– Miało być tak dobrze, ziemia miała trafiać na powiększenie małych gospodarstw rodzinnych, a wyszło – jak zawsze – skarżą się rolnicy z gmin Mieścisko i Skoki w powiecie wągrowieckim.
Według nich kryteria oceny ofert są tak ustawione, że przetargi wygrywają młodzi rolnicy, którzy posiadają wysoką obsadę zwierząt.
Wszystko pod kryteria
Chodzi o przetargi ograniczone ofert pisemnych na dzierżawę państwowych gruntów rolnych, które są realizowane od tego roku na nowych zasadach. O tym, kto wygra przetarg, decyduje suma uzyskanych punktów i – co ważne – punktowana nie jest wysokość czynszu. Ten jest bowiem ustalony odgórnie, jego wysokość reguluje stosowne rozporządzenie. Ukróciło to podbijanie czynszów i procedery z tym związane, ale uruchomiło nowe „kombinacje”. W województwie wielkopolskim ocenianych jest pięć kryteriów, za które można uzyskać maksymalnie 130 punktów. Są to:
- odległość gospodarstwa od oferowanej działki (mierzona w linii prostej pomiędzy najbliższą wysuniętą granicą użytków rolnych wchodzących w skład gospodarstwa rolnika a najbliższą granicą oferowanej działki). Za to kryterium można uzyskać maks. 25 punktów;
- powierzchnia nabyta lub wydzierżawiona z Zasobu WRSP, oceniania na maks. 30 punktów;
- obsada inwentarza żywego w sztukach dużych w przeliczeniu na hektar UR, za którą uzyskuje się maks. 20 punktów;
- wiek oferenta – jeśli rolnik nie ma ukończonych 41 lat otrzymuje 25 punktów, w innej sytuacji – zero punktów;
- powierzchnia gospodarstwa, za którą uzyskuje się maksymalnie 25 punktów.
Rolnicy, którzy do tej pory wygrywali przetargi na kupno czy dzierżawę agencyjnych gruntów nadal mają asa w kieszeni. Dzielą swoje duże gospodarstwa, przepisują trochę ziemi na dzieci, tak by nie miały za dużo i nie straciły punktów za powierzchnię gospodarstwa. Te z kolei wygrywają przetargi, zasilając gospodarstwa rodziców o kolejne hektary, a mały rolnik jak nie miał ziemi, tak nie ma. Do takich wniosków dochodzą rozżaleni gospodarze, którzy zwrócili się do naszej redakcji o pomoc w nagłośnieniu tematu. Na ich prośbę, zachowujemy ich anonimowość.
Ziemi jest dużo
– Już w ubiegłym roku wiosną startowałem w przetargu na dzierżawę ziemi, jeszcze na starych zasadach i nie dostałem nic, ani ziemi, ani odpowiedzi z Agencji, dlaczego przegrałem – opowiada jeden z gospodarzy.
Zdaniem właścicieli małych gospodarstw z powiatu wągrowieckiego obecny system wydzierżawiania państwowej ziemi nie poprawia struktury obszarowej gospodarstw rodzinnych
–Jestem jeszcze za młody na emeryturę, ale napracowałem się już sporo, więc oddaliśmy w ubiegłym roku w użytkowanie połowę ziemi synowi. W lutym tego roku odbył się przetarg na ziemie po byłym majątku w Nieświastowicach, do podziału było tam 130 ha. Złożyliśmy oferty razem z synem, on miał teoretycznie większe szanse. Byliśmy pełni nadziei, bo ziemia była blisko. Niestety i tym razem się zawiedliśmy. Grunty dostali rolnicy, którzy mają gospodarstwa oddalone od tych działek o 7–8 kilometrów. Dyrektor oddziału Agencji w Poznaniu zapewniał, żebyśmy się nie martwili, bo do podziału są kolejne grunty i dla wszystkich starczy – relacjonują rolnicy.
– Jak się później okazało, aby nabić punkty, przed przetargiem nie tylko przepisywano ziemię na młodych rolników, ale także dzielono gospodarstwa pomiędzy małżonków albo wydzierżawiano grunty innym członkom rodziny. Decydującym czynnikiem w wygraniu przetargu stało się również posiadanie zwierząt – komentują nasi rozmówcy.
Między innymi dlatego ani cytowanemu gospodarzowi, ani synowi nie udało się otrzymać ziemi, a użytkują po kilkanaście hektarów.
Zwierzęta decydują o wszystkim
– My nie zazdrościmy innym ziemi, chodzi tylko o to, że przetargi wygrywają osoby, które wykorzystują luki oraz kruczki prawne i wcześniej przygotowują się do tego, by zwiększyć swoje szanse na wygranie przetargu. Jak my się zorientowaliśmy, że tak ważna jest tutaj obsada zwierząt, było już po przetargach – komentuje żona cytowanego powyżej rolnika.
