Przyczyn tego jest wiele
Jedną z nich, bardzo ważną dla rolników, jest na pewno problem z pozyskaniem środków finansowych na budowę takich instalacji. A gdyby rolnicy mogli mieć u siebie biogazownie, ale nie musieliby angażować w nią żadnych pieniędzy?
Szczytowa z magazynem energii
Z takim rozwiązaniem wyszedł ostatnio Dynamic Biogaz. Jak mówi Ewa Woźniak, prezes, firma od ponad 7 lat pracowała nad takim rozwiązaniem, które byłoby korzystne zarówno dla rolników, jak i energetyki. Jest to biogazownia szczytowa z magazynem energii.
– Jako pierwsi w Polsce otrzymaliśmy takie przyłącze od Enei. Taka modelowa biogazownia buduje się już w Bożysławiu niedaleko Grodziska Wielkopolskiego. Będzie miała moc 250 kW. Jest budowana przy gospodarstwie, które produkuje mleko i odstawia je do SM Mlekovita. Dzięki tej inwestycji nie tylko rolnik, ale też kilkanaście domostw skorzysta na bardzo tanim ogrzewaniu i ciepłej wodzie. Inwestycja przyniesie więc korzyści polegające nie tylko na obniżeniu emisji metanu z odchodów zwierzęcych, ale także obniżeniu emisji dwutlenku węgla – zaznacza Ewa Woźniak.
Firma wychodzi do rolników z dwoma modelami biznesowymi budowy takich instalacji o mocy nie większej niż 499 kW. Koszt budowy instalacji to około 7 mln zł. Jak wyjaśnia Woźniak, pierwszy model polega na tym, iż Dynamic Biogaz wykłada pieniądze na budowę, łącznie z załatwieniem wszystkich formalności, rolnik natomiast zapewnia powierzchnię pod budowę i substrat. W zamian natomiast otrzymuje za darmo poferment, który jest doskonałym nawozem, oraz ciepło wytworzone z biogazowni. Warto dodać, iż to ciepło jest równoważne z ciepłem pozyskanym z 300 ton węgla. Ponadto, co najważniejsze, od momentu uruchomienia firma wypłaca rolnikowi miesięcznie 20 tys. zł, czyli rocznie 240 tys. zł, które jest corocznie waloryzowane o wskaźnik inflacji. Warto też dodać, iż rolnik, który zdecyduje się na wejście w taką inwestycję, nie musi już martwić się o powierzchnię do przechowywania nawozów naturalnych.
Drugi model tym różni się od pierwszego, iż rolnik oprócz tego, że otrzymuje miesięcznie 20 tys. zł, za darmo ciepło i poferment, staje się jeszcze współwłaścicielem inwestycji. Jeśli nie będzie miał wystarczająco środków na ten wkład, może skorzystać z różnych programów wsparcia oraz poręczeń kredytowych dedykowanych dla rolników inwestujących w biogazownie.
– W tym modelu dzielimy się z rolnikiem korzyściami i kosztami po połowie. Roczny łączny przychód rolnika wynosi tutaj 840 tys. zł – zaznacza Ewa Woźniak.
Mniej dwutlenku węgla
Jak tłumaczy prof. Jacek Dach z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu, polskie rolnictwo ma bardzo duży potencjał energetyczny – większy nawet niż Niemcy, gdzie funkcjonuje 9 tys. biogazowni rolniczych pracujących głównie na kiszonce z kukurydzy i mających łącznie moc elektryczną 6000 MW. Tymczasem w Polsce potencjał biomasy, którą można użyć w biogazowniach, ocenia się na grubo ponad 120 mln ton rocznie. Jesteśmy absolutnym europejskim liderem produkcji obornika i pomiotu – wytwarzamy go około 100 mln ton rocznie. Gdyby przy tym uwzględnić jako pozostałe substraty do biogazowni różnego rodzaju biomasę uboczną z rolnictwa (słoma, liście buraków, odpady warzywne), najprzeróżniejsze bioodpady z przemysłu rolno-spożywczego oraz przeterminowaną żywność, możemy mieć prawie 8 mld m3 biometanu rocznie, czyli 40% całego polskiego zapotrzebowania na gaz. W wariancie produkcji energii elektrycznej zamiast biometanu byłoby to ponad 3600 MW mocy, czyli więcej niż planowana elektrownia atomowa.
– Słychać często opinie, że „nie oddam obornika, bo to dobry nawóz”. No ale przecież jeśli użyjemy obornika do zasilania biogazowni, to wyprodukuje ona biogaz (czyli mieszaninę metanu i dwutlenku węgla), a wszystkie inne makro- i mikroskładniki pozostaną w pofermencie, który wróci na pola jako bardzo wysokiej wartości nawóz. Warto podkreślić, że poferment daje bardzo silny i pozytywny efekt nawozowy, gdyż składniki mineralne są łatwiej dostępne dla roślin. Jeśli ktoś zacznie stosować poferment, szybko się przekona, jak dobrze wpływa na plony. No i sąsiedzi będą zadowoleni, ponieważ w odróżnieniu od gnojowicy czy obornika poferment dobrej jakości nie śmierdzi, lecz ma zapach wilgotnej ziemi ogrodowej. W obecnych czasach, gdy ceny nawozów tak bardzo poszły w górę, poferment to świetna alternatywa dla zakupu nawozów sztucznych – przekonuje prof. Dach.
Ekspert z UP w Poznaniu zwraca uwagę na planowane działania Komisji Europejskiej zmierzające do objęcia rolnictwa opłatami za emisję gazów cieplarnianych, podobnie jak obecnie w przypadku, na przykład, energetyki, co z pewnością wstrząśnie opłacalnością hodowli zwierzęcej.
– Natomiast przepuszczenie obornika jako substratu przez biogazownię w dużej mierze rozwiązuje problem emisji gazów cieplarnianych z produkcji zwierzęcej. Dlatego w niedalekiej przyszłości może okazać się, że aby prowadzić hodowlę zwierzęcą, trzeba będzie wybudować biogazownię do utylizacji odchodów w celu produkcji zielonej energii elektrycznej i ciepła – wyjaśnia prof. Jacek Dach.
Magdalena Szymańska
fot. Dynamic Biogaz