Katarzyna i Robert Staszewscy ukończyli studia rolnicze (odpowiednio ogrodnictwo i zootechnikę). Córka Aleksandra i syn Wiktor wybrali inne uczelnie, podobnie jak siostrzeniec pana Roberta – Jan Staszewski. Stosunkowo nieduże gospodarstwo (ok. 20 ha) i rodzinna smykałka do biznesu sprawiły, że poszukiwali dodatkowych źródeł dochodu. Postawili na cebulę.
Podróże kształcą
– Cebulowym interesem trudnimy się już od kilkunastu lat. Mamy dwie firmy działające w tym kierunku, 90% naszej produkcji (cebuli obieranej oraz mrożonej) wysyłamy na eksport. Znajdujemy nabywców głównie w Belgii, Holandii, Niemczech oraz Anglii – mówi Robert Staszewski.
Pan Robert jest też współwłaścicielem małego zakładu przetwórczego, który nastawiony jest na wyrób półproduktów na bazie cebuli. Są to krajanka i marynaty przeznaczone dla przemysłu rybnego. W zakładzie kończy się remont, niebawem właściciele wstawią do niego sprzęt.
Staszewscy dysponują już sporym parkiem maszynowym pod tę działalność, chodzi nie tylko o sprzęt do uprawy, ale i obróbki. Podróże służbowe związane z cebulową działalnością oraz poszukiwanie kolejnego pomysłu na rodzinny biznes naprowadziły ich na małe rzemieślnicze browary.
– Nasz syn Wiktor i siostrzeniec Janek z zamiłowania są domowymi piwowarami. Poza tym bardzo interesują się tym rzemiosłem. Postanowiliśmy więc połączyć przyjemne z pożytecznym. Przy okazji podróży służbowych zawsze się tak organizujemy, aby mieć trochę czasu na odwiedzenie kilku lokalnych mikrobrowarów. W ciągu ostatnich dwóch lat zobaczyliśmy ich już naprawdę sporo – opowiada pan Robert.
Kwintesencją tych podróży oraz analizy ewentualnego popytu na tego typu produkty w Polsce była rodzinna decyzja o założeniu małego browaru rzemieślniczego w Annopolu.
– Zastanawialiśmy się, czy świadomość naszego społeczeństwa jest już na tyle duża, że doceni piwo niszowe wysokiej klasy. Po wielu analizach doszliśmy do wniosku, że tak. W Polsce jest zaledwie kilka mikrobrowarów rzemieślniczych, a tych, którzy szukają dobrych nietuzinkowych piw, przybywa. Jeśli podczas jednego wybicia uwarzy się więcej niż 40–50 hektolitrów piwa, jest to produkcja masowa – dodaje pan Janek.
Najpierw sklep
Staszewscy na początek otworzyli firmę, która importuje poznane przez nich piwa z zaprzyjaźnionych mikrobrowarów w Europie. Zaopatrują w nie specjalistyczne sklepy oraz multitapy, czyli puby, które mają w swojej ofercie szeroką gamę różnorodnych piw rzemieślniczych. Te zaś zaczęły działać i rozwijać się równolegle z biznesem Staszewskich.
– Ta branża sprzedaży detalicznej rośnie razem z nami. Ani my nie wyprzedziliśmy tego rynku, ani on nas – wspólnie budujemy rynek i edukujemy polskiego konsumenta – komentuje Robert Staszewski.
Wiktor i Jan uczestniczą w wielu szkoleniach, oni też zajmują się głównie obsługą sklepu i hurtowni z piwami, nad którym pieczę trzyma pani Katarzyna.
Prowadzenie tego biznesu nie opiera się bynajmniej na wydaniu produktu i przyjęciu zapłaty. Z każdą butelką, beczką piwa wiąże się inna historia i tajemnica. Za jej powstawanie odpowiedzialny jest bowiem konkretny piwowar z Belgii, Holandii oraz Francji znany z imienia i nazwiska, który swoją osobą firmuje i potwierdza jakość produktu.
– W naszym sklepie mamy wybrane i wyselekcjonowane piwa zawierające jedynie naturalne składniki produkowane bez użycia ekstraktów. Na przykład piwa belgijskie są refermentowane w butelkach czy beczkach, nie zaś nasycane sztucznie dwutlenkiem węgla, co sprawia, że są przydatne do spożycia nawet przez dwa lata. Jest to naturalny proces konserwacji. Ułatwia to nam znacznie pracę, ponieważ działamy zawsze dwutorowo, tzn. sprowadzamy piwo pod konkretne zamówienia oraz wprowadzamy nowości, które nie zawsze od razu znajdują odbiorców – podkreśla pan Janek.
