Przy stosowanych u nas rozwiązaniach, kiedy to grunty rolnika wchodzą w skład obwodów łowieckich, a rolnicy jako właściciele nic z tego nie mają oprócz szkód, dochodzi często do konfliktów na linii rolnik a koła łowieckie. Problem pojawia się też w sytuacji, gdy grunty są wyłączone z obwodu, zwierzyna nie rozróżnia bowiem tych granic. O tym, dlaczego tak jest, oraz czy można w jakiś sposób zapobiec szkodom i uniknąć nieporozumień przy dochodzeniu odszkodowań, dyskutowano na Wielkopolskiej Debacie Rolniczo-Łowieckiej w Poznaniu. Debata ta była podsumowaniem cyklu 29 spotkań, które odbyły się na terenie Wielkopolski. Inicjatorem forum była Wielkopolska Izba Rolnicza oraz Zarząd Okręgowy Polskiego Związku Łowieckiego w Poznaniu.
Zmiany są, ale ich nie widać
Rolnicy mieli nadzieję, że sytuację ze szkodami łowieckimi rozwiąże zapowiadana nowelizacja prawa łowieckiego. Niestety, ta utknęła w martwym punkcie.
– Najprawdopodobniej dlatego, że dopiero po podpisaniu ustawy przez prezydenta zaczęto sobie zdawać sprawę z wielkości należnych odszkodowań oraz z kosztów obsługi tego procesu. W sytuacji, gdy odpowiedzialność za wypłatę odszkodowań weźmie na siebie Skarb Państwa, należy się liczyć z tym, iż liczba szkód zdecydowanie wzrośnie. Nie ma aktów wykonawczych do nowej ustawy, stąd nie ma się co łudzić, że wejdzie ona w życie z początkiem nowego roku – mówił Michał Wójcik z Towarzystwa Rzeczoznawców i Likwidatorów Szkód. Odszkodowania miały być wypłacane z funduszu odszkodowawczego, a w ustalanie szkód zaangażowane urzędy wojewódzkie przy współpracy z izbami rolniczymi.
Według Wójcika, nie można ustalić składki do funduszu na zasadzie prognozowanej ilości zwierzyny przewidzianej do odstrzału.
– Każdy fundusz musi polegać na bardzo rzetelnie wyliczonych szkodowości i ryzyku, jakie mogą w danym roku powstać – komentował rzeczoznawca.
Nie można było skonfrontować wiedzy na temat nowych przepisów z przedstawicielami resortu rolnictwa, ani też posłami, ponieważ pomimo zaproszenia, nie pojawili się na debacie.
Nie można było skonfrontować wiedzy na temat nowych przepisów z przedstawicielami resortu rolnictwa, ani też posłami, ponieważ pomimo zaproszenia, nie pojawili się na debacie.
Jak wynika z zaprezentowanych danych, na terenie województwa wielkopolskiego wypłacono w ubiegłym roku ponad 7,5 mln zł z tytułu szkód łowieckich. Rolnicy uczestniczący w debacie podkreślali, iż kwota ta byłaby dużo większa, ale po pierwsze odszkodowania są zaniżane, a po drugie nie wszyscy rolnicy zgłaszają szkody i dochodzą odszkodowań.
Zwierzyny więcej, niż na papierze
W ocenie wielkopolskich rolników liczebność zwierzyny jest większa niż podają to łowieckie statystyki. Wnioskują to z obserwacji swoich pól m.in. podczas zbiorów. Z dużym zaniepokojeniem mówią zwłaszcza o rosnącej populacji dzików, w związku z rozprzestrzenianiem się ASF. Pozytywnie oceniają ostatnie zalecenia nakazujące do końca listopada wykonanie sanitarnego odstrzału dzików. Na wschód od Wisły dopuszczono stan 0,1 dzika/km2, czyli 1 sztuka na 1000 ha, a w zachodniej części kraju 5 sztuk na 1000 ha (0,5 szt./km2). W Wielkopolsce planowany jest też odstrzał dzików wzdłuż autostrady A2. Ten plan budzi niepokój myśliwych, w opinii których wykonanie tak dużej ilości odstrzałów w tak krótkim czasie nie jest możliwe, między innym dlatego, że w wielu miejscach stoi jeszcze kukurydza, w której chowa się zwierzyna. Kukurydza stoi natomiast z prostej przyczyny – jest za mokro i rolnicy nie mogą wjechać w pole.
– Populacja myśliwych rośnie wolniej niż populacja dzików, a populację zwierzyny trzeba ograniczyć. Bardzo duża rozrodczość dzików to wynik wzrastającego areału kukurydzy, ale też wynik dokarmiania zwierzyny w sytuacji, gdy nie ma ostrych zim. Nie chodzi o ograniczenie areału kukurydzy, bo jest to bardzo dobre źródło paszy, zwłaszcza dla bydła, ale o podjęcie działań, które doprowadzą do tego, że zwierzyna będzie rzadziej z niej korzystała – tłumaczył dr hab. Robert Kamieniarz z Katedry Łowiectwa i Ochrony Lasu na Uniwersytecie Przyrodniczym w Poznaniu.
Pasy i poletka
Kamieniarz mówił o tym, iż niemieccy rolnicy wykonują tzw. śluzy w plantacjach kukurydzy, co umożliwia wypłoszenie zwierzyny i wykonywanie polowań.
– Fragmentacja pół jest bardzo skutecznym środkiem zapobiegania występowania szkód łowieckich. Do pewnego etapu rozwoju skuteczne są pastuchy, ale one nie pomagają, gdy kukurydza osiągnie dojrzałość mleczno-woskową, czyli gdzieś w połowie sierpnia. Nie polecam stawiania płotów. Proponowałbym posiać na granicy lasu i kukurydzy roślinę, którą można zebrać wcześniej, taki pas powinien mieć szerokość ok. 10 m. To oczywiście wiąże się z dodatkowymi nakładami, ale można tutaj wykorzystać zazielenienie. Dla tych, którzy nie chcą stosować wewnątrz kukurydzy pasów z innymi roślinami, rozwiązaniem jest sianie na pasach odmian kukurydzy o krótkim (niskim ) FAO. Te bardzo smakują dzikom i tam będą koncentrowały się szkody, poza tym powstaną śluzy, które ułatwią polowania – radził ekspert z UP.
Pasy zaporowe to jednak nie wszystko, trzeba też przywrócić poletka łowieckie, których prawie zaniechano. W opinii dr. hab. Roberta Kamieniarza, należy kategorycznie ograniczyć dokarmianie, wprowadzając odgórne decyzje, np. na szczeblu wojewódzkim.
– Przy tak sprzyjających warunkach żerowych już warchlaki rodzą młode. To w połączeniu ze zbyt niskim pozyskiwaniem łowieckim stwarza ogromny problem. Aby temu zapobiec, należy wrócić do zaprzestanego odstrzału strukturalnego dzików. 60–70% odstrzału powinny stanowić warchlaki – tłumaczył Kamieniarz.
Warto dodać, iż Wielkopolska Izba Rolnicza zamieściła na swojej stronie internetowej w zakładce „Szkody łowieckie” wykaz osób przyjmujących zgłoszenia szkód łowieckich na terenie województwa wielkopolskiego. Można tam też znaleźć pomocne informacje w sprawie postępowania i procedur odszkodowawczych wraz z wzorami niezbędnych wniosków. Dotyczą one także procedury odszkodowawczej w przypadku szkód wyrządzonych przez zwierzęta chronione.
dr Magdalena Szymańska