Ekoschemat "Dobrostan zwierząt" utrapieniem dla rolników
Celem ekoschematu "Dobrostan zwierząt" miało być zachęcanie do promowania podwyższonych warunków utrzymania zwierząt, a nie zniechęcanie i odstraszanie zainteresowanych rolników. Jak przyznał Jacek Zarzecki, wprowadzona regulacja jest według niego zbędnym pomysłem, który utrudni życie rolników. Prezes PZHiPBM przypomniał również, że do niedawna jednym z wymogów ekoschematu było robienie zdjęć ściółce, które na szczęście zostało zastąpione oświadczeniem.
– W latach 2020-2023 nie trzeba było prowadzić żadnych rejestrów, wystarczyło oświadczenie rolnika, które było uznawane przez Agencję Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Kompletnie tego nie rozumiem. Wprowadzane są utrudnienia, zamiast tworzenia prawa, które będzie dostępne dla rolnika. Wszystko się komplikuje bez podania przyczyny. Jedyne, z czego jestem zadowolony to to, że z projektu rozporządzenia została wyrzucona bzdura w postaci robienia zdjęć ściółki. Zostało to zastąpione oświadczeniem. Więc skoro można zastąpić niekorzystną zmianę oświadczeniem, to trzeba to zrobić. Takie samo zdanie wielokrotnie wyrażał komisarz ds. rolnictwa Unii Europejskiej, Janusz Wojciechowski – wyjaśnił Zarzecki.
Czy ktoś będzie sprawdzał, czy krowa była na polu, czy nie?
Zdaniem Zarzeckiego wprowadzenie takiego przepisu w ekoschemacie "Dobrostan zwierząt" jest zbędne, ponieważ stanowi dodatkowy obowiązek dla zapracowanego rolnika. Poza tym nie ma żadnego znaczenia dla poprawy dobrostanu zwierząt.
– Wprowadzanie tych rejestrów wypasu i wybiegu nie daje nic oprócz tego, że rolnik, zamiast zająć się pracą i produkcją żywności, będzie siedział i wypełniał durne tabelki. A przecież realnie nikt nie będzie ich weryfikował – mówił Zarzecki.
Zdaniem prezesa prawdopodobne jest założenie, że monitoring wypasu i wybiegu będzie musiał być prowadzony nie tylko dla krów, ale również pozostałej części stada objętej wymogiem, a więc krów mamek, opasów do 300 kg, jałówek w typie użytkowym mięsnym.
– To jest bez sensu z prostego powodu. Wypełnienie rejestru dla dziesięciu zwierząt zajmuje 12 kartek. W tym rejestrze nie będą, moim zdaniem, musiały być wpisane tylko krowy mamki, ale wszystkie zwierzęta, które będą miały spełniać warunki zwiększonego dobrostanu. Przy dobrostanie krów mamek będą musiały to być krowy mamki, jałówki hodowlane plus opasy do 300 kg. One wszystkie będą musiały być wpisane do tego rejestru. Nikt realnie nie będzie tego weryfikował. Tak samo, jak nikt nie będzie weryfikował bzdurnego zapisu o dostępie zwierząt do wolnego wybiegu przez 4 godziny dziennie. Proponowaliśmy prostą zasadę, aby zwierzęta miały nieograniczony dostęp do wybiegu (wychodzą, kiedy chcą), co załatwiłoby wszystkie problemy. Ale nie - wolą urzędnika było to, by maksymalnie skomplikować rolnikowi życie. Dla mnie to jest po prostu rzecz niedopuszczalna, bo nie po to walczyliśmy o ten dobrostan, nie po to chcemy współdecydować o przepisach krajowych, nie po to dyskutujemy na ten temat, żeby potem rzucać rolnikowi kłody pod nogi – tłumaczył Zarzecki.
Czy rolnicy będą rezygnować z ekoschematu "Dobrostan zwierząt" przez monitoring wypasu?
Prezes PZHiPBM przyznał, że znani są mu rolnicy, których wiadomość o wymogach koniecznych do zrealizowania ekoschematu zniechęciła do pracy i udziału w działaniu.
– Są rolnicy, którzy przez wymogi prowadzenia wypasu i wybiegu zwierząt zrezygnowali z ekoschematu. To jest zniechęcanie rolnika do korzystania z dopłat – powiedział Zarzecki.
Czasochłonna metoda weryfikacji obecności stada poza pomieszczeniami uniemożliwi rolnikom wykonywanie pozostałych prac w gospodarstwie. Jak zauważył Zarzecki, w mniejszych gospodarstwach prowadzenie takiego rejestru jest możliwie, natomiast w liczniejszych stadach, to wymóg nie do spełnienia.
– To, w jakim czasie rolnik wypełnia taki rejestr, jest uzależnione od tego, ile ma sztuk bydła i tego, co się dzieje danego dnia w stadzie. Jeżeli ma 1 lub 3 sztuki, to zajmie mu to chwilę. Ale jeżeli ma 150 sztuk, to będzie potrzebował dużo więcej czasu. Przecież będzie musiał poszukać tych sztuk na liście i pozaznaczać. Jeżeli na przykład krowa się cieliła, to nie pojawiła się na tym wybiegu. A co w przypadku innych zdarzeń losowych? Dla mnie jest to niedorzeczne. Te rejestry są wymysłem kogoś, kto nie ma w ogóle pojęcia o rolnictwie – grzmiał Zarzecki.
