Jedna trzecia konsumpcja, reszta – biopaliwa
– Przemysł spożywczy zużywa około 1,1 mln t rzepaku rocznie, reszta jest wykorzystywana na cele biopaliw. Bardzo ważne jest, aby to zużycie utrzymać, bo inaczej byłby bardzo duży problem ze zużyciem nadwyżki rzepaku. Podobna sytuacja jest w innych krajach Unii Europejskiej: 1/3 nasion zużywana jest na cele spożywcze, a reszta do produkcji biopaliw. Gdyby nie biopaliwa, trzeba by było wrócić w Polsce do powierzchni uprawy rzepaku w wysokości maksymalnie 500 tys. ha – mówił Juliusz Młodecki, prezes KZPRiRB.
Z danych zaprezentowanych przez Stępnia wynika, iż w produkcji biokomponentów w Polsce zużywa się od 2016 roku ponad 2 mln t rzepaku oraz około 600 tys. t zbóż rocznie. Polska produkuje około 900 tys. t estrów metylowych. Jesteśmy trzecim producentem biodiesla w Europie i największym pod względem wskaźnika wykorzystania oleju rzepakowego, ponieważ estry w 90% są produkowane z oleju rzepakowego.
– Według danych KOWR, Polska produkuje obecnie około 1,1 mln t biokomponentów rocznie. Stanowi to ekwiwalent 900 tys. t ropy naftowej. Te biopaliwa zasilają średnio milion samochodów w ciągu roku. Co więcej, paliwa te spełniają wymogi ochrony środowiska i wynikającą z nich redukcję emisji gazów cieplarnianych o co najmniej 50% w stosunku do paliw kopalnych – podkreślał Stępień.
Udział biopaliw w polskim rynku biopaliwowym determinuje narodowy cel wskaźnikowy. Obecnie biopaliwa są wykorzystywane na poziomie 5,5%, natomiast założenia (wprowadzone w 2015 roku) są takie, aby limit dla biopaliw z surowców rolnych wyniósł w Polsce 7%, a docelowo 10%. Kluczowa pozostaje więc kwestia zwiększenia podaży rzepaku, która zaspokoi zarówno potrzeby spożywcze, jak i paliwowe.
– Jest rynek, potrzeba więcej rzepaku. Tam, gdzie się da, można zwiększyć jego areał. Według naszych szacunków, aby zaspokoić te dwa rynki, potrzeba w Polsce około 3,5 mln t rzepaku – mówili jednym głosem Adam Stępień oraz Juliusz Młodecki.
Nowa dyrektywa w sprawie promowania stosowania energii ze źródeł odnawialnych to szansa dla naszego rolnictwa, zwraca się bowiem w niej uwagę na zastępowanie paliw kopalnych w transporcie.
– Do 2030 roku utrzymano obecny limit stosowania biopaliw konwencjonalnych, co daje szanse, aby nie tylko utrzymać produkcję biopaliw, ale także ją wzmocnić, co z drugiej strony wpłynie korzystnie na podaż pasz białkowych jako produktu ubocznego przy produkcji biopaliw. Chodzi o śrutę rzepakową oraz DDGS (ang. dried distillers grains) – wyjaśniał Adam Stępień.
Szansą dla rzepaku w produkcji biopaliw jest to, że olej palmowy został w końcu zakwalifikowany przez unijnych urzędników jako ten o wysokim ryzyku tzw. pośredniej zmiany użytkowania gruntów, co oznacza, iż przynajmniej część tego oleju zostanie wyeliminowana z rynku europejskiego. Do 2030 roku mają być stopniowo eliminowane biopaliwa wytwarzane z tego oleju.
– Osłabi to w pewnym stopniu konkurencję oleju palmowego, który jest obecnie o 100–150 euro za tonę tańszy od rzepakowego. Komisja Europejska wprowadza również ograniczenia w wykorzystaniu oleju posmażalniczego i tłuszczów zwierzęcych w Unii – tłumaczył Stępień.
Biorąc pod uwagę projekt ustawy o biokomponentach i paliwach ciekłych, który jest obecnie procedowany, perspektywa dla produkcji rzepaku w Polsce jest bardzo stabilna. NCW będzie rosło, tak więc limit dla biopaliw konwencjonalnych czyli z rzepaku i zbóż będzie można efektywnie wykorzystywać. Przy założeniu przyjętych celów w 2030 roku polska produkcja estrów może osiągnąć nawet 1,6 mln t.
Zbiory rzepaku poniżej oczekiwań
W opinii Juliusza Młodeckiego rolnicy nie mają jednak co liczyć na duży wzrost cen rzepaku. Pozostaje walka z obniżką kosztów produkcji. Pozytywnie w tym aspekcie należy ocenić zatwierdzenie przez ministerstwo i dopuszczenie na kolejny rok zapraw neonikotynowych w rzepaku.
Wielu rolników jest rozczarowanych zbiorami, jakie osiągają w bieżącym roku.
– Ze względu na szybkie żniwa w ubiegłym roku rzepak zasiano dość wcześnie, dzięki przebiegowi pogody jesienią plantacje miały dużo czasu, by przygotować się do zimy. Tej jednak tak naprawdę nie było, marzec i kwiecień były suche, maj przekropny, więc z dużym optymizmem patrzyliśmy na przyszłe zbiory. Jednakże fale gorąca, jakie przyszły w czerwcu, spowodowały, że wiele plantacji, zwłaszcza na słabszych glebach, zaschło. Z tych plantacji plony są niskie, a rzepak ma niską masę tysiąca nasion – relacjonuje Młodecki.
Pomimo tego KFPRiRB ocenia, że zbiory rzepaku wyniosą między 2,5 a 2,6 mln t, natomiast IERIGŻ wskazuje na 2,2–2,4 mln t. Negatywne nastawienie do wzrostu cen rzepaku prezes Młodecki buduje nie tylko na podstawie potencjalnych zbiorów i zgromadzonych zapasow, ale także zagrożeniu ze strony rzepaku z Ukrainy, który jest importowany do Unii w ramach bezcłowego kontyngentu. Zatrzymuje się on bowiem głównie w Polsce.
Magdalena Szymańska
fot. archiwum TPR