Od 2004 roku do dziś wybudowano nowoczesne chłodnie, sortownie, pakowanie, przechowalnie, zakupiono maszyny do pakowania, transportu i zbioru owoców i warzyw - mówił szef Agencji podczas niedawnego wyjazdu studyjnego dziennikarzy do grup producenckich w woj. łódzkim i mazowieckim.
Jak zauważył, podejmując się tak dużych inwestycji i nie posiadając doświadczenia, rolnicy ryzykowali. ARiRM finansowała 75 proc. kosztów, ale trzeba było mieć 25 proc. własnych środków. Aby przeprowadzić inwestycje, sadownicy musieli korzystać z kredytów. W rezultacie na nowe obiekty i maszyny z unijnych i własnych środków wydano ponad 10 mld zł.
Powstałe inwestycje stanowią ogromny potencjał, który spowodował, że Polska stała się istotnym producentem warzyw i owoców w Europie i na świecie - ocenił prezes ARiMR. Jak mówił, embargo, które początkowo wydawało się, że spowoduje duże straty dla tej branży, w rezultacie korzystnie wpłynęło na zamianę kierunków sprzedaży tych produktów. Polska jest liderem w produkcji jabłek, owoców miękkich, pieczarek, cebuli, marchwi.
"W tej chwili, patrząc na wymagania klientów, które są bardzo wysokie i wysublimowane, bez takich obiektów, jakie obecnie posiadają grupy i organizacje producentów owoców i warzyw, bez tej technologii nie byłoby możliwe zdobywanie nowych rynków" - mówił Gross.
Jego zdaniem w tym kontekście niezwykle ważne jest organizowanie się producentów, bo bez tego nie ma szans zaistnienia na rynku. Nikt z tysięcy producentów oddzielnie nie jest partnerem do rozmów z sieciami handlowymi ani z odbiorcami zagranicznymi. Według Grossa rozwój grup producentów owocowo-warzywnych jest przykładem, który podglądają inni niezrzeszeni rolnicy.
"Grupę założyliśmy, by sprostać wymaganiom rynku krajowego i zagranicznego, sieciom handlowym. By były dostarczane jednolite partie towaru wysokiej jakości" - wyjaśnił dziennikarzom prezes grupy "Bialski Owoc" Krzysztof Furmański. Grupa "Bialski Owoc" liczy obecnie 30 członków, producentów jabłek i gruszek. Z ARiMR dostała na inwestycje w latach 2011-2014 ponad 76 mln zł.
Prezes organizacji producentów "Janfruit" Łukasz Dominiak przyznał podczas konferencji prasowej, że członkowie grupy dyskutują o tym, jakie uprawiać odmiany jabłek, jak je produkować pod potrzeby klientów. Np. rynki arabskie czy azjatyckie poszukują odmian jednokolorowych, podczas gdy w Polsce większość jest dwukolorowych. Dominiak podkreślił, że utworzenie firmy pozwoliło na wdrożenie wszystkich norm jakościowych, od każdego gospodarstwa pobierane są jabłka do analiz na pozostałości pestycydów. Grupa "Janfruit" zrzesza obecnie 86 członków. W latach 2009-2013 otrzymała dofinansowanie z ARiMR w wysokości niemal 80 mln zł.
Gross odniósł się też do zastrzeżeń KE dot. nieprawidłowości w wykorzystaniu środków na utworzenie organizacji producenckich w Polsce. Chodzi o groźbę nałożenia kary przez UE w wysokości ok. 55 mln euro. Sprawa nie jest nowa, program ten był audytowany przez KE w 2010, w 2012 r. zarzucono Polsce uchybienia w jego realizacji. Kilkukrotnie wysyłane były wyjaśniania w tej sprawie.
Według Grossa fakt, że to polscy sadownicy i ogrodnicy sięgnęli aż po 80 proc. puli środków z programu, który ma pomóc rolnikom z nowych krajów UE w organizowaniu się i zakładaniu grup producenckich (przepisy pozwalały na korzystanie z nich bez ograniczeń) zbudziło zainteresowanie innych krajów - czy pieniądze podatników zostały wykorzystane prawidłowo.
Stąd wzięły się unijne kontrole i ponowna weryfikacja, poddano jej 204 grupy - wyjaśnił szef Agencji. Jak mówił, dotyczy ona okresu finansowania przed wstępnym uznaniem grup tj. na etapie, gdy grupa składa stosowany wniosek do marszałka województwa. Uwagi KE dotyczą m.in. wykazania sprzedaży. Kontrola zwykle prowadzona była na podstawie dokumentów, KE twierdzi, że powinna odbyć się na miejscu.
W czerwcu minister rolnictwa Marek Sawicki poinformował, że "plan naprawczy" będzie realizowany do końca tego roku, dopiero po jego zakończeniu KE miałaby podjąć decyzję o ewentualnych karach w tej sprawie. Wyjaśnił, że m.in. dotyczy to zarzutu tworzenia sztucznych warunków przy powoływaniu grup (osoby powiązane rodzinnie).
"Polska nie zgadza się z zastrzeżeniami Komisji i skierowała do niej argumenty, czekamy na reakcje. Jeżeli nie będą chcieli uznać tych wyjaśnień, sprawę można oddać jeszcze do europejskiego sądu i tam będziemy się odwoływać" - powiedział Gross.
Zaznaczył, że KE kwestionuje wydatki na kwotę ponad 55 mln euro, ale na razie nie jest to jeszcze decyzja. Jego zdaniem jest to niewielka kwota w porównaniu z wydatkami na inwestycje rzędu 10 mld zł. Dodał, że podobne korekty wydatków były też w innych krajach np. w Hiszpanii, Francji, Grecji, Włoszech, Portugalii.(PAP)