Ile zostaje w kieszeni rolnika?
Według GUS, pod koniec 2021 r. ceny żywności wzrosły o 8,6% w stosunku do roku poprzedniego. Przyglądając się poszczególnym kategoriom produktów, można zauważyć wzrosty nawet do 30%. Jednak ci, którzy widzą w tym zysk i zachłanność rolników, bardzo się mylą. Według ekspertów wyższe ceny to tylko koszty handlu. W kieszeni producenta wciąż zostaje niewiele, a w skrajnych przypadkach nawet nic.
– Podwyżki prądu i gazu, z jakimi mamy w tej chwili do czynienia, są tak wysokie, że żaden przedsiębiorca nie mógł ich zaplanować ani ująć w żadnym rozsądnym biznesplanie - mówił w rozmowie z agencją Newseria Andrzej Gantner, dyrektor generalny i wiceprezes Polskiej Federacji Producentów Żywności.
Będą straty, będą upadłości
- Sektor przetwórczy nie operuje na marżach rzędu 100, 200, 300 proc. W niektórych kategoriach, chociażby mleko i jego przetwory, mięso i jego przetwory, owoce i warzywa, operuje on relatywnie na niewielkich marżach, rzędu 2, 3, 4 proc. A branża mięsna właściwie co jakiś czas zmaga się wręcz z ujemną rentownością. Jeżeli teraz nałożymy na to bardzo wysoki wzrost kosztów produkcji, surowca i pracy, to myślę, że możemy mieć bardzo poważny problem. Część przedsiębiorstw zacznie przynosić relatywnie trwałe straty – ocenia Gantner.
Rządowa pomoc pogarsza sytuację?
Nie jest to optymistyczna wizja, ale niestety wydaje się z dnia na dzień coraz bardziej realna. W dodatku rządowe próby ratowania sytuacji ekonomiczno-gospodarczej paradoksalnie wręcz pogarszają położenie producentów żywności.
Chcąc zarobić przy tak rosnących kosztach produkcji, rolnicy będą musieli podnosić ceny swoich produktów. Rząd jednak chce ochronić przed tym konsumentów, wprowadzając czasowe zmiany w podatku VAT. Od 1 lutego stawka 5% VAT na niektóre towary zostanie obniżona do 0. W tej grupie znalazły się między innymi warzywa, owoce, mięso, ryby, produkty mleczarskie czy wyroby piekarnicze. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów zamierza monitorować rynek po wprowadzeniu tych zmian.
PGNiG wprowadziło w cenniku biznesowym 25% upust stawek, który ma obowiązywać do końca lutego. To niewielka pomoc, gdy wzrost cen gazu sięgnął niekiedy nawet 500%. Rząd zamierza zrekompensować wyższe koszty branżom energochłonnym. Jednak sytuacja, w której rządzący nieustannie dotują i wspierają wszystkie sektory, to tak naprawdę obieg zamknięty, bo koszty poniosą obywatele.
Katastrofa jest coraz bliżej?
- Może się okazać, że część małych firm, szczególnie tych z mniejszą zasobnością portfela, z mniejszą poduszką finansową, lub firm, które dużo zainwestowały, mają duże kredyty, których koszt notabene też rośnie, może tego nie wytrzymać i możemy mieć do czynienia z całkiem sporą liczbą upadłości już w I kwartale. Efektem tego mogą być niedobory niektórych produktów na rynku, a to również podbija inflację – mówi Andrzej Gantner.
Sytuacja na rynku w Polsce jest echem sytuacji na świecie. Nie tylko nasz kraj mierzy się z trudnościami - przerwane łańcuchy dostaw to problem ogólnoświatowy. Jednak bez wątpienia niektóre rozwiązania w Polsce są na tyle wadliwe, że pogarszają położenie przedsiębiorców.
- Te błędy systemowe, które wiążą się z łańcuchem produkcji żywności, chociażby brakiem rolniczych giełd spółdzielczych, brakiem nowoczesnego handlu surowcami rolnymi, brakiem nowoczesnych linii energetycznych i wielu innych braków, to właściwie jest to recepta na spiralę inflacyjną - wymieniał Gantner.
Do tego dochodzi jeszcze biurokracja, chaos prawny i ciągłe zmiany w systemie podatkowym, które często utrudniają, zamiast ułatwiać i mamy gotowy przepis na upadek. Okazuje się, że jest on bliżej stania się rzeczywistością, niż mogłoby się wydawać.
Zuzanna Ćwiklińska, fot. Pixabay