Drastycznie wysokie ceny nawozów na kilka tygodni przed podaniem startowej dawki azotu bardzo niepokoją rolników. Widoków na obniżki nie ma żadnych, więc gospodarze mają nadzieję, że rząd uruchomi obiecane dopłaty do nawozów w wysokości 1000 zł/t.
W tej sprawie premier Mateusz Morawiecki wystąpił do Komisji Europejskiej. Na każdym kroku zapewnia, że jak tylko dostanie zgodę od Brukseli rozpocznie wypłatę pieniędzy.
- Wiem, jak bardzo rolnicy są dziś zaniepokojeni cenami nawozów. Nie rozkładamy rąk. Wystąpiłem z wnioskiem do Komisji Europejskiej o możliwość dopłat do nawozów. I zrobimy to, natychmiast, gdy dostaniemy tę zgodę – zapewniał w niedzielę podczas Kongresu Rolnictwa szef rządu.
Dodał, że uruchomiłby pomoc wcześniej i bez zgody KE, gdyby nie ryzyko, że za rok przyjedzie urzędnik z Brukseli i powie, żeby oddać nieuprawnioną pomoc publiczną.
- Nie chcę, żeby rolnicy tak ryzykowali. Nie czekamy więc z uruchomieniem dopłat do nawozów z uwagi na przeszkody budżetowe czy inne, ale ze względu na ryzyko, że konieczność zwrotu publicznych pieniędzy może dotknąć każdego rolnika – powiedział premier.
Nawet 3 mld zł na dopłaty do nawozów
Dopłaty do nawozów miałyby wynosić 1000 zł do tony zakupionego towaru. Jest to duża kwota, więc budżet tej pomocy także będzie spory.
Jak wyjaśniła nam Małgorzata Książyk, rzecznik prasowy ministerstwa rolnictwa, środki na ten cel są zabezpieczone w budżecie państwa. Na dopłaty do nawozów rząd przeznaczył 3 mld zł.
Na jakich warunkach będą wypłacane dopłaty do nawozów?
Małgorzata Książyk, zaznaczyła, że system wypłaty dopłat do nawozów ma być podobny do modelu zwrotu akcyzy za paliwo rolniczego. Dopłaty będą wypłacone do zakupionych nawozów, limitowanych ilością hektarów.
- Dopłata do faktury do zakupionego nawozu z limitem na hektar jest bardzo dobrym pomysłem. Dopłata do samego hektara nie miałaby sensu, gdyż o pieniądze ubiegaliby się również „rolnicy z Marszałkowskiej”. Jeżeli jednak Komisja Europejska nie wyrazi zgody na uruchomienie tego wsparcia, wówczas rząd musi wypłacić rolnikom te dopłaty z tarczy antyinflacyjnej. Innego wyjścia nie widzę. Rolnicy nie mogą zostać bez pomocy – mówi nam Wiktor Szmulewicz, szef Krajowej Rady Izb Rolniczych, komentując pomysł ministerstwa.
Natomiast Edward Kosmal, Przewodniczący NSZZ RI Solidarność w woj. zachodniopomorskim uważa, że lepszym rozwiązaniem byłaby pomoc dla firm nawozowych, rekompensująca wysokie ceny gazu.
- Wtedy producenci mogliby obniżyć ceny nawozów. Ale musiałyby to być duże spadki, nawet o kilkadziesiąt procent. Dawanie dopłat znów skończy się wytykaniem palcami przez miastowych, że rolnik z każdej strony tylko dopłaty dostaje – wyjaśnia Kosmal.
- Unormalnijcie ceny nawozów. Najpierw nas oszukujecie i chcecie zedrzeć dwa razy tyle ile, niż wam się należy, a później powiecie, że nam trochę tych pieniędzy oddaliście – mówił niedawno Michał Kołodziejczak, lider AgroUnii.
Dopłaty do nawozów jako pomoc de minimis?
Dla rolników ważną kwestia jest także to, czy ewentualne dopłaty do nawozów będą zakwalifikowane jako pomoc de minimins. Limit takiej pomocy jest ograniczony, co każdego roku powoduje duże opóźnienia w wypłacie wsparcia, np. suszowego, dopłat do materiału siewnego, kredytów klęskowych czy różnego rodzaju ulg.
W resorcie rolnictwa usłyszeliśmy, że dopłaty te nie będą zaliczone do pomocy de minimis, gdyż znacząco przekroczyłyby dopuszczalne limity.
Kamila Szałaj, fot. arch.