Zgodnie z wytycznymi resortu rolnictwa dla komisji powołanych przez wojewodę, dotyczącymi ogólnych zasad szacowania szkód w gospodarstwach rolnych, szkody powstałe w wyniku suszy można szacować wyłącznie wówczas, gdy na danym terenie zgodnie z klimatycznym bilansem wodnym wystąpiła susza. Jest ona definiowana jako szkoda spowodowana wystąpieniem, w dowolnym sześciodekadowym okresie od 21 marca do 30 września, spadku KBW poniżej wartości określonej dla poszczególnych gatunków roślin uprawnych i gleb.
W kukurydzy suszy nie ma?
Na terenie gminy Grabów, gdzie pan Gracjan ma największe szkody spowodowane przez suszę, Instytut Uprawy Nawożenia i Gleboznawstwa (IUNG), który na zlecenie resortu rolnictwa monitoruje suszę w uprawach w Polsce, nie wskazał suszy w kukurydzy w żadnym z dotychczas monitorowanych okresów.
– Słyszałem wypowiedź wiceministra Boguckiego. Mówił, że wszyscy rolnicy, których uprawy ucierpiały w wyniku suszy otrzymają pomoc, nawet jeśli to będzie kukurydza albo trwałe użytki zielone. Warunkiem otrzymania pomocy jest oszacowanie strat przez komisje – relacjonuje rolnik. – Gdy poszedłem do urzędu gminy po wniosek, poinformowano mnie, że jeśli we wniosku o szacowanie strat wpiszę kukurydzę, to mi ją wykreślą. Dzwoniłem w tej sprawie do urzędu wojewódzkiego wydziału rolnictwa w Łodzi, urzędniczka poinformowała mnie, że komisje muszą działać zgodnie z tym, jakie mają wytyczne. Jeśli IUNG nie wskaże, że na terenie pana gminy jest susza w kukurydzy, to komisje nie mogą szacować strat w tych uprawach – Gdy jednak Spryszyński poszedł do urzędu gminy w Grabowie, z wypełnionym już wnioskiem, w którym uwzględnił zarówno kukurydzę, jak i użytki zielone, dokumenty mu przyjęto. Dowiedział się jednak, że komisji jeszcze nie powołano, bo jest problem z przedstawicielem z izb rolniczych. W skład komisji szacującej straty, według przepisów powinien zaś wchodzić przedstawiciel gminy, izby rolniczej oraz doradztwa rolniczego.
- – Kupiliśmy kwalifikowany materiał siewny, zastosowaliśmy prawidłowe nawożenie i ochronę, a pola wyglądają jakby były zaniedbane – mówi Gracjan Spryszyński
Na terenie gminy Grabów, zgodnie z monitoringiem suszy prowadzonym przez IUNG w ostatnim okresie sprawozdawczym, czyli od maja do czerwca br. susza wystąpiła jedynie w zbożach jarych i to na najsłabszych glebach. Wcześniej określono suszę dla zbóż ozimych i jarych oraz strączkowych zarówno na glebach najsłabszych, czyli bardzo lekkich i bardzo podatnych na suszę oraz zaliczanych do kategorii II, czyli lekkich i podatnych na suszę. W kukurydzy w żadnym z sześciorekordowych okresów nie wskazano suszy.
Seradela i łąka wyglądają kiepsko
Wartości klimatycznego bilansu wodnego są obliczane dla kolejnych okresów sześciodekadowych na podstawie pomiarów stacji meteorologicznych. W gminie Grabów nie ma jednak stacji pomiarowej, jest ona w sąsiedniej gminie Łęczyca. Na terenie gminy Grabów dominują grunty kategorii III, czyli średnio podatne na suszę. Grunty bardzo podatne na susze stanowią 20%, a podatne 37%. W obrębie jednego gospodarstwa jednak może trafić się tak, jak u Gracjana Spryszyńskiego, że jakieś uprawy muszą w danym roku zostać zasiane na słabszych stanowiskach. W przypadku łąk i pastwisk trudno z kolei o zmianę stanowiska.
– Już w okresie, w którym sialiśmy kukurydzę, czyli na przełomie kwietnia i maja, spadło u nas zaledwie 20 l wody na metr kwadratowy. Na części pola, gdzie mamy II klasę, rośliny poradziły sobie lepiej, ale tutaj, tzn. na powierzchni 0,9 ha są bardzo małe i mizerne. Na całym polu zastosowaliśmy 200 kg fosforanu amonu, 250 kg soli i mocznika i tonę wapna. Na słabszej części rośliny nie wykorzystały w ogóle zastosowanego nawożenia. Gdy przyszedł czas na oprysk, nie można było przeprowadzić też zabiegu, bo rośliny były poskręcane – tłumaczy pan Gracjan.
- Jeśli komisja będzie ściśle trzymała się przepisów, nie oszacuje szkód spowodowanych przez suszę ani w kukurydzy, ani na łące
Obok pola ze słabszą kukurydzą Spryszyński ma zasianą seradelę, wschodziła dwa miesiące i nie wygląda ciekawie.
