Handel nigdy nie traci
– To instytucja, która, miejmy nadzieję, nam pomoże. W ostatnim roku spółdzielnie straciły bardzo dużo, a handel nie, handel nigdy nie traci – powiedział na początku spotkania Waldemar Broś, prezes KZSM. Dodał on, że spółdzielczość mleczarska to jedyny sektor, który surowiec pozyskuje codziennie.
– To jest żywy surowiec, który musi spełniać surowe wymagania jakościowe. Codziennie musi on zostać przetworzony i sprzedany. To miliony litrów mleka, jogurtów, kefirów i maślanki dziennie – dodał Broś.
Zapowiedział jednocześnie, że KZSM od nowego ministra środowiska będzie domagać się korekt w przepisach dotyczących recyklingu. W czasie dyskusji nad przepisami dotyczącymi odpadów z tworzywa sztucznego opłata za kilogram tworzywa podniesiona została z 1 grosza do 20 groszy za kilogram, a więc dwudziestokrotnie.
Współpraca spółdzielni mleczarskich z sieciami handlowymi powinna odbywać się na ludzkich warunkach
– Nie twierdzę, że sieci są nam niepotrzebne, ale powinniśmy z nimi współpracować na ludzkich warunkach – podkreślił Waldemar Broś, wracając do tematu spotkania.
Jak zaznaczył Jacek Marczak, UOKiK wydawał do tej pory decyzje dotyczące między innymi tzw. rabatów retro (naliczanych po wykonaniu umowy, przy czym dostawca nie wiedział, jaki rabat naliczy sieć), opóźnień w płatnościach i polityki rabatowej czy zapłaty za dostawy z magazynów centralnych.
– Niemal każda z tych spraw jest precedensowa – podkreślał Marczak. – Po drugiej stronie mamy korporacje, ważnych uczestników rynku, potrzebnych konsumentom i dostawcom. Naszym zadaniem jest badanie, czy umowy z nimi są uczciwe. Do 2017 r. nie było przepisów pozwalających z nimi walczyć, przedsiębiorca mógł pozwać sieć do sądu cywilnego wypowiadając jej de facto wojnę – mówił Jacek Marczak. – Dziś mówimy o tym, aby skłonić sieci do zaprzestania nieuczciwych praktyk bez konfrontowania firm z nimi.
Jak podkreślił przedstawiciel UOKiK, kary nakładane na sieci są bardzo surowe, bo nawet kilka procent od ich olbrzymich obrotów to ogromne sumy.
Jak wyjaśniał Marczak, prezes UOKiK wydaje decyzję, która zaskarżana jest przez sieć handlową do sądu.
– W sądzie stajemy naprzeciw największych i najlepszych kancelarii prawnych w Polsce – mówił. – Staramy się angażować w sprawy, które jesteśmy w stanie wygrać. Widzimy, że samo wydanie decyzji jest już poważnym ostrzeżeniem dla sieci, które praktyki należy zmienić.
Jak zaznaczył, Urząd dostaje niestety niedużo sygnałów z branży mleczarskiej dotyczących relacji dostawców produktów z dużymi odbiorcami.
– Wynika to zapewne z obawy przed zemstą handlową. Odbieramy także sygnały, które nie spełniają wymogów formalnych – mówił przedstawiciel UOKiK. – Otrzymaliśmy także sygnały z KZSM. M.in. sprawa Auchan wynika z takiej inspiracji, jest to więc duża zasługa związku. Zaproponowałem więc spotkanie z prezesem Brosiem, aby branża wzięła udział w anonimowej ankiecie. Chodzi o to, aby osoba reprezentująca dostawcę sieci mogła w tej ankiecie potwierdzić, czy spotkała się z danymi praktykami, czy nie.
Sprawa jest bardzo ważna, bo przez sieci przepływa 60% produktów spożywczych sprzedawanych w handlu detalicznym w Polsce.
Jacek Marczak zapewnił, że UOKiK ma już wstępnie sformułowaną ankietę.
– Chcemy ją dopracować i z tego powodu zwróciliśmy się do KZSM, ze względu na aktywność w reprezentowaniu swoich członków. Są inne organizacje, nie wszystkie są tak aktywne.
