypłatą udziałów. Po Walnym zaczynamy wypłatę udziałów tym co zaprzestali produkcji mleka w roku je poprzedzającym.
Gdy zaczynał pan pracę, to jaki wówczas był asortyment produkcji?
– Robiliśmy dosłownie wszystko, między innymi: masło, sery, twarogi, śmietany. Nalewaliśmy też mleko. Pracowała również mała proszkownia. W drugiej połowie 1992 roku zaczęliśmy proces przekształcania profilu produkcyjnego, tak by robić długie serie produktów mleczarskich. I ostatecznie ów profil został ukształtowany tak, że już od wielu lat specjalizujemy się w produkcji serów twardych oraz serwatki w proszku. Robimy także mleko w proszku i wynikowo masło oraz sery topione.
Jakie są obecnie zdolności przerobowe MSM?
– Pracuje u nas nowoczesna serownia TETRY, którą modernizujemy w kierunku powiększenia mocy produkcyjnych. Już wkrótce będziemy mogli w niej wytwarzać około 100 ton serów twardych w ciągu doby. W tej serowni robimy takie sery jak: gouda moniecka, aldamer, edamski. Mamy też dwie nowoczesne wieże do produkcji proszków. Ta większa może przerobić nawet milion litrów serwatki dziennie. Zaś na mniejszej robimy też odtłuszczone mleko w proszku – możemy przerobić na niej około 150 tysięcy litrów mleka. Wytwarzamy na niej również białka serwatkowe. Niecałe dwa lata temu oddaliśmy do użytku nowoczesną masłownię opartą na technologii szwajcarskiej, która w ciągu godziny może wytwarzać do 4 ton masła. Pragnę tutaj poinformować, że obecnie w MSM zatrudnionych jest 249 osób.
Obecnie sytuacja ekonomiczna branży mleczarskiej, dodajmy branży, która zawsze, nawet w czasach koniunktury, charakteryzowała się niską rentownością, nie jest najlepsza?
– Bardzo duży wpływ na ceny zbytu, a więc i na ceny skupu, wywiera sytuacja na światowym rynku mleka. Ów wpływ, moim zdaniem, jest dalece większy niż aktualna sytuacja na rynku krajowym. Chociaż w sumie można tutaj mówić o systemie naczyń połączonych. Na rynku światowym zachodzi bowiem szereg zjawisk typu spekulacyjnego. Pewne fundusze finansowe zorientowały się, że na handlu żywnością można szybko dobrze zarobić, nawet więcej niż na rynku nieruchomości. Wspomniane zachowania spekulacyjne związane z handlem produktami mleczarskim można było zauważyć już dawno. Ale ostatnio znacznie się one nasiliły i myślę, że lepiej nie będzie. Musimy się nauczyć z nimi żyć. Trzeba pamiętać, że w naszym kraju spożycie mleka jest nadal na stosunkowo niskim poziomie i mamy olbrzymią nadprodukcję. Zaś zapewne już wkrótce okaże się, że aby nie doszło do zapchania krajowego rynku mleka, będziemy musieli wyeksportować aż 40 procent skupowanego surowca. Oczywiście w postaci produktów z tego mleka wytworzonych. Na branżę nie wpływają też dobrze rosnące ceny energii, które nie tylko podnoszą koszt produkcji w gospodarstwach, ale przede wszystkim koszt jego przetworzenia w zakładach mleczarskich, a energia elektryczna nadal będzie drożała.
Jednak to zagrywki wielkich sieci handlowych sprawiły, że gdy przez ładnych kilka miesięcy – przez prawie pół roku – masło na nowozelandzkiej giełdzie Fonterra drożało, to u nas nie miało to istotnego wpływu na wyższe ceny zbytu. Ale gdy na tej giełdzie ceny masła poszły w dół, to i u nas ceny zbytu spadły?
– Można to skomentować bardzo krótko. Przytoczę tutaj stare przedwojenne przysłowie: lepszy mały handelek niż duży szpadelek. I tak jest też obecnie. Handel bowiem ma zawsze przewagę nad producentem, jest bowiem bliżej konsumenta. Ta przewaga jest teraz znacznie większa. Obecnie handel jest bardzo skoncentrowany i ów proces koncentracji nadal postępuje a branża mleczarska nie jest w stanie odpowiednio zareagować na pewne zagrywki wielkich sieci handlowych. Nie wszystkie spółdzielnie mają też odpowiednie zasoby finansowe i muszą szybko sprzedać swoje produkty, aby mieć pieniądze na wypłaty za mleko, na wynagrodzenia dla załogi czy też spłatę kredytów bankowych. I tym samym stają się zakładnikiem cenowym wielkich sieci handlowych. Pamiętajmy, że opóźnienie wypłat za mleko, to oznaka dużych kłopotów a nawet początek końca funkcjonowania spółdzielni. Świadczą o tym konkretne przykłady.
