Krowy tak spokojne, że nie trzeba im usuwać rogów!
– Wielu hodowców ze względów bezpieczeństwa usuwa rogi swoim podopiecznym. My tego nie robimy chcąc oszczędzić zwierzętom stresu i bólu. Ponieważ krowy są spokojne i zrelaksowane nie dochodzi do groźnych sytuacji, na co wpływ ma na pewno muzyka. Zaobserwowaliśmy, że krowy przyzwyczajone do nieustannej muzyki znacznie spokojniej reagują na każdy inny odgłos czy nawet hałas. Natomiast reakcje były zdecydowanie bardziej raptowne, gdy w oborze panowała cisza, a nagle coś wzbudziło niepokój krów – wyjaśnił Przemysław Kolasa dodając, że w ostatnim czasie zaobserwował, iż u młodszych pokoleń krów znacznie szybciej rosną rogi. Hodowca zastanawia się czy ma to związek z ich genetyką, a może żywieniem.
Stodoła dla jałówek
Obora uwięziowa przeznaczona dla krów dojnych posiada 33 legowiska ścielone słomą, do których doprowadzono dojarkę przewodową wyposażoną w 4 aparaty udojowe. Obornik wypychany jest za pomocą ciągnika Ursus C-330 z ładowaczem czołowym. Zdaniem Przemysława Kolasy, to najszybszy i najprostszy sposób na przemieszczenie obornika z obory na płytę gnojową oraz dobra forma wykorzystania starszego ciągnika, prostego w naprawie i taniego w eksploatacji.
– Obora, którą wybudowali rodzice ma już 40 lat, a my ją przerobiliśmy, aby ułatwić sobie codzienną pracę przy krowach, tzn. tak, aby można było wjechać wozem paszowym. W tym celu odwróciliśmy legowiska, żeby krowy stały zwrócone do siebie głowami, a nie zadami. Dzięki temu po środku obiektu uzyskaliśmy jeden szerszy stół paszowy. Wcześniej były to dwa bardzo wąskie stoły paszowe usytuowane przy ścianach bocznych – wyjaśnił Przemysław Kolasa.
Na potrzeby jałówek i opasów rolnik zaadoptował stodołę, gdzie bydło chodzi luzem w obszernych kojcach grupowych. Z kolei cielętnik urządzono w drewnianej wiacie przylegającej do szczytowej ściany stodoły.
– Opasy będziemy chować jeszcze tylko w tym roku, gdyż chcemy odchowywać więcej jałówek. Obecnie wystarcza nam własnego materiału hodowlanego na remont stada, a w przyszłości może uda się sprzedawać nadwyżki jałowic cielnych – przyznał rolnik, który do inseminacji wybiera głównie nasienie od buhajów rasy hf. Robił też pierwsze próby z nasieniem seksowanym, ale nic z tego nie wyszło, bo pokryte sztuki się nie zacieliły, a na powtórki wybrał już nasienie tradycyjne.
- Po modernizacji obory można do niej wjechać i rozdać paszę za pomocą wozu paszowego
- Paszowóz napędza ciągnik Ursus C-360
- Jałówki w zaadaptowanej stodole
W oborze pracują poczciwe Ursusy
Dawka TMR powstaje w pionowym wozie paszowym Kongskilde o pojemności 8 m3. W jej skład wchodzą takie pasze jak: sianokiszonka, kiszonka z kukurydzy, siano, pasze treściwe, a także 2 kg soli na każdą krowę.
– Do napędzania paszowozu wykorzystujemy kolejny ze starszych ciągników, jakim jest Ursus C-360. Podobnie jak trzydziestka używana do usuwania obornika, jest to idealny ciągnik oborowy. Starszych ciągników nie szkoda na trudne warunki, a części są tanie, wszędzie dostępne i samemu można je naprawić – stwierdził Przemysław Kolasa.
- Cielętnik w postaci drewnianej wiaty
Dawka TMR stosowana jest od ponad trzech lat, a krowy na przyzwyczajenie się do nowego systemu żywienia potrzebowały 2 miesięcy. Po tym czasie nastąpiła zwyżka produkcji mleka w ilości 100 l dziennie, co przy 30 krowach daje ok. 3 l na sztukę.
– Stosując te same pasze, ale pocięte i wymieszane wpłynęliśmy na zwiększenie ich pobrania. Zaczęło zostawać znacznie mniej niedojadów. To w głównej mierze wpłynęło na wzrost wydajności naszych krów, ale również dostępność paszy przez całą dobę, co przy żywieniu tradycyjnym było trudne do spełnienia. Przy dawce TMR krowy pasze pobierają wolniej, ale przez dłuższy czas – wyjaśnił hodowca.
Ostatni na stacji
W gospodarstwie Przemysława Kolasy od prawie 20 lat funkcjonuje stacja schładzania mleka OSM WART-MILK.
– Na początku przywoziło do nas mleko 12 mniejszych okolicznych dostawców, a teraz już tylko jeden, ale i tak przyjeżdża samochód po nasze mleko, którego miesięcznie mamy ponad 22 tys. l. Stacje schładzania wykruszają się naturalnie, bo mniejsi producenci kończą produkcję lub ją rozwijają i przechodzą na odbiór bezpośredni. Jednak dobrze, że jeszcze są w naszej spółdzielni i nikomu nie zabiera się możliwości na dodatkowy dochód z mleka – powiedział Przemysław Kolasa dodając, że współpraca z sieradzką mleczarnią układa się bardzo dobrze, gdyż jest to solidny partner, płacący zawsze na czas, przy zadowalającej cenie mleka. Jedyne co go martwi to rosnące ceny pasz białkowych, natomiast posiada bardzo duże zapasy kiszonki z kukurydzy.
- Anna i Przemysław Kolasowie gospodarują na 40 ha (10 ha własnych i 30 ha dzierżawy) we wsi Ruda (gm. Sieradz). Mają dwie córki: Zuzię i Kalinę. Uprawiają kukurydzę, pszenicę, mieszanki zbożowe oraz łąki. Utrzymują 70 sztuk bydła, w tym 33 krowy. Miesięcznie dostarczają ponad 22 tys. litrów mleka do Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej WART-MILK w Sieradzu. Stado od 10 lat objęte jest oceną użytkowości mlecznej, a średnia wydajność laktacyjna wynosi 8700 kg mleka.
Na zdjęciu rodzina Kolasów wraz z Małgorzatą Jasek – kierownik działu skupu OSM WART-MILK (druga z prawej)
Brak powierzchni magazynowej spowodował, że rolnik sprzedaje ziarno pszenicy, a dla krów zakupuje gotowe pasze treściwe. Jednak już niedługo ma się to zmienić. Póki co magazynuje tylko mieszanki zbożowe na paszę dla jałówek.
– Złożyliśmy wniosek na dofinansowanie budowy magazynu paszowego o powierzchni 15x30 m, ponieważ chcemy śrutować własną pszenicę i na jej bazie dodając komponenty białkowe, minerały, witaminy i inne dodatki, sporządzać mieszankę treściwą dla krów. Będzie trochę taniej i sam zdecyduję, jakich użyć komponentów i w jakich proporcjach – zakończył Przemysław Kolasa.
Andrzej Rutkowski
Zdjęcia: Andrzej Rutkowski
Zdjęcia: Andrzej Rutkowski