Jak dodał, każda ze spraw dotyczących sieci miała inne źródło, sprawa Biedronki wynikła z anonimowego sygnału.
– Wiemy, że problemów jest dużo, a nie wiemy, że istnieją problemy sygnałów. Po takiej ankiecie uzyskamy informacje, które pozwolą nam dociekać, w których sieciach zdarzają się nadużycia – mówił Marczak. – W każdej sieci jest inaczej, nie można generalizować, państwa doświadczenia też zapewne są różne.
Istotnym problemem jest poruszona wyżej obawa przed tzw. zemstą handlową.
– Decyzja prezesa UOKiK idzie do sądu. Nie możemy na świadków powoływać dostawców, bo mogą stracić odbiorcę. Sieć natomiast powołuje własnych świadków, którzy są zadowoleni ze współpracy i mówią, że nie mieli żadnych problemów we współpracy z siecią, a nawet jeśli były, to oni się na to godzili i im to nie przeszkadzało – wyjaśniał Jacek Marczak.
Istotny pogląd
W związku z tym, UOKiK chce zwrócić się do organizacji zrzeszających m.in. zakłady mleczarskie w sprawie tzw. istotnego poglądu w sprawie. To pisemne stanowisko prezesa UOKiK, w którym przedstawia on argumenty i poglądy ważne dla danego sporu.
– Badamy, czy organizacje społeczne mogą występować z takim poglądem przed sądem, aby w państwa imieniu KZSM mógł w sądzie występować – stwierdził Marczak.
Waldemar Broś podkreślił, że nawet największe spółdzielnie mają ogromny problem w negocjacjach z sieciami.
Gdy przyszła kolej na wypowiedzi zgromadzonych w siedzibie KZSM przedstawicieli spółdzielni mleczarskich, zwracali oni m.in. uwagę na ogromne marże stosowane w handlu przez sieci.
– Produkt na półce jest dwa razy droższy niż wówczas, gdy wychodzi z zakładu. Sieci nie chcą w ogóle dyskutować na temat marż, twierdząc, że to nie jest sprawa dostawcy. Jakie mamy w tym względzie prawa? – pytał jeden z prezesów spółdzielni.
– Jesteśmy obciążani karami za niewywiązanie się z dostaw, natomiast pozycja sieci w umowie jest taka, że ona może towar zamówić i odebrać bądź nie. Te umowy są jednostronne – dodał kolejny przedstawiciel spółdzielni.
Wskazywano także na tzw. marże logistyczne, czyli obciążanie dostawców kosztami transportu ich produktów.
Prezes Broś zwrócił uwagę na częstą praktykę sieci, które – aby wywrzeć na jakimś dostawcy presję – podnoszą cenę jego produktów, aby pozostały niesprzedane. Ten argument jest następnie wykorzystywany w negocjacjach.
Jacek Marczak, wyjaśniał, że UOKiK robi to, na co zezwalają przepisy.
Marże poza zasięgiem
– Ingerencji w ceny przepisy nie przewidują – mówił Marczak. – Prowadziłem sprawę suplementów diety produkowanych z jęczmienia, który przeceniony był z 400 zł na 60 zł. Jak się okazało, surowiec kosztował 60 groszy – przytoczył dość drastyczny przykład marży. – Zdajemy sobie też sprawę z tego, że państwa dostawcy też chcieliby zarobić jak najwięcej. W tej sytuacji regulacje dotyczące marż mogłyby być mieczem obosiecznym. Rozumiem, że to jest państwa biznes i kwestia przeżycia na rynku, ale nie możemy ingerować w marże. Są oczywiście przepisy dotyczące cen dumpingowych, ale tu trzeba udowodnić, że ktoś sprzedaje poniżej ceny zakupu. UOKiK może kwestionować ceny rażąco wysokie, jeśli jest narzucone przez przedsiębiorstwo mające pozycję dominującą, a na rynku spożywczym nikt nie zbliża się do poziomu 40%, który stosujemy, jeśli jest domniemanie pozycji dominującej.
Dodał także, że brak obowiązku odbioru produktów to jest problem, który Urząd dostrzega i przyjrzy się temu.
– W innych branżach spotykaliśmy się z tym problemem. Taki problem może znaleźć zrozumienie przed sądem – dodał.
