Pisze, że Rafał Stachura, prezes Lubelskiego Związku Hodowców Bydła i Producentów Mleka, który rozpoczął dyskusję na temat niejasności w statucie PFHBiPM jest słabym biznesmenem. Jakby nie zauważał, że spółka, którą kieruje, dziennie produkuje 22 tys. litrów mleka. Każdy fachowiec z takiej informacji wyciągnie odpowiednie wnioski. Chyba że prezydenci Federacji i jej rzecznik fachowcami nie są. Jedynym „grzechem” Rafała Stachury są jego propozycje zmian w statucie Federacji, które mają tę organizację uczynić uczciwszą i bardziej przejrzystą.
Rzecznik Federacji pisze, że „HiChB” nie jest na sprzedaż i „pozostaniemy lojalni naszym ideom”. Czyli jakim? Stanisław Kautz, prezes spółki Polska Federacja, wydawcy „HiChB” twierdzi w rozmowie na łamach pisma, że jego rekordowe wynagrodzenie to „premia za sukces finansowy”. A na czym ten sukces polega? Na tym, że zysk spółki wzrósł w 2015 roku o 17,7 tys. zł w porównaniu do 2014 r., a wynagrodzenie prezesa zwiększyło się o 148,3 tys. zł do 746 tys. zł. Tak, to jest finansowy sukces Stanisława Kautza, ale nie spółki, którą kieruje.
Rok wcześniej wynagrodzenie prezesa Kautza wzrosło z 396 tys. zł (w 2013 r.) do 597 tys. zł (2014 r.), czyli o 201 tys. zł. Domyślamy się, że to premia za spadek zysku ze 111 tys. zł do 65 tys. zł. I tym razem sukces odniósł prezes Kautz. Czy o lojalność takim ideom chodzi rzecznikowi Federacji? Jeśli tak, to rozumiemy, dlaczego całym sercem angażuje się w obronę obecnych władz.
Kautz we wspomnianej rozmowie powiedział „Od początku pracy w spółce, tj. od 2008 do 2011 roku, praktycznie nie otrzymywałem wynagrodzenia. Był to najcięższy okres rozwoju firmy (…)”. Panie prezesie Kautz, w tym czasie pan zarobił 325 tys. zł (szczegóły w tabeli). I po co tak kłamać?! Chyba że dla pana średnio 8300 zł miesięcznie, to żadne wynagrodzenie. No tak, przy 60 tys. zł miesięcznie ledwie panu starczało na waciki.
R. Iwański nie po raz pierwszy insynuuje złą sytuację finansową „Tygodnika Poradnika Rolniczego”. Wprowadza Czytelników w błąd sugerując, że „Tygodnik Poradnik Rolniczy” nie przynosi dochodów, że dobra sytuacja finansowa PWR może być zasługą innych tytułów. Oczywistą rzeczą jest, że na wynik finansowy PWR składają się poszczególne wydawane przez nie tytuły. Śpieszymy jednak donieść panu Iwańskiemu, że znaczny jest tu udział „Tygodnika Poradnika Rolniczego”. Najlepiej świadczy o tym wysokość nakładu i poziom sprzedaży TPR. Dane te może p. Iwański uzyskać w Związku Kontroli Dystrybucji Prasy i porównać je do wyników miesięcznika, którym kieruje. My, niestety, zrobić tego nie możemy, jako że „Hodowla i Chów Bydła” nie są poddane kontroli ZKDP, a na udzielenie odpowiedzi w tej sprawie przez redaktora Iwańskiego i władze spółki Polska Federacja nie liczymy.
Dla informacji, nakład tego wydania wynosi 75 200 egzemplarzy. Czekamy na jakieś oficjalne dane potwierdzające 25 tys. nakład „Hodowli i Chowu Bydła” wystarczy nam kilka kopii faktur za druk poszczególnych numerów.
