Już od 2022 roku ponad połowa żywności w Czechach ma pochodzić z rodzimego rynku
Izba niższa czeskiego parlamentu przyjęła ustawę, która wkrótce może uderzyć w polskich rolników i producentów żywności. Zgodnie z przyjętym projektem ustawy, już w przyszłym roku w sklepach o powierzchni powyżej 400 m2 co najmniej 55% produktów spożywczych powinna pochodzić od czeskich producentów. Z każdym rokiem ten udział ma rosnąć aż do 74% w 2028 roku.
Obecnie propozycja takiego rozwiązania musi zostać jeszcze zaakceptowana przez czeski senat.
Czy czeski protekcjonizm wejdzie w życie?
Jednak zanim podobne przepisy wejdą w życie, powinny być wcześniej notyfikowane Komisji Europejskiej. W tym czasie kraje członkowskie UE mogą zgłaszać swoje zastrzeżenia. Już teraz – chociaż procedura jeszcze nie została uruchomiona – aż 8 państw członkowskich, w tym Polska, zaprotestowało przeciwko takim regulacjom.
Jednak jak zwracają uwagę eksperci, proceudra notyfikacji może opóźnić wejście w życie protekcjonistycznego prawa o 3 miesiące. O całkowitym zablokowaniu takiego rozwiązania może zdecydować Komisja Europejska, jednak zazwyczaj takie proces trwa średnio nawet 5 lat. A to oznacza, że przez kilka lat polski przemysł rolno-spożywczy będzie miał znacznie utrudniony dostęp do czeskiego rynku.
Czeskie prawo może uderzyć w polskich producentów żywności
Nowe prawo, które chcą wprowadzić Czesi, bardzo niepokoi polskich przetwórców. Zarówno dla branży mleczarskiej czy cukierniczej może to być poważny cios. Nasz południowy sąsiad od lat jest jednym z najważniejszych partnerów gospodarczych Polski – w ubiegłym roku uplasował się na 5 miejsce pod względem udziału w polskim eksporcie artykułów rolno-spożywczych. Według oficjalnych danych, w 2019 roku łączna wartość żywności, którą polskie firmy wyeksportowały do Czech wyniosła około 1,5 mld euro.
Grzegorz Puda, minister rolnictwa, uważa, że tego typu prawa jest niezgodne z traktatami UE i zamiast protekcjonizmu Czesi powinni skupić się na budowaniu wśród swoich obywateli patriotyzmu konsumenckiego, tak aby konsumenci sami mogli wybierać produkty, które u nich w kraju zostały wytworzone.
Paweł Mikos, Kamila Szałaj
fot. Pixabay