5 lutego 2023 roku to może być czarna data w kalendarzu kierowców tankujących olej napędowy. Tego dnia wejdzie w życie kolejny unijny pakiet sankcji na Rosję, który wprowadzi całkowity zakaz importu paliw gotowych, w tym oleju napędowego z tego kraju. To spory cios w rynek, zwłaszcza że do tej pory Rosja odpowiadała za połowę unijnego importu diesla. W Polsce wskaźnik ten wynosił ponad 66 proc. Teraz trzeba go będzie ściągnąć z innych kierunków, a to nie takie proste, bo w kolejce do wyścigu o diesla ustawiło się wiele państw.
- Mimo wszystko myślę, że oleju napędowego raczej nie powinno zabraknąć. Obecnie spodziewane są większe dostawy z Arabii Saudyjskiej i krajów Bliskiego Wschodu – wyjaśnia nam Urszula Cieślak, analityczka Biura Maklerskiego Reflex.
Ceny ON mogą mocno wzrosnąć. "Rekord 8,08 za litr może zostać brutalnie pobity"
Zaznacza jednak, że zapotrzebowanie na diesel w całej UE jest ogromne, więc zakaz importu z Rosji może wywołać impuls do wzrostu ceny.
- Istnieje spore ryzyko cenowych zawirowań w lutym i wczesną wiosną. W tej chwili ciężko ocenić, jak wysokie będą to podwyżki, bo nie wiemy, po ile będą dostawy z kierunków innych niż Rosja. Podejrzewam jednak, że rekord z ubiegłego roku 8,08 za litr może zostać brutalnie pobity – wylicza ekspertka.
Podobnego zdania jest analityk e-petrol.pl Jakub Bogucki, cytowany przez portal Interia.pl.
- Zmienią nam się ceny, prawdopodobnie bardzo wyraźnie. Jak wyraźnie? Nie jestem w stanie tego wysondować. Jest jakaś granica konsumenckich możliwości. Myślę, że zupełnie realnym scenariuszem jest 8-9 zł, powyżej tej wartości byłbym zaskoczony, ale nie można wykluczyć takiej możliwości - prognozuje Bogucki.
Cieślak: w Polsce popyt się utrzyma, bo sporo diesla idzie na potrzeby NATO
Urszula Cieślak, analityczka Biura Maklerskiego Reflex zaznacza, że na ceny oleju napędowego wpływ będzie miał ewentualny wzrost popytu lub jego spadek. Z jednej strony mamy do czynienia z osłabieniem gospodarek i recesją, ale z drugiej strony Chiny zaczynają luzować covidowe restrykcje.
- Na razie nie wiemy, w jakim kierunku pójdą Chiny. Czy zezwolą na jeszcze większą swobodę, czy za chwilę wprowadzą kolejne ograniczenia związane z pandemią COVID-19. Jeśli zdecydują się na obostrzenia, mógłby to być czynnik łagodzący wzrost cen diesla – wyjaśnia Urszula Cieślak.
W Polsce jednak trudno oczekiwać spadku popytu na olej napędowy, zwłaszcza że zaopatrujemy Ukrainę w paliwo. Sporo diesla idzie także na potrzeby NATO.
- Dopóki jest wojna w Ukrainie, istnieje duże zapotrzebowanie ze strony wojska na olej napędowy. Więc w Polsce wewnętrznie nie będzie raczej spadku popytu – mówi analityczka.
Premier Morawiecki: deficyty diesla w Europie to duży problem
Kwestia dostępności i cen diesla niepokoi też premiera Mateusza Morawieckiego, który przyznał w miniony poniedziałek, że jest to poważny problem.
- Są duże deficyty diesla w Europie. To jest bardzo poważny problem. Mam nadzieję, że nasz koncern multienergetyczny poradzi sobie i z tym - mówił premier Morawiecki.
Wysokie ceny ON uderzą w rolników
Jeśli sprawdzą się prognozy wzrostu cen paliwa, będzie to kolejny cios w rolników. W końcu olej napędowy to jedna z największych pozycji zakupowych w każdym gospodarstwie rolnym. A przy takich cenach, zyski gospodarzy mocno topnieją. Jeśli dodamy do tego drastyczny skok cen nawozów, pasz, środków ochrony roślin, okaże się, że… w kieszeni rolnika zostaje niewiele.
Z kalkulacji Instytutu Technologiczno-Przyrodniczego i Polskiego Związku Producentów Roślin Zbożowych wynika, że przeciętne zużycie oleju napędowego w gospodarstwie wynosi 126 l/ha. Więc łatwo sobie wyliczyć, jak mocno wzrastają koszty rolnika przy obecnym ekspresowym wzroście cen paliw. A niestety, tych podwyżek nie zrekompensuje zapowiadana przez rząd większa stawka zwrotu akcyzy za paliwo, bo wyniesie ona raptem 20 gr więcej do litra.
Kamila Szałaj, fot. Paweł Mikos