Annopolscy koneserzy sprzedają tylko te piwa, które im smakują. Zaznaczają, że budowanie niszowego rynku nie jest łatwe. Jest to proces długotrwały i mozolny. Nie dystrybuują polskich trunków, które często nie odbiegają jakością od zachodnich. Problem tkwi w ich dostępności. Takie, jeśli można w ogóle użyć tego słowa, „zagłębie” browarów rzemieślniczych znajduje się u nas w woj. podkarpackim.
– Zapotrzebowanie na dobre niszowe piwa jest jednak większe niż krajowe możliwości dystrybucyjne. Współpracujemy z europejskimi mikrobrowarami, które na rynku działają już od wielu lat. Przekazują nam swoje doświadczenia, co dla nas jest bardzo cenne. Nie chodzi tylko o handel i dystrybucję, ale o sam sposób warzenia piwa – dodaje Janek Staszewski.
Podwaliny już są
Staszewscy mają już pomysł na własną markę i smak annopolskiego trunku. W tym roku będą się mocno mobilizować, aby tę inwestycję zakończyć. Stoi już budynek przyszłego browaru, gotowe jest zaplecze socjalne.
– Zgromadziliśmy część urządzeń. Jesteśmy w trakcie zakończenia roku gospodarczego w cebuli. Jak tylko uwolnią się pieniądze, będziemy finalizować kolejne prace – relacjonuje pan Robert.
Niestety, nie udało się im na tę inwestycję zdobyć unijnych funduszy.
– Złożyliśmy wniosek w ramach działania na rozwój mikroprzedsiębiorstw, wszystko było na dobrej drodze, przeszkodą okazał się wymóg zatrudnienia. Określiliśmy nasze potrzeby na maks. trzy, cztery osoby, wyliczono nam jednak, wrzucając do jednego worka gospodarstwo i inne nasze działalności, że do mikrobrowaru powinniśmy przyjąć docelowo osiem osób. Usiedliśmy z ołówkiem w ręku i policzyliśmy, że to się nam nie opłaca, poza tym ma to być nasz biznes rodzinny. Nie zależy nam, aby znalazły w nim zatrudnienie osoby z zewnątrz. Innym problemem jest również to, że dofinansowanie bardzo często dotyczy wyłącznie nowego sprzętu, który jest bardzo drogi, a nie zawsze niezbędny – tłumaczy pani Katarzyna.
Rodzina w swoim browarze będzie opierać się głównie na surowcach sprowadzanych z zagranicy. Pytamy dlaczego?
Janek Staszewski tłumaczy, że przyczyna tkwi głównie w braku w Polsce odpowiedniego surowca. Nasza hodowla chmielu zatrzymała się bowiem w miejscu, nie podąża za światowymi trendami. Tymczasem w Stanach Zjednoczonych, a zwłaszcza w stanie Nevada, powstaje bardzo wiele nowych odmian. Pracują nad nimi także Niemcy oraz Czesi.
W chmielu nie chodzi bowiem tylko o goryczkę, jaką uzyskuje się w piwie, ale też inne smaki. Hodowle na świecie poszły w tym kierunku, nasze zaś stanęły w miejscu.
– Bardzo modny ostatnio i poszukiwany ze względu na walory aromatyczne jest amerykański chmiel. W USA rynek piw rzemieślniczych rozwija się najszybciej. Samych mikrobrowarów jest tam już ok. 3000. Trudno jednak sprowadzić do Europy tamtejsze niszowe produkty, ponieważ jest na nie bardzo duży popyt, dlatego wielu szanowanych w Europie piwowarów importuje zza oceanu szyszki chmielowe – wyjaśnia pan Janek.
O tym, że zainteresowanie wyrafinowanym piwem w Polsce jest duże, Staszewscy przekonują się, organizując na początku lata festiwale piw rzemieślniczych. Do Annopola smakować niszowe produkty przyjeżdżają nie tylko koneserzy z dużych miast, ale też okoliczni mieszkańcy. W tym roku swój udział zgłosiło już 9 mikrobrowarów rzemieślniczych. Trzy z nich to ścisła europejska czołówka. Impreza ta oprócz oczywiście roli marketingowej ma na celu wymianę doświadczeń oraz nawiązanie kontaktów.
dr Magdalena Szymańska