– Większa kubatura i wydajna wentylacja kalenicowa sprawiły, że nasze problemy z mastitis odeszły w niepamięć. W starych stropowych budynkach co rusz któraś krowa łapała zapalenie. Innym problemem było to, że krowy utrzymywaliśmy aż w 4 różnych miejscach, zatem konwie z mlekiem trzeba było nosić na dość dużych odległościach zanim biały surowiec trafił do schładzalnika. Mało tego, nie wszędzie była bieżąca woda i również nosiliśmy ją w wiadrach. To była bardzo ciężka praca. Teraz mleko samo płynie, wystarczy przekładać aparaty udojowe, a wodę wedle potrzeb krowy pobierają z poideł – powiedział Władysław Musiał.
Jałówki z własnego chowu są wydajniejsze
Początkowo Gabriela i Władysław Musiałowie myśleli, że w nowej oborze zmieszczą się zarówno krowy, jak i jałówki. Jednak życie wszystko zweryfikowało, dziś mają już 46 krów, czyli dokładnie tyle ile legowisk w prawie 2-letniej uwięziówce. Pozostałe 12 jałowic korzysta ze starych budynków.
Był czas, że kupowali jałówki z ogłoszeń oraz na aukcjach, ale nie wszystkie się sprawdziły, dlatego wolą te własnego chowu. Od kiedy przeszli do nowego budynku wrócil...