Ministerstwo rolnictwa przedstawiło wczoraj stawki pomocy suszowej. Rolnicy są jednak mocno rozżaleni tą propozycją. Liczyli, że resort uwzględni ich postulaty, by obniżyć poziom strat uprawniający do otrzymania wsparcia. Tymczasem pomoc dostaną tylko ci, którzy mieli szkody powyżej 30 proc. Czyli prawie połowa poszkodowanych rolników (139 tysięcy) nie dostanie nawet złotówki. Wszystko dlatego, że aplikacja suszowa wyliczyła suszę na dużo niższym poziomie niż komisje na polach.
- To jest skandal! Komisja oceniła, że w czterech gospodarstwach należących do mojej rodziny straty wynoszą średnio 35 proc. A w kalkulacji z aplikacji mamy poniżej 30 proc. – mówi Łukasz Buchajczyk, producent mleka z GR Buchajczyk z woj. zachodniopomorskiego.
Rolnik: zostaje nam tylko wyrżnięcie stada
Rolnicy nie akceptują warunków pomocy suszowej. Alarmują, że bez tych pieniędzy będą musieli ograniczyć produkcję.
- Zostaje nam tylko wyrżnięcie stada. Cześć krów sprzedaliśmy i kupiliśmy za to słomę. Ale dłużej tak nie pociągniemy. Musimy zlikwidować kolejne duże stado. Jesteśmy więc wściekli, bo zbierając z hektara 5-6 balotów, ponieśliśmy ogromne straty. A aplikacja nam wyliczyła do 5 proc. za I pokos i do 30 proc. za II. I nic nam się nie należy – tłumaczy Buchajczyk.
Rolnik dodaje, że praktycznie wszyscy hodowcy z jego okolicy mają maksymalnie 29 proc. strat, bo na TUZ-ach aplikacja wykazała 5-6 proc.
- To po nas uderzyło. Trzy gospodarstwa hodowlane mojej rodziny zostają bez pomocy. Tylko jedno niehodowlane, gdzie nie ma TUZ-ów, dostanie pieniądze – zaznacza.
Jeden rolnik dostanie 50 tys. zł pomocy suszowej, drugi nic
Trudno się dziwić temu rozgoryczeniu, zwłaszcza że pomoc nie traktuje rolników sprawiedliwie.
- Mój kolega, który miał stratę 30 proc. i ma 100 ha dostanie 50 tys. A ja mam stratę 29 proc. i nie dostanę nic. A nawet jak uruchomią pomoc dla rodzin, to dostanę do gospodarstwa marne grosze – mówi Buchajczyk.
Rolnicy walczą zmianę warunków pomocy suszowej. "Nie ma naszej zgody"
Także Stanisław Barna, rolnik z okolic Choszczna i działacz Zachodniopomorskiej Solidarności, który walczył w ministerstwie rolnictwa o zmianę warunków pomocy suszowej, czuje się rozżalony.
- Przecież rozmawialiśmy z ministerstwem o tym, żeby obniżyć pułap strat do 20 proc. i różnicować pomoc w zależności od stopnia strat. Tymczasem rząd poszedł na łatwiznę, bo po prostu nie ma pieniędzy, żeby wesprzeć rolników – mówi Barna. I zaznacza, że ani on, ani inni rolnicy nie zgadzają się na suszowe w takiej formie.
- Nie ma naszej zgody na taką pomoc. Sąsiad dostanie pieniądze, bo miał 1 proc. więcej niż ja, a ja nie dostanę nic. To jest chore. Dlatego żądamy rekompensat w oparciu o wyliczenia komisji albo obniżenia pułapu strat – informuje.
Czy ministerstwo się ugnie? Nie wiadomo. Na razie rozważa uruchomienie pomocy również dla rodzin rolniczych w gospodarstwach, w których wystąpiły szkody do 30 proc. średniorocznej produkcji roślinnej. Z nieoficjalnych informacji wynika, że rodziny miałyby dostać 3000 zł na gospodarstwo.
Kamila Szałaj