Na handel wielkościowy narzekają niemal wszyscy rolnicy i przetwórcy w całej Europie. Ale można go ucywilizować. System tzw. cen kierunkowych podstawowych produktów mleczarskich obowiązujący w Niemczech, który działa przy cichym przyzwoleniu rządu, zapewnia nieco większą stabilność ekonomiczną producentom mleka i zakładom przetwórczym?
– Znam ten system. Dobrze, żeby podobne rozwiązanie funkcjonowało w Polsce. Ale uważam, że w naszych realiach takie rozwiązanie byłoby bardzo trudne do wprowadzenia.
A jak obecnie przedstawia się skup mleka? Czy po załamaniu czerwcowym spowodowanym upałami sytuacja wróciła do normy?
– W naszej spółdzielni w każdym miesiącu poziom skupu był wyższy niż w analogicznym okresie roku ubiegłego. Tegoroczna dynamika w skupie mleka wynosi bowiem 5 procent. Obecnie skupujemy około 500 tysięcy litrów mleka dziennie. Planujemy, że w tym roku do spółdzielni– od naszych dostawców, których jest około 1800 – trafi blisko 180 milionów litrów mleka. Skupujemy mleko także z małych gospodarstw, w których trzyma się kilka, względnie kilkanaście krów. Prowadzą je starsi ludzie, którzy chcą dociągnąć do emerytury i wycofać się z produkcji mleka. My im nie przeszkadzamy i na siłę nie likwidujemy punktów schładzania mleka, bowiem część tych małych gospodarstw nie posiada schładzalników zbiornikowych. Pragnę w tym miejscu pochwalić wszystkich dostawców MSM, którzy są wierni swojej spółdzielni. Ta cecha dotyczy także młodszych, tych którzy przejmują gospodarstwa swoich ojców.
Wszyscy starsi dostawcy liczą na to, że po przejściu na emeryturę szybko otrzymają pieniądze z funduszu udziałowego?
– W Monieckiej Spółdzielni Mleczarskiej nie mamy kłopotów z wypłatą udziałów. Po Walnym zaczynamy wypłatę udziałów tym co zaprzestali produkcji mleka w roku je poprzedzającym.
Gdy zaczynał pan pracę, to jaki wówczas był asortyment produkcji?
– Robiliśmy dosłownie wszystko, między innymi: masło, sery, twarogi, śmietany. Nalewaliśmy też mleko. Pracowała również mała proszkownia. W drugiej połowie 1992 roku zaczęliśmy proces przekształcania profilu produkcyjnego, tak by robić długie serie produktów mleczarskich. I ostatecznie ów profil został ukształtowany tak, że już od wielu lat specjalizujemy się w produkcji serów twardych oraz serwatki w proszku. Robimy także mleko w proszku i wynikowo masło oraz sery topione.
Jakie są obecnie zdolności przerobowe MSM?
– Pracuje u nas nowoczesna serownia TETRY, którą modernizujemy w kierunku powiększenia mocy produkcyjnych. Już wkrótce będziemy mogli w niej wytwarzać około 100 ton serów twardych w ciągu doby. W tej serowni robimy takie sery jak: gouda moniecka, aldamer, edamski. Mamy też dwie nowoczesne wieże do produkcji proszków. Ta większa może przerobić nawet milion litrów serwatki dziennie. Zaś na mniejszej robimy też odtłuszczone mleko w proszku – możemy przerobić na niej około 150 tysięcy litrów mleka. Wytwarzamy na niej również białka serwatkowe. Niecałe dwa lata temu oddaliśmy do użytku nowoczesną masłownię opartą na technologii szwajcarskiej, która w ciągu godziny może wytwarzać do 4 ton masła. Pragnę tutaj poinformować, że obecnie w MSM zatrudnionych jest 249 osób.
Obecnie sytuacja ekonomiczna branży mleczarskiej, dodajmy branży, która zawsze, nawet w czasach koniunktury, charakteryzowała się niską rentownością, nie jest najlepsza?
