Biogazownie rolniczy – cena już od 120 tys. złotych
Roczny zysk z biogazowni rolniczej o mocy do 0,5 MW może wynieść nawet do 2 mln złotych. Jednak haczyk tkwi zarówno w wysokich kosztach samej instalacji (od 8 do 10 mln złotych) oraz obsługi i substratu. Jeszcze większy zysk, daje biogazownia o mocy 0,999 MW, ale jej koszt sięga 14–15 mln złotych. Co prawda tego rodzaju inwestycja zwraca się po 5-6 latach, jednak pozwolić sobie na to mogą tylko największe gospodarstwa.
Nie oznacza to jednak, że te średnie i małe gospodarstwa nie mogą postawić na własną instalację. Tzw. mikrobiogazownie o mocy nawet 10 kW są znacznie tańsze i nie wymagają ogromnego stada krów czy dużej fermy świń, aby zabezpieczyć stały dostęp surowca do produkcji biogazu. Co ważne taka mikrobiogazownia jest stosunkowo tania, choć jej cena zależy od mocy i od producenta. Na biogazownię o mocy 75 kWe należy wyłożyć ok. 2–2,5 mln złotych. Jednak instalacja o mocy 10–11 kWe to koszt ok. od 120 do 500 tys. złotych.
Wystarczy 60 krów do zapewnienia substratu dla małej biogazowni rolniczej
Warto także pamiętać, że im niższa moc biogazowni, tym dłużej rolnik musi czekać aż instalacja zwróci się – w przypadku tych najmniejszych może to trwać nawet 10 lat. Jednak rolnicy mogą też uzyskać dodatkowe wsparcie z różnych funduszy, w tym oferowanym także przez niektóre samorządy wojewódzkie.
Istotne dla opłacalności produkcji biogazu jest zapewnienie stałego dostępu do surowca, np. do obornika lub gnojowicy. Z wyliczeń ekspertów wrocławskiej firmy Naturalna Energia.plus wynika, że do mikrobiogazowni o mocy 11 kWe, która pozwala na roczną produkcję 88 tys. kWh, wystarczy stado 60 krów, ale utrzymywanych na pełnej podłodze. W przypadku podłogi z rusztami stado powinno liczyć 120 krów.
W przypadku mikrobiogazowni o mocy 44 kWe stado powinno już liczyć odpowiednio 240 lub 400 sztuk bydła. W przypadku utrzymywania świń na podłodze z rusztem zasilenie biogazowni o mocy 11 kWe wymaga stada około 700 tuczników.
Biogazownia daje oszczędności nie tylko na prądzie
Pytanie tylko po co stawiać taką biogazownie? Jak przekonują rolnicy, którzy już zainwestowali w tego rodzaju instalacje, oszczędności na energii elektrycznej są ogromne. W przypadku gospodarstw mlecznych zużycie energii jest bardzo wysokie, bowiem korzystają z niej automaty udojowe lub dojarki, ale także schładzalniki mleko. Do tego często woda do czyszczenia urządzeń także jest podgrzewana przy wykorzystaniu energii elektrycznej. Przy własnej biogazowni koszty prądu można znacznie zredukować.
Przekonał się o tym rolnik spod Płocka, który ma 240-ha gospodarstwo i kilkaset krów mlecznych. Niedawno rachunki z prąd sięgały u niego nawet 15 tys. złotych miesięcznie. Po uruchomieniu biogazowni spadły do zaledwie 2 tys. złotych.
Jednak to nie jedyna oszczędność. Bowiem energia cieplna wytwarzana przez biogazownię służy także do ogrzania i dostarczenia ciepłej wody do domu oraz pomieszczeń socjalnych w budynkach gospodarczych. Dzięki temu rolnik nie musi wydawać ani złotówki na opał, a wcześniej w sezonie na ten cel przeznaczał 8–10 tys. złotych.
Rolnicy, którzy już mają mikrobiogazownie wykorzystują energie cieplną także do suszenia kukurydzy czy utrzymywania odpowiedniej temperatury w budynkach inwentarskich np. chlewni.
Poferment z biogazowni lepszy niż nawóz?
Gospodarze, którzy już korzystają ze swoich biogazowni chwalą sobie także sam poferment, czyli płyn, który pozostaje już po przefermentowaniu substratów. Można go wywozić na pole jako zamiennik nawozu naturalnego i aplikuje się podobnie jak gnojowicę. Ma jednak tę przewagę nad gnojówką czy gnojowicą, że zawarty w nim azot ma głównie formę amonową oraz pH powyżej 7 przez co nie dochodzi do zakwaszenia gleby. Z kolei rośliny szybciej przyswaja taką formę azotu i szybciej może pojawić się efekt plonotwórczy.
Ale niektóre gospodarstwa decydują się na separację płynnego pofermentu i następnie suszenie frakcji stałej przy wykorzystaniu ciepła z biogazowni. Następnie może być wzbogacony o dodatki mineralne i poddany granulacji. Taki produkt jest bardzo cennym nawozem poszukiwanym przez działkowiczów.
Paweł Mikos
Fot. Paweł Mikos.