Od 1 stycznia 2025 roku w życie wchodzi obowiązek raportowania ESG (CSRD), czyli wpływu dużych przedsiębiorstw na środowisko. Dotknie to też rolników, bo sprawi, że banki oraz odbiorcy produktów rolnych będą wymagać dowodów na działania ograniczające emisje. Jeśli rolnik tego nie zrobi, może utracić dostęp do kredytów czy rynków zbytu, gdyż banki i przetwórcy będą musieli uwzględniać te dane w swoich raportach środowiskowych.
Dlatego organizacje rolnicze zaproponowały utworzenie nowego ekoschematu, który rekompensowałby rolnikom nakłady ponoszone na ograniczenie emisji. „Płatność za redukcję emisji gazów cieplarnianych (GHG) w wysokiej jakości produkcji zwierzęcej” miałaby być uzupełnieniem ekoschematu Dobrostan zwierząt.
Rolnicy przeciwni nowym dopłatom. "Naciąganie na przepalanie pieniędzy"
Nie wszystkim rolnikom spodobał się jednak ten pomysł. Karol Faszczewski z Podlaskiego Związku Hodowców Bydła i Producentów Mleka podkreśla w rozmowie z Tygodnikiem Poradnikiem Rolniczym, że koperta finansowa na ekoschematy się nie zwiększy, więc żeby sfinansować nowe płatności, trzeba będzie zabrać środki z innych praktyk "Dobrostanu zwierząt". Pisaliśmy o tym TUTAJ.
- Nie znam takich hodowców, którzy chcieliby, żeby takie dopłaty zostały uruchomione. Pomysłodawcy opowiadają, że będą bardzo korzystne dla polskich rolników. Ale ja się pytam, czy będą na to dodatkowe pieniądze. Oczywiście że nie, bo będą one pochodziły z tej samej puli, która już teraz jest rozdysponowywana między rolników. Czyli z jednego zabiorą, żeby dać na drugie – podkreśla w rozmowie z Tygodnikiem Poradnikiem Rolniczym Karol Faszczewski z Podlaskiego Związku Hodowców Bydła i Producentów Mleka.
Zarzecki: nowy ekoschemat nie pozbawi rolników wsparcia z innych programów
W odpowiedzi Jacek Zarzecki z Polskiej Platformy Zrównoważonej Wołowiny zaznacza, że nie ma obaw, iż nowy ekoschemat pozbawi producentów mleka albo żywca wsparcia z innych programów.
- W ramach dobrostanu zwierząt istnieją niewykorzystane środki, które można przeznaczyć na działania budujące przewagę konkurencyjną w produkcji zwierzęcej z korzyścią dla całego polskiego rolnictwa. To nie tylko szansa, ale i konieczność, jeśli chcemy być liderami na globalnym rynku i wspierać zrównoważony stabilny rozwój polskiego rolnictwa. Przykładem takich o wiele dalej idących inicjatyw mogą być działania Australii, gdzie organizacja reprezentująca rolników MLA planuje, że do 2030 roku jej wołowina będzie neutralna emisyjnie - podkreśla Zarzecki.
"Działania proklimatyczne są globalnym trendem"
Zarzecki nie zgadza się też z argumentem rolników, że tylko UE stawa proklimatyczne wymogi.
- Nie jest prawdą, że tylko Europa stawia takie wymogi. Pionierami w tym zakresie były kraje anglosaskie, takie jak Wielka Brytania, Nowa Zelandia, Australia czy Stany Zjednoczone. Nawet Japonia wdraża podobne standardy, także wymagani dla produktów importowanych. Działania proklimatyczne są globalnym trendem, a nie wyłącznie europejskim fenomenem - wyjaśnia.
Zarzecki dodaje też, że działania związane z ograniczeniem emisji są czasem mylone z handlem emisjami czy certyfikatami węglowymi.
- To jednak zupełnie różne kwestie. Certyfikaty będą potrzebne jedynie jako dokumentacja potwierdzająca, że gospodarstwo realizuje określone działania na rzecz ograniczenia emisji – podobnie jak ma to miejsce w przypadku certyfikacji rolnictwa ekologicznego czy hodowli bydła - tłumaczy.
Kamila Szałaj