StoryEditorWiadomości rolnicze

Zawleczka w mlecznym granacie

03.10.2014., 13:10h
Skrót wypowiedzi prezesa Jana Dąbrowskiego z OSM Łowicz, wygłoszonej na wrześniowym spotkaniu mleczarzy w OSM Koło.

Za kryzys w branży mleczarskiej zapłacą producenci. Jest to oczywiste. Od dłuższego czasu prezentuję pogląd, że produkcja mleka w Polsce może wkrótce wyglądać jak produkcja trzody chlewnej. Nie tak dawno pogłowie trzody chlewnej w naszym kraju wynosiło około 24 milionów. Zostało ponad 9 milionów. A na rynku nie brakuje bynajmniej mięsa wieprzowego i jego przetworów. Zakłady Mięsne „Sokołów” SA, które też mają swój oddział w Kole, są własnością duńskiego związku farmerów. Dzięki temu Duńczycy zawsze mają u siebie koniunkturę – produkują prosięta, trzodę chlewną, bo mają świetny rynek zbytu w Polsce.

Jeśli cena skupu mleka spadnie poniżej złotówki, to przy strukturze, którą jest produkcja mleka w Polsce – bierze w niej udział około 130 tysięcy gospodarstw – dziesiątki tysięcy tych gospodarstw nieodwołalnie zaprzestanie produkcji mleka. Z tych 10 miliardów litrów mleka obecnej produkcji, czy tam 11 miliardów, które planujemy wkrótce osiągnąć – może się szybko z robić z powrotem 6 miliardów a nawet 5 miliardów.

A kryzys związany z ilością mleka na rynku zostanie rozwiązany bardzo szybko – poprzez import mleka i jego przetworów. Co oznacza – jak w wypadku trzody chlewnej – koniunkturę dla zagranicznych producentów i przetwórców mleka.

Żaden związek ani Krajowy Związek Spółdzielni Mleczarskich, ani Polska Izba Mleka, nie mają w swoich statutach zarejestrowanego prawa do jakiegokolwiek protestu. Również nie ma prawa do społecznego protestu Polska Federacja Hodowców Bydła i Producentów Mleka. A związki zawodowe rolników w Polsce nie są liczącymi się organizacjami.

Nie wiem czy Krajowa Rada Izb Rolniczych cokolwiek może. Na razie myśli tylko o jabłkach, notabene, których konsumpcja nie wzrosła mimo szczytnego hasła. Zresztą konsumpcja mleka czy jabłek nie wzrośnie nigdy od razu.

Głos z branży mleczarskiej musi być donośny i słyszalny w całym kraju. Na zachodzie Europy ceny na półkach się nie zmieniły. Natomiast za geopolitykę, za kryzys rosyjsko-ukraiński w pierwszej kolejności zapłaci polska wieś, również producenci mleka. Ceny na półkach zmniejszają się. Beneficjentami tego stanu rzeczy będzie wielu konsumentów.

Przy wojnach to tak jest – jedni tracą, drudzy zyskują. Jeżeli nic się mnie zmieni, to polscy producenci, przetwórcy mleka, poniosą olbrzymie straty. Obecna sytuacja branży kształtuje się bowiem katastrofalnie. Rozmawialiśmy w gronie kilku spółdzielni i wypracowaliśmy stanowisko, że bez włączenia producentów – rolników – nasz głos, nasz protest nie będzie słyszalny. Gdyby taki protest był wcześniej zorganizowany, to żadna sieć handlowa nie wystartowałaby z tak drastycznymi obniżkami cen. Te drastyczne obniżki, które sieci przeprowadzają, są też efektem rozgrywek między spółdzielniami – tak po prostu. Nie ma żadnej solidarności między firmami.

Każdy obniża cenę, bo chce jak najszybciej sprzedać jakikolwiek towar – bo jest trudno, bo jest zbyt dużo produktów na rynku.

Ten kryzys nie zaczął się od embarga rosyjskiego. Ten kryzys to także pochodna olbrzymiej nadprodukcji mleka.

O 108% w ciągu roku wzrosła produkcja w Polsce a o 111% w Unii Europejskiej.

Wzrosła też produkcja mleka w USA, Nowej Zelandii, Ameryce Południowej i Australii. Nigdzie nie ma też sytuacji katastrofalnych, jeśli chodzi o warunki pogodowe. Mamy obecnie totalną nadprodukcję mleka na świecie.

Embargo rosyjskie to jak odblokowanie zawleczki w granacie. I jeszcze niedawno producenci już myśleli, że będzie 2 zł, a nawet 2,20 zł za litr. Natomiast obecnie zbliżamy się do ceny na poziomie 1,10 zł, a nawet do złotówki. Ma rację prezes Broś, patrząc na notowania Fronterry. Ceny mleka w proszku, masła, do połowy stycznia były katastrofalne i zanosi się, że będą katastrofalne w dłuższym czasie. Ale jak przyjdzie co do czego, to rolnicy przyjdą najpierw do spółdzielni... Mówię swojej radzie, swoim rolnikom: zróbcie coś, ale protest to ostateczność.

Niepozornie, szybciutko, zwiększa się ilość zagranicznych produktów, szczególnie galanterii mleczarskiej, na półkach wielu sieci handlowych. Natomiast nie ma odwrotnego przepływu galanterii mleczarskiej. Zapytałem prezesa Zbigniewa Kalinowskiego z OSM Piątnica, czy zdołał wprowadzić jakiś produkt do jakiejkolwiek sieci w zachodniej Europie.

Niestety, nie zdołał. A powiedzmy sobie szczerze, jest to najbardziej doinwestowana i można powiedzieć najlepsza spółdzielnia w Polsce – pod względem jakości również.

Naszą rolą jest uświadomienie konsumentom w Polsce tej dysproporcji. Półki naszych sklepów, hipermarketów, dyskontów są otwarte dla wszystkich produktów zachodnich, choćby niemieckich, belgijskich, francuskich czy też holenderskich. Natomiast w drugą stronę, polskie produkty mleczarskie nie idą na zachodnie półki. Nasz eksport to mleko w proszku, masło w blokach, półprodukty, sery do tarcia i surowiec. Tak.

Dziesięć lat minęło od wejścia Polski do UE i jest totalna zmowa, żeby produktów z Polski nie wprowadzić na żadne półki sklepowe – Aldiego, Lidla, Netto, Auchan.

Jak tak dalej pójdzie, to produkcja mleka w Polsce spadnie o połowę. Zagrożenie jest potężne. Nasze spółdzielnie są dla producentów mleka. Jeśli oni nie zaczną mówić jednym głosem – również w imieniu przetwórców – to nikt nie będzie się z nami liczył.

Oprac. Krzysztof Wróblewski

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
24. listopad 2024 12:04