– Przepisaliśmy z mężem w ubiegłym roku 14 ha na syna, żeby mógł startować o premię dla młodego rolnika, skoro chce zajmować się rolnictwem. Musieliśmy zostawić sobie jeszcze 8 ha ziemi, bo musimy pracować do emerytury. Nie mogliśmy czekać z przepisaniem, aż osiągniemy wiek emerytalny. Wtedy nasze dzieci miałyby już grubo po czterdziestce. Podobnie jak znajomi, zostawiliśmy sobie zwierzęta. Do głowy nam nie przyszło, że to może być tak ważne, bo przecież i tak mieszkamy razem. W naszym pojęciu tworzymy rodzinne gospodarstwo, a takie przecież miały być preferowane – komentuje gospodyni.
Rolnicy znają przypadki, w których aby otrzymać punktację za obsadę zwierząt podawano konie będące w hotelu, ponieważ gospodarstwo nie posiadało budynków inwentarskich.
Uwzględnianie obsady zwierząt w kryterium oceny ofert miałoby zdaniem naszych rozmówców sens przy założeniu, że wyeliminuje z przetargów tzw. „rolników z Marszałkowskiej”, ale to już zrobiły nowe przepisy o obrocie gruntami rolnymi. Tymczasem wprowadziło tylko na wsi zamieszanie, doprowadzając do wielu absurdów, bo wiadomo przecież, że nikt w tydzień albo dwa nie wybuduje chlewni, ani nie zwiększy nagle obsady zwierząt o kilkadziesiąt czy kilkaset sztuk.
– Po rozstrzygnięciu jednego z przetargów, którego nie wygrałem, złożyłem odwołanie, zaznaczając w nim, że nierzetelnie oceniana jest obsada zwierząt w gospodarstwach. Po trzech dniach zapukała do mnie kontrola z Inspekcji Weterynaryjnej. Wlepili mi jeszcze mandat, bo dopatrzyli się spóźnienia o jeden dzień ze zgłoszeniem sprzedaży i tyle mi z tego przyszło – relacjonuje kolejny nasz rozmówca.
Wszystko zgodnie z prawem
Rolnicy są za tym, aby zawęzić obszar, z którego można startować w przetargach ograniczonych ofertowych do jednej gminy, tzn. tej, na terenie której jest wystawiona ziemia do przetargu. Dopiero gdyby nie było chętnych, do przetargu mogliby stawać zamieszkujący sąsiednie gminy.
– Na terenie gminy wszyscy się dobrze znają, wiadomo, kto naciąga i kombinuje, a kto nie. Poza tym, kryterium odległości, za które można uzyskać maksymalnie 30 punktów, jest według nas za słabo zróżnicowane. Chodzi o punkty za niewielką odległość od oferowanej działki. Nie ma dużej różnicy pomiędzy tym, kto ma ziemię kilometr od oferowanej do dzierżawy działki, a tym, kto ma kilka kilometrów. Skoro u nas było wystawionych do dzierżawy 16 działek, to można było podzielić je pomiędzy młodych rolników, zaczynając od tego, kto ma najmniej ziemi. Wtedy jeden drugiemu by nie zazdrościł i byłoby sprawiedliwiej – sugeruje jedna z rolniczek.
– Dla mnie nie do przyjęcia jest też kryterium przyznawania punktów za wiek. Dlaczego nie rozdzielono tej punktacji i nie przydzielono żadnych punktów starszym rolnikom. Ja mam jeszcze do emerytury ponad 20 lat i już nie otrzymuję nic za wiek, to jest krzywdzące – komentuje z kolei inny z rolników.
Gospodarze twierdzą jednomyślnie, że jak trzeba składać wnioski o dopłaty, to mnoży się hektary, jak tylko się da, ale gdy ogłaszają przetarg na dzierżawę, gospodarstwa kurczą się, ale mnożą się zwierzęta. Co jednak najgorsze, wszystko odbywa się zgodnie z prawem.
Rolnicy interweniowali w Agencji Nieruchomości Rolnych, miejscowej izbie rolniczej, u przedstawiciela Samoobrony, który reprezentuje ich w komisjach przetargowych, u lokalnego posła z rządzącej obecnie partii. Na razie bez skutku. Mają nadzieję, że opisanie sytuacji na łamach naszej gazety zwróci uwagę decydentów na to, jak rozdysponowywane są państwowe grunty.
dr Magdalena Szymańska
Czytaj więcej: Jak wygrać przetarg na dzierżawę ziemi od ANR?