Z wielką troską i ze zdziwieniem, a także z ironicznym uśmiechem, redaktorzy
naczelni TPR (na zdjęciu), przyjęli wynurzenia red. Radosława Iwańskiego i dyr. Stanisława Kautza, opubikowane w nr. 4 biuletynu „Hodowla i Chów Bydła”
Cieszymy się, że w 2013 r. Czytelnicy zaakceptowali połączenie dwóch pism: „Tygodnika Rolniczego” i „Poradnika Rolniczego”. Nowe czasopismo bardzo szybko zdobyło zaufanie Czytelników i do dziś pozostaje największym pismem rolniczym w Polsce. Radosław Iwański kłamie pisząc o rzekomym zadłużeniu „Poradnika Rolniczego” w momencie nabycia go przez Polskie Wydawnictwo Rolnicze. Sytuację finansową wydawnictwa „Promark” wydawcy „Poradnika Rolniczego” szczegółowo badała firma Rödl & Partner, międzynarodowa spółka zajmująca się doradztwem prawnym i finansowym i wydała bardzo dobrą opinię.
Widać, że p. Iwański nie może przeboleć faktu, że „Tygodnik Poradnik Rolniczy” (podobnie jak wcześniej „Poradnik Rolniczy”) jest rozprowadzany za pośrednictwem spółdzielni i prywatnych firm mleczarskich, bo po raz kolejny wraca do tematu. Przypominamy, że każdy rolnik, który otrzymuje gazetę przez mleczarnię, ma na fakturze wyszczególniony koszt jej zakupu. Czyżby p. Iwański zazdrościł nam skutecznej formy dystrybucji? Bo trzeba pamiętać, że PFHBiPM kupuje „HiChB” od spółki Polska Federacja płacąc około 2 mln zł rocznie (dane z 2015 r.). Swoją drogą, patrząc z perspektywy wydawcy, uważamy, że Federacja płaci za „Hodowlę i Chów Bydła” zbyt dużo. Jeśli prezes Kautz się zgodzi, to po koleżeńsku udzielimy konsultacji jak naprawić tę sytuację. Naszym zdaniem, w ciągu 18 miesięcy można z tego „biuletynu” zrobić perełkę, która będzie przynosić związkom hodowców bydła zysk. Naprawdę chcemy pomóc bez żadnych pieniędzy i bez ideologicznych podtekstów. Chyba że wykładanie dużych pieniędzy na wydawanie tego biuletynu ma jakiś ukryty sens?
W tekście rzecznika Federacji padają mocne słowa – o śmieszności, o uporczywym szukaniu taniej sensacji, a nawet prowokacji oraz ataku na PFHBiPM. Dla niego nie liczą się uchwały 9 regionalnych związków hodowców bydła, listy ich prezesów, autoryzowane rozmowy z członkami zarządów. To za mało, aby ich wysokości prezydenci Polskiej Federacji Hodowców Bydła i Producentów Mleka zauważyli, że polscy rolnicy, oddani członkowie Federacji, mają dość sytuacji, jaka panuje w tej organizacji.
Najwyraźniej bardzo denerwuje p. Iwańskiego, że wreszcie – w przeciwieństwie do innych wymienionych przez niego tytułów prasowych – jakaś redakcja zainteresowała się tym, co dzieje się w PFHBiPM i założonej przez nią spółce. Czyżby dlatego, że ujawniamy nieprawidłowości, o których p. Iwański, rzecz jasna woli nie wspominać? Nie stać go nawet na to, by napisać, że nos koledze z zarządu rozkwasił nie kto inny tylko Krzysztof Banach, wiceprezydent PFHBiPM i szef rady nadzorczej spółki Polska Federacja. Oto przykład prawdziwej rzetelności dziennikarskiej. Jasne, że kwestie dotyczące organizacji zrzeszającej hodowców bydła i producentów mleka rozstrzygną sami hodowcy. Warto jednak, by mieli wiedzę na temat tego, co się w tej organizacji dzieje.
Krzysztof Wróblewski
Paweł Kuroczycki