Wnioski o udzielenie pomocy finansowej rolnicy składają do biur powiatowych ARiMR.
Trzeba pilnować terminów!
W sytuacji, gdy straty w danej uprawie wyniosły minimum 70%, wniosek o dopłatę do tych upraw należy złożyć najpóźniej do 28 września włącznie. Stawka pomocy w przypadku szkód w tej wysokości wynosi 1000 zł/ha. Na te uprawy, gdzie straty są na poziomie minimum 30% i poniżej 70%, wnioski o dopłaty należy złożyć od 26 września do 17 października. Stawka pomocy w przypadku takich szkód wynosi 500 zł/ha.
Należy jednak wyraźnie podkreślić, iż są to kwoty tylko dla rolników, którzy spełnili obowiązek ubezpieczenia co najmniej połowy upraw (z wyłączeniem łąk i pastwisk). Dla pozostałych dopłata do hektara to 500 oraz 250 zł.
Wniosek należy złożyć na formularzu opracowanym i udostępnionym przez Agencję na jej stronie internetowej. Rolnik może dla szkód w uprawach w wysokości co najmniej 70% oraz niższych, złożyć dwa odrębne wnioski albo jeden wspólny. Gospodarze, którzy będą składali wnioski o dopłaty na uprawy, w których straty wyniosły co najmniej 70%, a w innych uprawach mają straty niższe, ale minimum 30-stoprocentowe, nie muszą składać na te niższe odrębnych wniosków. Aby jednak nie przegapić terminu dotyczącego składania wniosków o wyższą pomoc, muszą pilnować terminu pierwszego, który upływa 28 września.
Jak podkreśla ARiMR, terminy składania wniosków nie podlegają przywróceniu. W praktyce oznacza to, że jeśli rolnik przyjdzie do Agencji 1 października ale nie później niż 17 października, może wystąpić tylko o pomoc na te uprawy, w których straty wyniosły od 30 do 69%.
Jednakże, co jest bardzo ważne, w terminie składania wniosków, można złożyć również wniosek niekompletny (np. bez dołączonej kopii protokołu, którego na dzień upływu terminu złożenia wniosku rolnik jeszcze nie ma). Wszelkie braki muszą być uzupełnione jak najszybciej, nie później jednak niż na wezwanie kierownika biura powiatowego Agencji.
- Dopłata przysługuje do upraw, w których straty wyniosły minimum 30%, oczywiście pod warunkiem spełnienia innych dodatkowych warunków
Do wniosku rolnicy muszą załączyć kopię protokołu szacowania strat zawierającego informacje o powierzchni upraw, w których powstały szkody.
W sytuacji, gdy straty liczone w stosunku do wartości produkcji roślinnej lub roślinnej i zwierzęcej łącznie wynoszą do 30% włącznie, również kopie zaświadczeń dotyczących otrzymanej pomocy de minimis. Rolnik może też, zamiast tych kopii, wypełnić w formularzu wniosku oświadczenie o otrzymanej pomocy de minimis w rolnictwie.
Natomiast, gdy straty w produkcji są wyższe niż 30%, na protokole szacowania szkód musi być adnotacja wojewody potwierdzająca wystąpienie szkód. Rolnik do Agencji dostarcza kopię takiego protokołu.
- Od 30% włącznie i powyżej 30%
Warto zwrócić uwagę na progi graniczne związane z wielkością 30%. Dopłata do hektara należy się do tych upraw, w których straty wyniosły minimum 30%, natomiast gdy straty w produkcji są do 30% włącznie dopłata jest udzielana w ramach pomocy de minimis, a jeśli powyżej 30% – poza tą formułą.
Pomoc nie dla wszystkich?
Kwestia oceny strat spowodowanych przez suszę budzi wiele emocji, o czym pisaliśmy wielokrotnie na naszych łamach. Część rolników, pomimo tego, że poniosło straty, wsparcia nie otrzyma.
– Straty w produkcji roślinnej w moim gospodarstwie wyniosły 27%. W poszczególnych uprawach rzędu 30–80%. Ubezpieczyłem prawie wszystkie uprawy, ale mam wykorzystaną pomoc de minimis. Według urzędników nic mi się nie należy. Czyli na chłopski rozum: nie mam strat z tytułu suszy. To chyba nie jest moja wina, że sieję materiał kwalifikowany, do którego przysługuje mi dopłata de minimis i mam kredyt preferencyjny, z którego odsetki też są zaliczane do puli tej pomocy – relacjonuje nasz Czytelnik.
Przy okazji suszy pojawił się również inny problem.
– Straty z tytułu suszy w rzepaku oceniono na 60%. Urzędniczka w gminie powiedziała mi, że zasiałem rzepak na glebach nienadających się pod uprawę rzepaku i w związku z tym nie może mi policzyć strat w tej uprawie – tłumaczy kolejny czytelnik „Tygodnika”.
Inny nasz rozmówca ma podobny problem z kukurydzą.
– Kukurydza mi wyschła, a w gminie mówią, że nic na to nie poradzą. Strat nie mogą liczyć, bo zasiałem ją na niewłaściwych glebach. A gdzie miałem zasiać, jak większość moich gruntów to gleby słabe? Nie mogę w nieskończoność uprawiać na tych działkach żyta, bo zostanę ukarany za monokulturę i zabiorą mi dopłaty. Kto to znowu wymyślił? – pyta rozgoryczony rolnik z gminy Kwilcz w Wielkopolsce.
O tym, czy w danej gminie występuje susza w poszczególnych uprawach, decyduje Instytut Uprawy Nawożenia i Gleboznawstwa w Puławach. Robi to w oparciu o wartości klimatycznego bilansu wodnego oraz o kategorie gleb. Kategorie gleb są wydzielone na podstawie map glebowo-rolniczych. Wyróżniono cztery kategorie glebowe o różnej podatności na suszę – gleby bardzo lekkie (bardzo podatne), gleby lekkie (podatne), średnie (średnio podatne) oraz ciężkie (mało podatne). W raportach przedstawiających zagrożenie suszą na poziomie gmin uwzględnia się, na jakich kategoriach gleb w określonych uprawach wystąpiła susza. IUNG wskazuje tutaj również, jakie rośliny nie są wskazane na oznaczonej kategorii gleb.
W gminie Kwilcz w Wielkopolsce faktycznie zaznaczono, iż na kategorii gleb I, czyli tych bardzo podatnych na suszę, niewskazana jest uprawa kukurydzy, rzepaku oraz buraków cukrowych.
– Skąd to jednak mieliśmy wiedzieć? A nawet gdybyśmy wiedzieli, trudno w przypadku rzepaku już jesienią wyrokować, jaki będzie rok: suchy czy mokry, inaczej jest jednak z burakami i kukurydzą, turaj można by było coś jeszcze zrobić– podkreślają rolnicy.
Nie ma się co dziwić gospodarzom, że szlag ich trafia, podczas, gdy w radio i w telewizji ciągle słyszą, że żaden z rolników, którzy ucierpieli z tytułu suszy, nie zostanie pozostawiony bez pomocy.
Magdalena Szymańska