Mleczarze zwracali też uwagę na narastający problem marek własnych.
– Są przypadki historyczne, że ktoś został z nietypowym opakowaniem i gramaturą pod określonego odbiorcę, ale nie mogliśmy sprawy podjąć, bo się przedawniła – mówił Marczak.
Waldemar Broś podkreślił, że KZSM jako jedyny związek zajmował się problemem marek własnych.
– Minister Telus zgodził się z naszymi propozycjami. Dopracowaliśmy je, ale nadeszły wybory i zmiana władzy – wyjaśniał. – Mam nadzieję, że nowy minister rolnictwa uwzględni postulaty naszego środowiska.
W obronie tożsamości
Jak mówił Jacek Marczak, handel opiera się na pewnej swobodzie. Przepis dotyczący marek własnych jest w ustawie o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji, ale odnosi się tylko do sklepów dyskontowych, i tu pojawia się pytanie: co to jest sklep dyskontowy? Przepis limituje wprowadzanie do obrotu produktów pod markami własnymi do ilości przewyższającej 20% wartości obrotów, ale wszystkimi sprzedawanymi wyrobami. Sensownie sformułowany przepis mógłby pomóc to uregulować. To samo dotyczy wędlin i przetworów mięsnych.
– Granice muszą być ustalone, bo inaczej stracimy naszą tożsamość. Rolą państwa jest ochrona własnych producentów – wtrącił Broś.
Dyrektor Marczak stwierdził, że może i sieci trzymają się pułapu 20%, ale w ustawie nie ma określonego okresu, w jakim to się odbywa, mogą to raportować np. w cyklu 10-letnim.
Mleczarze zwracają uwagę, że nacisk na marki własne sieci handlowych jest tak duży, że niektóre z nich płacą za nie dziś więcej niż za produkty pod marką spółdzielni. Nacisk na dostawców z markami własnymi jest ogromny. Niektóre sieci prowadzą ekspansję, być może to jest okazja, aby wprowadzić regulacje dotyczące tzw. półki regionalnej. Ogromną rolę będzie grała cena na półce; jeśli pod marką własną produkt będzie tańszy o 50–90 groszy, to ludzie kupią to, co jest tańsze.
– Ciężko dziś odnieść się do trendów, bo nie mamy aktualnych badań. Kilka lat temu pojawiły się trendy związane z ekologią, ale dziś jesteśmy po ciężkich przejściach z inflacją i pewnie cena znów odgrywa decydującą rolę – prognozował Jacek Marczak. – Nie można napisać ustawy dla branży mleczarskiej, marki własne dotyczą także wędlin czy słodyczy.
Przedstawiciele spółdzielni zwracali też uwagę na to, że są szantażem zmuszane do produkcji marek własnych. W przeciwnym wypadku, sieci odmawiają podpisywania umów na dostawy.
– Jeśli spotkamy się z takimi żądaniami, że sieć kupi tylko markę własną, to jest to dla nas temat – zaznaczył Marczak.
– Tak właśnie jest, sieć uzależnia podpisanie umowy od tego, czy wyprodukujemy dla nich markę własną – mówili mleczarze.
Jacek Marczak podkreślił, że UOKiK może wykorzystać takie umowy usuwając wszystkie informacje pozwalające zidentyfikować dostawcę do sieci handlowej.
– Musimy pokonać barierę strachu po stronie dostawców, sieci bardzo szybko dostosowują się do sytuacji. W ostatnim czasie np. w umowach zamiast sądów powszechnych pojawiły się sądy arbitrażowe, a wygranie w takim sądzie sprawy z sieciami jest niezwykle trudne. Jeden z prawników, będący przewodniczącym takiego sądu, jednocześnie reprezentuje w sądach powszechnych sieć handlową – wyliczał jeden z mleczarzy.
Na zakończenie spotkania ustalono, że KZSM przekaże przygotowaną przez UOKiK ankietę spółdzielniom mleczarskim, a następnie po jej wypełnieniu wróci ona do oddziału Urzędu w Bydgoszczy. W tym tekście celowo nie piszemy, kto spośród spółdzielców wziął udział w spotkaniu, aby nie ściągnąć na nich kłopotów w sieciach handlowych.