– Ewidentnie jest przypalona, raczej się nie odbuduje. Są jej tutaj 2 ha na V klasie. To strączkowa, więc będą ją mogli, nie tak jak kukurydzę, bez problemu oszacować – komentuje rolnik.
Z drugiej strony gospodarstwa pan Gracjan ma łąkę. Według ministerialnych wytycznych dla komisji szacujących straty, w przypadku gdy dla danej rośliny, w tym łąk i pastwisk, nie jest prowadzony monitoring suszy, szkody można szacować, jeżeli monitoring potwierdza wystąpienie suszy w uprawach o analogicznych wymaganiach wodnych. Teoretycznie na podstawie tego zapisu, rolnik może wnioskować o szacowanie strat w użytkach zielonych, ale…
– To mieszanka m.in. rajgrasu i kupkówki, pomimo tego, że na III klasie, wygląda tragicznie. Po pierwszym pokosie, który wykonaliśmy już w maju, nie było deszczu, nie mogliśmy więc zasilić jej nawozem. Też pewnie będzie problem z szacowaniem, bo nawet jeśli przyrównać ją do zbóż, to na III klasie nie będą chcieli szacować, bo to za dobre stanowisko. IUNG nie wskazał u nas na nim suszy w zbożach – tłumaczy rolnik.
Podobnie będzie z uprawą lucerny i koniczyny, która rośnie na gruntach w sąsiedniej gminie Daszyna.
– Koniczynę i lucernę można będzie podciągnąć przy szacowaniu pod strączkowe, ale tylko wtedy, gdy jest to siane na V i VI klasie ziemi, bo tylko tam IUNG wskazał na suszę – powiedziała ojcu urzędniczka. – Kto o zdrowych zmysłach sieje koniczynę czy lucernę na tak słabej ziemi? Przecież żaden rolnik tego nie zrobi, bo jest to oczywiste, że na takiej ziemi ani lucerna, ani koniczyna nie urosną – relacjonuje Stryszyński.
Stryszyński na terenie gminy Grabów ma też owies, w który wsiał trawę, niestety trawa zupełnie wyschła.
– Zboże miało pójść na paszę treściwą, a wsiewka zostać. Jeśli jeszcze jesienią nie wypalą poplony, to będzie ogromny problem z paszą dla bydła – mówi pan Gracjan.
Zredukować stado czy kupić pasze?
W produkcji zwierzęcej kukurydza stanowi podstawę paszy energetycznej, a trawy i kiszonki – białkowej. Gdy ich zabraknie, albo trzeba zredukować pogłowie, albo dokupić pasze. Potrzeba czasu, aby dorobić się dobrego stada krów mlecznych, redukcja to nie najlepsze wyjście z kryzysowej sytuacji.
– Jeśli jest niedobór zbóż na paszę treściwą, to zawsze można kupić dobrej jakości paszę, ale niedobór w paszach objętościowych zastąpić jest bardzo trudno. Aby nasze zwierzęta miały zapewnioną odpowiednią paszę, potrzeba ok. 370 balotów dobrej paszy. W tym roku, jak zbierzemy 200, będzie dobrze. Ceny słabej jakości balotów już teraz zaczynają się od ok. 70 zł za balot, lepsze, na bazie lucerny i koniczyny mogą kosztować nawet 200 zł/balot – wylicza pan Gracjan. – Jeśli będziemy musieli kupić balot za 200 zł, który wystarczy na jeden dzień, ze sprzedaży dziennego udoju mleka i policzenia kosztów jego produkcji zostanie nam 100 zł. Jeśli w gospodarstwie jest tyle krów, co u nas, muszą pracować w nim min. 3 osoby. Powinny one zarobić choćby minimalną pensję krajową, a przy takiej dniówce to będzie niemożliwe.
- Seradela, zasiana z przeznaczeniem na paszę, która łącznie z innymi strączkowymi spełnia wymogi związane z zazielenieniem, nie wygląda, by miała przynieść zakładany plon
Zdaniem gospodarza, jeśli wyjdzie, że producentom mleka nie będzie należała się żadna pomoc z tytułu suszy, to powinny wzrosnąć ceny mleka.
– Mleko w skupie jest tańsze niż woda w markecie. W porównaniu do ubiegłego roku o 1 zł na litrze podrożało paliwo, zwrot akcyzy pozostał na tym samym poziomie. Firmy kurierskie już podniosły z tego tytułu cenę dostarczania przesyłek, głośno mówi się już o tym, że o 8%, przez suszę podrożeje chleb. A co z cenami skupu naszych produktów? – cisza. Kredyty, nam się tylko oferuje. One nie załatwią sprawy, a tylko nas jeszcze pogrążą – komentuje Gracjan Spryszyński.
Magdalena Szymańska
(zdjęcia: Magdalena Szymańska)