Zamienił stolicę na jałowice i krowy
– Kiedy podjąłem decyzję o powrocie z Warszawy i prowadzeniu gospodarstwa oczywiste było, że w dotychczasowych warunkach, bez budowy nowego obiektu nie da się na dłuższą metę prowadzić produkcji mleka. Od początku wiedziałem, że muszę wybudować oborę wolnostanowiskową z robotami udojowymi. Stwierdziłem bowiem, że sam nie jestem w stanie wydoić ponad 100 krów, a o dobrych pracowników ciężko. Zastanawiałem się tylko, jakiego robota wybrać i ostatecznie zamontowane zostały urządzenia firmy GEA. Postawiłem na rozwiązanie z ruchem kierowanym, w którym krowy po doju idą do stołu paszowego oraz na najbliżej zlokalizowany serwis – wyjaśnia Szymon Piskórz.
W starej oborze państwa Piskórzów mieściło się maksymalnie 35 krów, a przed uruchomieniem nowej obory 10 krów utrzymywano w stodole. Dziś hodowca podkreśla, że roboty spełniły jego wcześniejsze oczekiwania.
– Nie wyobrażam sobie teraz, żeby przyjść do obory i doić krowy przewodówką, bo na hali nie doiłem i nie mam porównania. W oborze z robotem co prawda trzeba też być i doglądać czy wszystko przebiega prawidłowo, tyle że odchodzi praca...