– Bardzo duży wpływ na ceny zbytu, a więc i na ceny skupu, wywiera sytuacja na światowym rynku mleka. Ów wpływ, moim zdaniem, jest dalece większy niż aktualna sytuacja na rynku krajowym. Chociaż w sumie można tutaj mówić o systemie naczyń połączonych. Na rynku światowym zachodzi bowiem szereg zjawisk typu spekulacyjnego. Pewne fundusze finansowe zorientowały się, że na handlu żywnością można szybko dobrze zarobić, nawet więcej niż na rynku nieruchomości. Wspomniane zachowania spekulacyjne związane z handlem produktami mleczarskim można było zauważyć już dawno. Ale ostatnio znacznie się one nasiliły i myślę, że lepiej nie będzie. Musimy się nauczyć z nimi żyć. Trzeba pamiętać, że w naszym kraju spożycie mleka jest nadal na stosunkowo niskim poziomie i mamy olbrzymią nadprodukcję. Zaś zapewne już wkrótce okaże się, że aby nie doszło do zapchania krajowego rynku mleka, będziemy musieli wyeksportować aż 40 procent skupowanego surowca. Oczywiście w postaci produktów z tego mleka wytworzonych. Na branżę nie wpływają też dobrze rosnące ceny energii, które nie tylko podnoszą koszt produkcji w gospodarstwach, ale przede wszystkim koszt jego przetworzenia w zakładach mleczarskich, a energia elektryczna nadal będzie drożała.
Jednak to zagrywki wielkich sieci handlowych sprawiły, że gdy przez ładnych kilka miesięcy – przez prawie pół roku – masło na nowozelandzkiej giełdzie Fonterra drożało, to u nas nie miało to istotnego wpływu na wyższe ceny zbytu. Ale gdy na tej giełdzie ceny masła poszły w dół, to i u nas ceny zbytu spadły?
– Można to skomentować bardzo krótko. Przytoczę tutaj stare przedwojenne przysłowie: lepszy mały handelek niż duży szpadelek. I tak jest też obecnie. Handel bowiem ma zawsze przewagę nad producentem, jest bowiem bliżej konsumenta. Ta przewaga jest teraz znacznie większa. Obecnie handel jest bardzo skoncentrowany i ów proces koncentracji nadal postępuje a branża mleczarska nie jest w stanie odpowiednio zareagować na pewne zagrywki wielkich sieci handlowych. Nie wszystkie spółdzielnie mają też odpowiednie zasoby finansowe i muszą szybko sprzedać swoje produkty, aby mieć pieniądze na wypłaty za mleko, na wynagrodzenia dla załogi czy też spłatę kredytów bankowych. I tym samym stają się zakładnikiem cenowym wielkich sieci handlowych. Pamiętajmy, że opóźnienie wypłat za mleko, to oznaka dużych kłopotów a nawet początek końca funkcjonowania spółdzielni. Świadczą o tym konkretne przykłady.
Na handel wielkościowy narzekają niemal wszyscy rolnicy i przetwórcy w całej Europie. Ale można go ucywilizować. System tzw. cen kierunkowych podstawowych produktów mleczarskich obowiązujący w Niemczech, który działa przy cichym przyzwoleniu rządu, zapewnia nieco większą stabilność ekonomiczną producentom mleka i zakładom przetwórczym?
– Znam ten system. Dobrze, żeby podobne rozwiązanie funkcjonowało w Polsce. Ale uważam, że w naszych realiach takie rozwiązanie byłoby bardzo trudne do wprowadzenia.
- Prezes Stanisław Jamiołkowski oraz Elżbieta Zdanowicz, kierownik Wydziału Produkcji Ogólnej
W województwie podlaskim, które jest mlecznym zagłębiem Polski, z handlem jest nieco lepiej, bowiem sprawnie funkcjonuje Spółdzielnia Obrotu Towarowego. Jego odpowiednik, ale w znacznie mniejszej skali działa na terenie województwa lubelskiego. Ale takich SOT-ów jak ten w Białymstoku, powinno być jeszcze 4 lub nawet 5. Wówczas handel spółdzielczy byłby zintegrowany.