Gospodarstwo to nie urząd, a rolnik to nie sekretarka
Zdaniem prezesa Zarzeckiego urzędnicy pracujący nad wprowadzeniem wymogu ścisłej rejestracji wybiegu zwierząt, nie wzięli pod uwagę tego, że ich pomysł będzie niewykonalny. W jego ocenie żadna z osób ustalających wprowadzenie tej zmiany nie postawiła się na miejscu rolnika, który będzie musiał prowadzić tę dokumentację.
– Mam nadzieję, że przyjdzie kiedyś taki dzień, że urzędnik, który tworzy przepisy prawa, weźmie je "pod pachę" i pójdzie na teren gospodarstwa, żeby je wdrażać. A jak już popracuje tydzień, to zrozumie, co działa dobrze, a co źle. Proponuję, by więcej słuchać praktyków, którzy pracują na co dzień ze zwierzętami, a nie teoretyków. Teoria ma z rolnictwem niewiele wspólnego. Jak można zrobić az takiego gniota, który będzie spędzał sen z powiek? – pytał Zarzecki.
Czy oświadczenie o wypasie zostanie przywrócone?
Dla Zarzeckiego najlepszą wystarczającą formą dowodu na wypas bydła było obowiązujące od 2020 roku oświadczenie, które jego zdaniem, z powodzeniem mogłoby być wykorzystywane również w nowym ekoschemacie.
– Dotychczas funkcjonowało oświadczenie zamiast rejestru, które nie było wymagane przepisami prawa, co więcej, nie miało nic wspólnego z polepszeniem dobrostanu. Ten rejestr to jest bzdurna biurokracja nikomu niepotrzebna. Nie dosyć, że mamy sterty papierów do wypełnienia, to jeszcze dodatkowo robi się takie idiotyzmy, z których nikt nie będzie korzystał – tłumaczył Zarzecki.
Rozporządzenia są niedopracowane
Prezes Zarzecki podkreślił również, że nie można mieć pretensji wyłącznie do ministerstwa rolnictwa, ponieważ za przygotowanie rozporządzeń są odpowiedzialni specjaliści.
– Nie mam pretensji do ministrów rolnictwa, ponieważ jeżeli dokumenty przygotowują urzędnicy, to myślę, że mają świadomość tego, że to fachowcy podpisują się pod tego typu projektami. Ale kiedy rozporządzenie wchodzi w życie 20 kwietnia, czyli ponad miesiąc po rozpoczęciu naborów, a sami doradcy nie wiedzą, jak pewne rzeczy interpretować, to coś jest nie tak – przyznał Zarzecki.
Prawo jest nieprzyjazne rolnikowi
Jacek Zarzecki przyznał także, że warto byłoby zastanowić się nad tym, w jaki sposób opracowywać przepisy prawa, by stały się one zrozumiałe dla rolników i urzędników. Prezes PZHiPBM stwierdził również, że wprowadzenie zmian w obecnie obowiązujących przepisach nie zajęłoby wiele czasu, jednak potrzebne są chęci i zrozumienie dla ludzi, którzy wiedzą, na czym polega praca w rolnictwie.
– Wprowadzamy prawo, które niczemu nie służy, a powinniśmy tak konstruować przepisy, by rolnik mógł je wziąć do ręki, przeczytać i zrozumieć. Skoro zrobiliśmy coś źle, to powinniśmy to naprawić. To nie jest trudne do zrobienia, kwestia 2 dni i można te przepisy zmienić i wszyscy będą zadowoleni. Nie oczekujemy wiele od ministerstwa rolnictwa, tylko jasnych i przejrzystych przepisów. Jeżeli doradca, który pomaga wypełnić rolnikowi wniosek, ma problem z przejrzeniem 120 stron rozporządzenia, które można było spokojnie zmieścić na 30 stronach, to chyba coś nie zagrało. Skoro codziennie dostaję telefony od rolników, od doradców, a nawet od pracowników ARiMR z pytaniem jak bym zinterpretował pewne zapisy w rozporządzeniu, to znaczy, że coś poszło nie tak. Trzeba szybko poprawić to, co zostało zepsute i wprowadzić łatwe rozwiązania, czyli np. oświadczenie zamiast rejestr. Według mnie rejestr wypasu czy wybiegu niczego nie udowadnia – podsumował Zarzecki.
Wojciechowski: "Absurd, nie z Brukseli rodem"
Do sprawy odniósł się komisarz ds. rolnictwa UE, Janusz Wojciechowski, który pod postem prezesa PZHIPBM napisał, że wymóg monitorowania wypasu zwierząt w ramach ekoschematu "Dobrostan zwierząt" nie jest wymogiem stawianym przez UE. Zdaniem Wojciechowskiego do naniesienia poprawek nie będzie konieczna nowelizacja KPS.
Oprac. Justyna Czupryniak