Kluczowy jest płodozmian
– Gleby mamy raczej słabsze niż dobre, przeważają ziemie klasy IVb i V, dlatego przy braku obornika bardzo ważny jest odpowiedni płodozmian, stąd też uprawiam rośliny strączkowe, głównie groch. Natomiast kukurydza ziarnowa dostarcza stosunkowo dużo resztek pożniwnych – powiedział Dariusz Oleksiak.
Już drugi rok z rzędu rolnik dość mocno odczuł skutki suszy. Sam jeszcze nie rozpoczął żniw, ale nie spodziewa się zbyt dobrych plonów.
Trudne warunki do uprawy
– W naszej okolicy rolnicy koszą plantacje jęczmienia ozimego, który w 80% jest już zebrany. Ja uprawiam żyto, pszenżyto oraz jęczmień jary i w zależności od pogody żniwa z dużym prawdopodobieństwem rozpocznę za tydzień. Zboża jare uprawiam już ostatni rok, gdyż nie ma warunków pogodowych do ich uprawy. Już tradycyjnie sucha jest druga połowa wiosny i zboża jare osiągają bardzo niskie plony. Oziminy radzą sobie lepiej, bo wykorzystują to, że wczesna wiosna jest dość mokra – wyjaśnił Dariusz Oleksiak.
Zboża zebrane w poprzednim roku rolnik sprzedał na przestrzeni od października do marca. Ceny były, jakie były – słabe, ale nic nie wskazuje na to, że się poprawią.
Strączkowe bardziej opłacalne
– Poprzedni rok producenci zbóż spisali na straty, ale nie widać żadnej poprawy. Magazyny w kraju są pełne zboża i rzepaku, a żniwa właśnie się zaczęły. Coraz mniej opłacalna jest uprawa kukurydzy na ziarno, która wymaga znacznie większych nakładów niż rośliny strączkowe, a cena ziarna kukurydzy jest ostatnio bardzo niska. Strączkowe też łatwiej umieścić w ekoschematach i przysługuje do nich dodatkowa dopłata. Dlatego racjonalne wydaje się zwiększanie areału grochu kosztem kukurydzy – zakończył Dariusz Oleksiak.
Andrzej Rutkowski
fot. Pixabay