Rolnicy domagają się pilnych zmian w szacowaniu strat w gospodarstwach wyrządzonych przez suszę, grad, nawałnice czy przymrozki.
Straty w uprawach są, ale rolnik nie dostanie żadnej rekompensaty
Aktualnie stratę wylicza się na tle dochodu z całości upraw w gospodarstwie, co powoduje, że często rolnicy nie otrzymują żadnej rekompensaty. Na przykład rolnikowi przymrozek zniszczył plon z całej powierzchni sadu, ale dopłaty nie dostanie, bo ma jeszcze zboża i rzepak, które nie ucierpiały w znacznym stopniu. Podobnie jest w przypadku suszy. Zbiory są dużo mniejsze, bo rośliny wyschły, ale że rolnik ma np. łąki lub inne uprawy, które nie odczuły aż tak bardzo deficytu wody, automatycznie zaniża mu to straty. I na pomoc nie ma co liczyć.
- W przypadku, gdy gospodarstwo rolne ma rozrzucone działki zdarza się, że szkoda występuje na niektórych działkach w 100 procentach, a w pozostałych brak jest szkody. Wyliczanie według dotychczasowego sposobu powoduje, że często rolnicy nie otrzymują żadnej rekompensaty – argumentują rolnicy.
Starty liczone z 1 hektara, a nie z całego gospodarstwa?
Dlatego Świętokrzyska Izba Rolnicza wnioskuje, aby średnia strata w produkcji roślinnej była liczona na poszczególnych działkach jako fizyczna strata z 1 hektara. Wtedy poszkodowani rolnicy będą mogli liczyć na sprawiedliwe rekompensaty.
- W przypadku wystąpienia niekorzystnych zjawisk atmosferycznych rolnik powinien otrzymać odszkodowanie za pojedyncze działki na których wystąpiła szkoda, a nie jaka wynika średnia w gospodarstwie – tłumaczy Izba i dodaje, że wystąpienie szkody w gospodarstwie rolnym lub działach specjalnych produkcji rolnej jest olbrzymim dramatem dla rolnika.
Kamila Szałaj