– Jestem w trakcie wypełniania wniosku o dopłaty suszowe. W mojej opinii wniosek jest niekompletny. Chodzi o rubrykę dotyczącą ubezpieczenia upraw. Można zaznaczyć tylko, czy się spełniło obowiązek ubezpieczenia, lub nie. A co w sytuacji, gdy na gruntach ornych mam trawy, które nie są objęte obowiązkiem ubezpieczenia? – pyta jeden z naszych czytelników.
Inna nasza rozmówczyni ma podobny problem.
– Posiadamy w gospodarstwie 51 ha gruntów użytków rolnych. Z tego 5 ha to łąki i pastwiska, 20 ha zboża, a reszta, czyli 26 ha, to trawy na gruntach ornych. Zajmujemy się produkcją bydła. Musimy siać trawy na gruntach ornych ponieważ nie wystarcza nam paszy objętościowej. Zresztą podobnie robi wielu rolników w naszej okolicy – relacjonuje Czytelniczka „Tygodnika”.
Rolniczka ubezpieczyła wszystkie zboża, czyli 20 ha. W Agencji powiedziano jej jednak, że nie spełnia obowiązku ubezpieczenia połowy upraw i w związku z tym, nie ma co liczyć na wsparcie w pełnej wysokości.
–Oburzyło mnie to, ponieważ jak chcieliśmy z mężem ubezpieczyć trawy, w zakładzie ubezpieczeń poinformowano mnie, że na dopłatę do takiego ubezpieczenia nie mam co liczyć. Zaproponowano jedynie komercyjną polisę, która była bardzo droga, więc zrezygnowaliśmy. Teraz natomiast urzędnicy wyliczyli, że do spełnienia obowiązku ubezpieczenia brakują nam 3 ha. Jak to możliwe? Skoro dopłata do takiego ubezpieczenia się nie należy, to na chłopski rozum – nie ma obowiązku takiej uprawy ubezpieczać – relacjonuje nasza rozmówczyni.
Fot. Magdalena Szymańska
Fot. Magdalena Szymańska
- Pomimo tego, że pierwsi rolnicy otrzymali już dopłaty suszowe, wielu zmaga się z biurokracją, są wśród nich uprawiający trawy na gruntach ornych
Ustawa swoje, rozporządzenie swoje
Warto zauważyć, że w ustawie o ubezpieczeniu upraw rolnych i zwierząt gospodarskich, w art. 10c. ust. 1. zapisano, iż rolnik jest obowiązany zawrzeć umowę ubezpieczenia obowiązkowego upraw, o których mowa w art. 3 ust. 1 pkt 1 od ryzyka wystąpienia szkód spowodowanych przez powódź, suszę, grad, ujemne skutki przezimowania lub przymrozki wiosenne. W art. 3 ust. 1 pkt 1 wymienione są natomiast: uprawy zbóż, kukurydzy, rzepaku, rzepiku, chmielu, tytoniu, warzyw gruntowych, drzew i krzewów owocowych, truskawek, ziemniaków, buraków cukrowych lub roślin strączkowych. Według tej ustawy, obowiązek ubezpieczenia uważa się z kolei za spełniony, jeżeli ochroną ubezpieczeniową od 1 lipca roku następującego po roku, za który rolnik uzyskał płatności bezpośrednie, w okresie 12 miesięcy objęte jest co najmniej 50% powierzchni upraw, o których mowa w art. 3 ust. 1 pkt 1, od co najmniej jednego z ryzyk wymienionych w ust. 1.
Tak więc zgodnie z ustawą o ubezpieczeniu upraw rolnych i zwierząt gospodarskich, do obowiązku spełnienia ubezpieczenia nie wlicza się upraw, które nie są w niej wymienione.
Zwróciliśmy się do Centrali ARiMR w Warszawie o wyjaśnienie, jak w takiej sytuacji mają rolnicy postępować. Otrzymaliśmy wyjaśnienie, w którym Agencja powołuje się na rozporządzenie Rady Ministrów z 27 stycznia 2015 r. w sprawie szczegółowego zakresu i sposobów realizacji niektórych zadań ARiMR (Dz. U. poz. 187, z późn. zm.). Według tego przepisu wypłaca się dopłaty. Wskazuje ono, że z obowiązku ubezpieczenia co najmniej 50% powierzchni upraw w gospodarstwie rolnym wyłączone zostały łąki i pastwiska. Natomiast trawy na gruntach ornych wliczane są do powierzchni upraw i podlegają weryfikacji w zakresie ubezpieczenia. W związku z powyższym, jak informuje ARiMR, jeżeli w dniu wystąpienia szkód co najmniej 50% upraw w gospodarstwie rolnym było ubezpieczonych od co najmniej jednego z ryzyk, wówczas przepis o zmniejszeniu kwoty pomocy nie będzie miał zastosowania. W punkcie VIII wniosku należy dokonać oznaczenia, czy ten warunek został spełniony. Z tego stanowiska wynika jasno, iż Agencja traktuje trawy jak uprawy, które powinny być ubezpieczone, chyba, że są to łąki lub pastwiska.
