Artykuł z 22 numeru TPR „Przetargi na dzierżawę – młodość i zwierzęta na wagę złota” przeczytali m.in. rolnicy z gm. Stubno w pow. przemyskim. Oni również mają zastrzeżenia, choć inne, do zasad przetargu na dzierżawę ziemi zorganizowanego przez Agencję. W ich przypadku chodzi o podkarpacki oddział ANR w Rzeszowie, a przetarg, który ich zbulwersował odbył się w marcu br.
Wygrał najsilniejszy
– W przetargu rozstrzygniętym 22 i 23 marca do wydzierżawienia na 10 lat było 31 działek o powierzchni od 3,67 ha do 15,30 ha. Były to działki na terenie gmin Medyka i Przemyśl. Byłem zainteresowany kilkoma z nich, oddalonymi od mojego gospodarstwa o kilkanaście kilometrów. Jestem młodym człowiekiem, chcę rozwijać swoje rodzinne gospodarstwo. Zależy mi na większych, działkach, bo gospodaruję na bardzo rozdrobnionym areale – mówi młody rolnik.
Na Podkarpaciu, gdzie grunty są bardzo rozdrobnione, wydzierżawienie nawet kilkuhektarowej działki jest sukcesem
W przypadku każdej z działek Agencja ustaliła wywoławczy czynsz dzierżawny w decytonach. Dla przykładu, na najmniejszą działkę (3,67 ha) było to 25 dt, na największą (15,30 ha) 115 dt. Aby stanąć do przetargu, trzeba było mieszkać w gminie, w której położona jest działka lub w gminie z nią graniczącą. Wykształcenie rolnicze było wymagane, ale w przypadku jego braku, sprawę załatwiało zaświadczenie o 5-letnim osobistym prowadzeniu gospodarstwa. Dla młodych rolników (do 41 lat) pięcioletni limit nie był wymagany.
Jednym z warunków udziału w przetargu było zastrzeżenie, że licytować mogą tylko ci oferenci, którzy chcą powiększyć gospodarstwo do maksymalnie 300 ha. A także, że „ten sam podmiot nie może brać udziału w więcej niż jednym przetargu”. – Niestety, łatwo to obejść – mówi młody rolnik z gminy Stubno.
– Był taki przypadek, że z jednego gospodarstwa wzięli cztery działki. Gospodarz przepisał ziemię na członków rodziny i formalnie wszystko było w porządku. Wszystkich reprezentował jeden pełnomocnik, ich nawet nie było w Rzeszowie na przetargu. Z innego gospodarstwa, na tej samej zasadzie, wzięli dwie działki. To nie jest w porządku. Bo jak by każdy wziął po jednej, to starczyłoby dla każdego – stwierdza nasz rozmówca.
Takie omijanie przepisów przetargowych prowadzi do nieuczciwej konkurencji:
– Oni są w stanie zadeklarować i potem zapłacić czynsz dzierżawny, który dla mnie jest kosmiczny. Ktoś za kilkunastohektarową działkę zadeklarował ponad 400 dt rocznie! Nie mam szans skutecznie rywalizować, stając w przetargu z gospodarstwami z zupełnie innej ligi. Efekt jest taki, że ci, co mają dużo, mają jeszcze więcej, a ci co mają mniej, dopiero zaczynają i są na dorobku, nie mogą rozwijać swoich gospodarstw – podkreśla. – A przecież w założeniach przetargu jest wyraźnie napisane, że to przetarg dla gospodarstw indywidualnych i że chodzi o powiększenie gospodarstw rodzinnych.
Powinno być inaczej
Jak w takiej sytuacji zbudować stabilne rodzinne gospodarstwo, dające gwarancje bezpiecznego funkcjonowania? – Nie ma szans – do rozmowy włącza się żona. – W okolicy jest wielu dużych rolników. Ich udział w przetargu to jak wpuszczenie rekina do akwarium. Zje wszystko. Jest przecież komisja przetargowa, która powinna zadbać, żeby wszyscy mieli równe szanse – komentuje.
Ale inne zasady nic nie pomogą, jeśli ktoś rzetelnie i skutecznie nie będzie sprawdzał, czy nikt nie stara się tych przepisów obejść, tak jak to bywa teraz.
– Bo ani ja, ani sąsiad z naszej gminy, też młody rolnik z kilkudziesięcioma hektarami, nie byliśmy w stanie wylicytować żadnej działki. Takich rolników w okolicy jest więcej. Siedmiu, ośmiu. Chętnie by gospodarstwa powiększyli. Niektórzy próbowali, gdy te same działki były wydzierżawiane poprzednim razem, na dwa lata. Zobaczyli, ja to się odbywa, więc teraz nawet nie wystartowali w przetargu – mówi młody rolnik. – W takich warunkach to my nigdy pola nie dostaniemy. Dlatego motywujemy się z żoną, żeby coś zrobić.
– Nie można stać w miejscu i mówić, że nie mamy szans. No ile można, trzeba działać – potwierdza jego małżonka.
Napisała maila z prośbą o pomoc do posłanki PiS z Podkarpacia. Wysłała maila 1,5 miesiąca temu, ostatnio jeszcze raz, na razie bez odpowiedzi. Kobieta rozważa też konsultacje z prawnikiem.
Następny spodziewany przetarg w okolicy to ok. 250 ha w gminie Stubno, gdzie kończy się okres dzierżawy.
– Najpierw Agencja informowała, że będzie podział i przetarg. Teraz słyszymy, że przedłużą dzierżawę obecnemu dzierżawcy. Sami już nie wiemy, co o tym myśleć – komentują nasi rozmówcy.
Skontaktowaliśmy się z ANR, żeby zapytać m.in.: czy Agencja w marcowym przetargu rzeczywiście nie dała szans rolnikom na dorobku?, czy urzędnicy odpowiedzialni za przetarg sprawdzają, czy nie dochodzi do omijania warunków przetargu? I w końcu: czy nie powinno się tak ustalić zasad kolejnych przetargów, żeby zwiększyć szanse na dzierżawę ziemi młodych rolników prowadzących nieduże gospodarstwa rodzinne? Na odpowiedź czekamy.
Krzysztof Janisławski