Światowa produkcja mleka spada
W Australii nastąpiła redukcja o 6,3%, w Nowej Zelandii o 6,1%, w Stanach Zjednoczonych o 1,6%, w Unii Europejskiej o 0,7%, a w Wielkiej Brytanii o 1,9%. Ponadto, zanotowano zmniejszenie dostaw m.in. w Irlandii, Niemczech oraz Holandii o odpowiednio 4,1%, 2,2%, 2,2% oraz o 2,7%.
W kwietniu 2022 roku zgodnie z danymi z Eurostat w Unii Europejskiej skupiono 12 688,6 tys. ton mleka, tj. o 0,5% mniej niż w marcu i aż o 1,6% mniej niż w kwietniu 2021 r.
Co istotne, pięciu liderów produkcji mleka Unii Europejskiej (Niemcy, Francja, Holandia, Włochy i Polska), w kwietniu 2022 r. łącznie skupiło 8 213,5 tys. ton mleka, a było to o 1,7% mniej niż przed rokiem. W krajach tych wytworzono 64,7% całego unijnego mleka.
Pomimo rosnącej produkcji mleka w Polsce z rynku znikają mleczarnie
W Polsce jednak produkcja wciąż rośnie. Zgodnie z danymi Głównego Urzędu Statystycznego (GUS) w ciągu pierwszych pięciu miesięcy bieżącego roku skupiono o 2,2% więcej mleka niż w analogicznym okresie 2021 roku. Zagadnienie wzrostu produkcji w kraju wymaga odniesienia nie tylko do chłonności rynku zewnętrznego, ale i krajowych realiów.
Aktualnie, zgodnie z opublikowanym przez GUS Rocznikiem Statystycznym Przemysłu, przetwórstwem mleka w ubiegłym roku zajmowało się 109 podmiotów. Oznacza to, że w ciągu roku z mapy Polski ubyło kolejnych 6 mleczarni.
Wobec dużego rozproszenia i rozdrobnienia produkcji w niektórych obszarach kraju istnienie tych podmiotów skupowych jest konieczne, bo są one, obok gospodarstw rolnych, gwarantem utrzymania niezależności żywnościowej. Równocześnie, przedmiotem toczącej się od tygodni debaty jest postulat wpisania sektora mleczarskiego do infrastruktury krytycznej kraju.
W ślad za tym, państwo powinno dać wyraz zrozumienia tej potrzeby również w wymiarze ekonomicznym, ponieważ główną przyczyną likwidacji zakładów były wysokie koszty produkcji. Powinny się zatem pojawić rozwiązania systemowe, na wzór tych, które istnieją w innych branżach.
Idea rozproszonych specjalnych stref ekonomicznych
Przykładem mogą być Specjalne Strefy Ekonomiczne (SSE), czyli wyodrębnione administracyjnie obszary w Polsce, w których prowadzenie działalności gospodarczej odbywa się na szczególnych, korzystnych warunkach.
Po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej mechanizm kwotowania produkcji mleka miał odpowiadać przede wszystkim za wyrównanie szans między regionami, zachowując produkcję w każdym województwie.
Jak pamiętamy, początkowo kwotę mleczną można było sprzedać wyłącznie w obrobię województwa. Finalnie jednak nie zdało to egzaminu, a dziś kwoty kojarzą nam się wyłącznie z wielkimi karami, które producenci musieli zapłacić za ostatni rok obowiązywania kwotowania produkcji mleka, czyli za rok kwotowy 2014/2015.
Dla przemysłu rolno-spożywczego można byłoby stworzyć odrębne przepisy, odpowiadające specyfice rynków rolnych. Można zatem połączyć koncepcje Infrastruktury Krytycznej oraz Specjalnych Stref Ekonomicznych, tworząc Rozproszone Specjalne Strefy Ekonomiczne, w których zakłady uzyskiwałyby preferencje, które istotnie obniżałyby bieżące koszty produkcji. Ideę Rozproszonych Specjalnych Stref Ekonomicznych można byłoby adoptować również na terenach, gdzie rolnicy planują swoje inwestycje, np. planując budowę wielkich ferm. Inwestorom nie jest jednak łatwo, bo muszą zmagać się nie tylko z oporem aparatu urzędniczego, ale i protestami nowych mieszkańców wsi. Osoby, które przeprowadziły się z miasta na wieś mają nieco inne, od jej "rdzennej ludności", postrzeganie terenów wiejskich. Wieś kojarzy się z ukojeniem, zielenią, a nie z… produkcją rolną.
Na rodzących się w ten sposób sporach kapitał polityczny budują jedynie organizacje ekologiczne, które wobec braku obiektywnych argumentów tylko czekają na pretekst do działania.
Pomysł rozproszonych stref ekonomicznych nie wiązałby się jedynie z preferencjami dla inwestorów, ale również z perspektywą zażegnania tego typu sporów, bo tereny inwestycyjne nie sąsiadowałyby z osiedlami mieszkaniowymi.
Na produkcji i przetwarzaniu poprzestać nie można, bo produkt trzeba skutecznie dostarczyć i sprzedać konsumentowi. Pozostaje więc przekonać decydentów, żeby rozszerzyć inicjatywę Polskiej Grupy Spożywczej (PGE) o konieczność wyszukiwania dla branży stabilnych kanałów zbytu. Wbrew pozorom, możliwości jest tu wiele, a niektóre z nich nasuwają się same. Jedną z nich są państwowe spółki, jak np. Orlen czy Lotos.
Obserwując kraje, w których spożycie mleka jest znacząco większe od tego, które notuje się w Polsce, mleko i jego przetwory są równie powszechne jak Coca-Cola. Gama produktów też imponuje swym rozmachem, bo z czegoś przecież znacznie większa konsumpcja się bierze.
Jarosław Malczewski
Zdjęcie: Archiwum
Artykuł ukazał się w Tygodniku Poradniku Rolniczym 30/2022 na str. 84. Jeśli chcesz czytać więcej podobnych artykułów, już dziś wykup dostęp do wszystkich treści na TPR: Zamów prenumeratę.