Podejście Agencji do kwestii spełnienia obowiązku ubezpieczenia ujęte w wymienionym wyżej rozporządzeniu rozmija się z ustawą o ubezpieczeniach. Przypomnijmy też, że powiązanie pomocy publicznej z ubezpieczeniem to wynik zapisów Rozporządzenia Komisji Europejskiej NR 702/2014 z 25 czerwca 2014 r. W art. 25 tego unijnego aktu prawnego zapisano, iż pomoc na wyrównanie szkód spowodowanych przez niekorzystne zjawisko klimatyczne porównywalne do klęski żywiołowej zmniejsza się o 50%, chyba że przyznawana jest ona beneficjentom, którzy wykupili polisę ubezpieczeniową na co najmniej 50% średniej rocznej produkcji lub dochodu związanego z produkcją. Ustawa o ubezpieczeniu upraw podeszła do tej unijnej zasady z korzyścią dla rolników.
Dlaczego więc w rozporządzeniu określającym przyznanie pomocy suszowej stosuje się rozwiązania, które działają na niekorzyść naszych producentów rolnych?
Agencyjni urzędnicy nie wiążą obowiązku ubezpieczenia traw na gruntach ornych z tym, czy jest to ubezpieczenie dotowane, czy też nie. Nie obchodzi ich nawet to, czy można wykupić na taką uprawę polisę i ile ona kosztuje.
Zakłady traw nie ubezpieczają
Zapytaliśmy zakłady ubezpieczeń, jak one podchodzą do ubezpieczenia traw na gruntach ornych.
– Ubezpieczenie traw (na nasiona lub paszę) nie podlega ubezpieczeniu z dopłatą budżetu państwa. Oferujemy ubezpieczenie traw (z przeznaczeniem na nasiona) na zasadach komercyjnych od gradu i ognia. Stawka za ubezpieczenie zależy od położenia geograficznego – mówi Andrzej Janc, dyrektor Biura Ubezpieczeń Rolnych Concordia Ubezpieczenia.
W Concordii nie ma więc możliwości ubezpieczenia traw na gruntach ornych, jeśli są one przeznaczane na pasze. Podobnie jest w Pocztowym TUW.
– Trawy nie występują w katalogu upraw dotowanych. W tym momencie myślimy nad wprowadzeniem ubezpieczenia traw i być może w niedalekiej przyszłości takie ubezpieczenie wejdzie do naszej oferty, ale jako niedotowane, bez dopłat z budżetu państwa – tłumaczy Daniel Zahorenko, Dyrektor Zarządzający ds. Produktów i Sprzedaży w Pocztowym TUW.
Kiedy ma być zawarta polisa?
To jednak nie wszystkie problemy z pomocą suszową. Pracownicy Agencji nie pozwalają także wpisać rolnikom, że spełnili obowiązek ubezpieczenia, jeśli susza na ich terenie wystąpiła według IUNG wcześniej niż oni zawarli polisę. Urzędników nie obchodzi, że rolnik nie mógł objąć ochroną uprawy, której jeszcze nie wysiał, albo której nie miał od czego już ubezpieczyć.
Powiązanie umowy ubezpieczenia z suszą jest kolejnym absurdem. Po pierwsze dlatego, że susza była ryzykiem, od której ubezpieczenie upraw graniczyło z cudem. O tym zresztą powszechnie wiadomo. Po drugie natomiast, by spełnić obowiązek ubezpieczenia, wystarczyło mieć polisę np. od przymrozków wiosennych, gradu. By spełnić obowiązek ubezpieczenia należało ją natomiast zawrzeć w okresie od lipca 2017 r. do końca czerwca 2018 r.
Jeśli rządzący nie przyjdą po rozum do głowy, to tak szumnie zapowiadana wypłata pomocy suszowej, którą mieli dostać wszyscy poszkodowani przez żywioł, okaże się większą klęską niż sama susza. 1,5 mld zł przewidzianych na pomoc nie zostanie wykorzystane. I znowu będzie się mówiło, że rolnik sam sobie winien, bo: nie ubezpieczył, zasiał nie to, co powinien i nie we wskazanym terminie, stosował złą agrotechnikę, ... A w sklepach będzie tylko drożej, i to przez rolnika...
dr Magdalena Szymańska
dr Magdalena Szymańska