Był sad, jest fotowoltaika
– Firma od podpisania umowy miała 4 lata na wejście z inwestycją, co było związane z ogromną ilością wymogów formalnych. Umowa podpisana została na 29 lat, a w praktyce na 25, bo przez 4 lata oczekiwania mogłem te grunty dalej użytkować jako sady. Firma na jesieni poinformowała mnie, że wchodzą z inwestycją od lutego, tak też się stało i od tego czasu na konto otrzymuję czynsz dzierżawczy, jaki był ustalony w umowie, a dosłownie wczoraj zaczął płynąć z tych farm prąd, czyli budowa i podłączenie trwały pół roku – powiedział Jan Madej.
Obie farmy początkowo miały być o większej mocy, ale linie przesyłowe są tak słabe, że nie mają możliwości odbioru większej ilości prądu, stąd też każda z nich ma moc 1 MWp (megawatopika), czyli razem 2 MWp. Jedna farma fotowoltaiczna o mocy 1 MWp jest w stanie wyprodukować od 1000 do 1150 MWh energii rocznie.
– Pod farmy usunąłem drzewa owocowe, zlikwidowałem rusztowania i nawodnienie z powierzchni 4 ha, zatem zostało mi 6 ha sadów, oczywiście w latach świetności mojego gospodarstwa, gdy byłem młodszy, sady liczyły nawet do 40 ha powierzchni. Trzeba wiedzieć, że teren, na którym może powstać farma fotowoltaiczna musi spełniać wiele wymogów, dlatego nie widzimy ich zbyt dużo. Po pierwsze, musi być na działce dojście do linii średniego napięcia, po drugie, potrzebna jest zgoda wszystkich sąsiadów, nie tylko tych, którzy mieszkają, ale też właścicieli działek rolnych. Często jest tak, że sąsiedzi się nie godzą, sam nie wiem dlaczego. Przecież to zielona i bezpieczna energia. Po trzecie, muszą być to grunty rolne słabszych klas bonitacyjnych, czyli klasy IV, V i VI, bo w innym przypadku jest problem z odrolnieniem – wyjaśnił Jan Madej.
Czy rolnicy mają czego się obawiać?
Wielu rolników, którzy rozważają wydzierżawienie ziemi pod taką farmę ma obawy, że na koniec zostaną ze zużytymi panelami i będą musieli ponieść koszty ich utylizacji. Jak to wygląda w przypadku Jana Madeja?
– W umowie jest wszystko zapisane, że firma zostawia ziemię w takiej kulturze jak weszła, czyli zabierają panele i utylizacja jest po ich stronie. Oczywiście umowę można przedłużyć na następne 25 lat, ale to już bardziej dotyczy moich córek niż mnie. Te panele mają gwarancję na 25 lat, zatem dalsza współpraca wymaga wymiany paneli na nowe przez inwestora. Oczywiście umowę sprawdziło dwóch prawników zanim została zawarta u notariusza. Co do wysokości czynszu dzierżawczego to jest to ok. 15 tys. zł rocznie z hektara, czyli 60 tys. zł z 4 ha przy uwzględnieniu regulacji stawek według poziomu inflacji i co ważne, ziemia zostaje w rękach mojej rodziny – wyjaśnił rolnik.
Taka inwestycja jest też korzystna dla gminy, bo stawki podatku są wysokie w stosunku do podatku rolnego.
Firma pokrywa wszystkie koszty
– Podatek od farmy fotowoltaicznej nie jest mały, ale środki na jego pokrycie zapewnia firma, co też jest zapisane w umowie. Pokrywa zarówno podatek od budowy, jak i od powierzchni inwestycji – powiedział Jan Madej.
Na koniec rozmówca podkreślił, że nie zazdrości młodym rolnikom, których najpierw zachęcano do rozwoju i intensyfikacji produkcji w gospodarstwach różnymi programami wsparcia inwestycji, a teraz rynki są rozregulowane, panuje nadprodukcja, a UE, jak i rząd nie mają żadnego pomysłu na uzdrowienie sytuacji.
– Każdy, nawet minister rolnictwa mówi, że jest źle w rolnictwie, a będzie jeszcze gorzej. Młodzi rolnicy czują się oszukani i mają rację. Nie ma cen minimalnych, nie ma żadnej strategii dla rolnictwa. Co z tego, że rolnicy mają nowe ciągniki, jak nie mają za co ich zatankować – zakończył Jan Madej.
Andrzej Rutkowski
fot. Evanto