– Na pewno, gdyby było więcej takich podmiotów handlu spółdzielczego, jak białostocki SOT, albo gdyby ów SOT był wiodącym podmiotem w handlu mleczarskim w Polsce, to ceny zbytu produktów mleczarskich byłyby nieco wyższe. Łatwiejsze by były bowiem negocjacje z wielkimi sieciami handlowymi. Chciałbym tutaj też zauważyć, że taka integracja handlu spółdzielczego wymagałaby zgody wszystkich liczących się na rynku spółdzielni mleczarskich. Jak na razie prawie wszyscy wybierają bezpieczne rozwiązanie: własny handel i wielość odbiorców, bowiem uzależnienie się od jednego odbiorcy – jak to miało miejsce w sytuacji Zakładów Mięsnych Kania – oznacza bardzo duże problemy. W wypadku MSM białostocki SOT jest jednym z kanałów sprzedaży.
Dla podlaskich spółdzielni bardzo dobrym kanałem sprzedaży była Rosja?
– Tak też było w przypadku MSM. Nasze sery sprzedawały się dobrze w Rosji. Oczywiście chciałbym, aby rynek rosyjski został ponownie otwarty dla polskich produktów mleczarskich. Ale racjonalnie rzecz biorąc, to jest tylko moje chciejstwo. Na rynek rosyjski łatwego powrotu nie będzie i to nie tylko z powodów politycznych. Rosja forsownie rozwija swoje mleczarstwo. Zaś z eksportu wyrobów mleczarskich do Rosji żyje bardzo dobrze Białoruś, która ma łatwy dostęp do tego rynku i uzyskuje dobre ceny. My swoje sery sprzedajemy po 3 euro, zaś białoruski producent podobne sery na rynku rosyjskim lokuje po 5 euro za kilogram. Trzeba powiedzieć, że białoruska branża mleczarska dysponuje bardzo nowoczesnymi zakładami przetwórczymi, których zdolności przerobowe zwiększają się z roku na rok podobnie jak produkcja mleka. Tylko niecałe 30 procent mleka skupowanego w tym kraju jest lokowane na rodzimym rynku, zaś 70 procent mleka – oczywiście liczonego w ekwiwalencie wyrobów – trafia na rynek rosyjski.
Panie prezesie, na zakończenie naszej krótkiej rozmowy, pozwolę sobie na dłuższy wywód. Otóż, dosłownie kilkanaście dni temu wreszcie miał miejsce ostateczny i jednocześnie szczęśliwy finał tzw. sprawy prezesa Stanisława Jamiołkowskiego. Został pan bowiem prawomocnie – po 12 latach ciężkiej i wydawało się, że i beznadziejnej walki, oczyszczony z niegodziwych zarzutów. Po prostu, pewna osoba chciała wykorzystać system sprawiedliwości w imię obrony swoich partykularnych interesów. W pana obronie stanęli monieccy rolnicy, pracownicy i prawie cała spółdzielcza branża mleczarska. I tak: jeszcze wtedy wiceprezes KZSM Waldemar Broś, powołał Komitet Obrony Godności i Honoru prezesa Jamiołkowskiego. Cały Zespół Redakcyjny „Poradnika Rolniczego” stanął za panem murem. Wymownym przykładem jest tutaj postawa świętej pamięci redaktora Wiesława Nogala. A przecież lokalne media – i nie tylko te – były delikatnie rzecz biorąc bardzo nieobiektywne w tej sprawie. Na zakończenie chciałbym panu w imieniu całego zespołu redakcyjnego „Tygodnika Poradnika Rolniczego” powiedzieć: Jesteśmy dla pana pełni uznania za to, że w okresie tej 12-letniej walki znalazł pan czas i zdrowie, aby jeszcze bardziej rozwinąć nowoczesny potencjał produkcyjny MSM. Co sprawiło, że ekonomiczne fundamenty spółdzielni zostały znacznie umocnione, bo przecież fundusze własne wynoszą ponad 160 mln zł, a inne wskaźniki ekonomiczne są też wzorcowe – taka jest opinia uznanych autorytetów m.in. dr. Jana Dworniaka, a przecież MSM jest to spółdzielnia głównie małych i średnich gospodarstw rodzinnych.
– Powiem krótko: jestem obecnie bardzo szczęśliwym człowiekiem. Nie chcę też rozdrapywać starych ran. Pragnę się skoncentrować na przyszłości. To znaczy na pracy na rzecz dobra Monieckiej Spółdzielni Mleczarskiej. Mam już w głowie plan dalszego rozwoju naszej spółdzielni. Jestem pewny, że pracy mi nie zabraknie – aby zdrowie dopisało. Dziękuję wszystkim tym, którzy we mnie wierzyli.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmowa nie autoryzowana.