StoryEditorWiadomości rolnicze

Rolnicy walczą o dopłaty do drogich nawozów. "Do dyspozycji jest 1,3 mld zł"

08.02.2023., 20:02h
- Rynek nawozów na razie jest stabilny, ale trudno przewidzieć, jakie ceny będą za 3-4 miesiące - mówił w Sejmie Tomasz Hinc, prezes Grupy Azoty. Natomiast rolnicy i dystrybutorzy dopominali się dopłat do nawozów kupionych przed obniżkami. Czy na ten cel zostanie przeznaczone 1,3 mld zł, które zostały z ubiegłorocznego programu?

Podczas posiedzenia sejmowej komisji rolnictwa, Tomasz Hinc, prezes Grupy Azoty poinformował, że sytuacja na polskim rynku nawozowym jest stabilna, ale trudno przewidzieć, jak będzie kształtował się ten rynek w kolejnych miesiącach. Koncern szacuje, że w tej chwili dostępnych jest ok. pół miliona ton nawozów.

– Jesteśmy w stanie zaspokoić cały sezon aplikacyjny na polskim rynku. Mamy pełną dostępność nawozów w całej palecie. To jest bardzo dobra wiadomość dla polskich rolników – poinformował Hinc. I przypomniał, że w Polsce od 1 lutego ceny nawozów spadły od 20 do 30 proc.

– To jest bardzo istotna obniżka. Nigdy wcześniej nie zdarzało się na rynku nawozowym, żeby przed szczytem sezonu aplikacyjnego były tego typu obniżki – powiedział Hinc.

Zakłady nawozowe w Europie nadal wstrzymują produkcję

Zaznaczył, że w całej Europie zakłady nawozowe wstrzymują lub mocno ograniczają produkcję. Największy konkurent Grupy Azoty, czyli norweska Yara zatrzymała instalacje w Ferrarze we Włoszech, a w Ravennie ograniczyła produkcję. Także w Niemczech w Rostoku wytwarza mniej nawozów. Wstrzymano prace również w zakładach Achema na Litwie oraz w Chorwacji i w Rumunii.

Hinc poinformował, że poza cenami gazu, zakłady nawozowe w Europie mierzą się także z innymi wyzwaniami. 16 grudnia Komisja Europejska zniosła cła na mocznik i amoniak. Ta decyzja spowodowała, że producenci z UE muszą teraz konkurować z całym światem, bo każdy może wwozić swoje produkty chemiczne do Europy. A są one istotnie tańsze, gdyż producenci spoza UE nie ponoszą opłat klimatycznych, mają niższe koszty pracy i surowców. Zniesienie cła spowodowało też zwiększony przywóz mocznika do UE, który najczęściej przyjeżdża do nas bez inhibitora ureazy. Rolnicy go kupują, bo jest dużo tańszy, ale zapominają, że w Polsce od sierpnia 2021 roku jest obowiązek stosowania inhibitora ureazy.

Efektywność wykorzystania takiego mocznika jest ponad 30 proc. niższa. Wysypuje się ten sam mocznik na pole, tylko że ten bez inhibitora spływa do wód gruntowych, a ten z inhibitorem uwalnia azot wolniej i odżywia roślinę dużo efektywniej - mówił Hinc.

Rolnicy czekają na dopłaty do drogich nawozów. "Do dyspozycji jest 1,3 mld zł z poprzednich dopłat"

Obecni na posiedzeniu posłowie zwrócili uwagę, że jest bardzo wielu rolników, którzy kupili drogie nawozy jeszcze przed obniżką, tracąc kilkadziesiąt, a nawet kilkaset tysięcy złotych. Zdaniem opozycji rząd powinien wypłacić tym rolnikom rekompensaty, np. z niewykorzystanego budżetu dopłat do nawozów.

– Na pomoc rolnikom dotyczącą zakupu nawozów rząd w ubiegłym roku przeznaczył 3,9 mld zł, a wydał na ten cel 2,6 mld zł. Do dyspozycji jest więc jeszcze 1,3 mld zł, więc można to przeznaczyć na dopłatę dla tych, którzy kupili droższe nawozy i przedstawią stosowne faktury. Czy te pieniądze jeszcze są, czy zostały wydane i rolnicy ich już nie zobaczą? – dopytywała Dorota Niedziela z PO, wiceprzewodnicząca komisji.

Z kolei poseł PSL Stefan Krajewski wyraził zdziwienie, że polscy producenci nawozów nie byli w stanie przewidzieć cen swoich produktów, przez co rolnicy kupowali je w okresie najbardziej niekorzystnym.

– Mamy spółki skarbu państwa, gdzie są bardzo dobrze opłacane zarządy, rady nadzorcze, są zatrudniani analitycy i doradcy, są instytuty, które to wszystko analizują. A tak naprawdę nikt nie jest w stanie przewidzieć, jak będzie się kształtować cena nawozu. Również dystrybutorzy, którzy rozmawiają z poważnymi spółkami skarbu państwa później wychodzą przed wszystkimi na hochsztaplerów, bo rynek myśli, że to oni zawyżają ceny – mówił Krajewski. Dodał, że jeśli rząd nie uruchomi dopłat, rolnicy będą zmuszeni kupować nawozy importowane z Maroka, Algierii i przepakowywane z Rosji. Uderzy to w spółki Skarbu Państwa, bo popyt na krajowe nawozy mocno spadnie.

– Te środki w budżecie powinny się znaleźć. Powinniśmy dokonać korekty cen bądź dopłacić tym, którzy ponieśli ewidentnie stratę przez to, że kupili nawozy przed obniżką – mówił Krajewski.

Poseł wyliczył też, że w 2015 roku rolnik za tonę pszenicy mógł kupić ponad 600 kg nawozu, a obecnie może kupić maksymalnie 300 kg nawozu.

Dystrybutorzy nawozów liczą milionowe straty

Na posiedzeniu obecny był Andrzej Remisiewicz, właściciel firmy dystrybucyjnej, który także upomniał się o dopłaty do nawozów. Poinformował, że firmy mają na swoich składach wiele nawozów kupionych przed obniżkami.

– To są tysiące ton, które kupiliśmy drożej. Poza tym rolnicy nam zaufali, kiedy ich informowaliśmy, że powinni kupić nawozy przed końcem 2022 roku, bo skończy się tarcza antyinflacyjna i ceny automatycznie pójdą w górę o 350 zł. Teraz czują się zawiedzeni, a wręcz oszukani, bo ceny nawozów spadły. Dlatego trzeba pomóc im i nam – mówił Remisiewicz.

Kołodziejczak: apeluję, by pomóc dystrybutorom i rolnikom

Z kolei Michał Kołodziejczak, prezes AGROunii zwrócił uwagę, że wielu rolników nie poradzi sobie z utrzymaniem rentowności gospodarstw przez wysokie ceny nawozów.

– Co powiecie tym rolnikom, którzy tak drogo kupili nawozy? Że jest wolny rynek? Czy celem państwa jest to, by wolny rynek drenował kieszenie producentów żywności? Apeluję, by pomóc dystrybutorom i rolnikom – mówił Kołodziejczak.

Rolnik do prezesa Grupy Azoty: może pan się zamieni ze mną miejscami 

W takiej trudnej sytuacji jest np. rolnik z woj. lubelskiego, który wyliczył, że kupił nawóz na kredyt po 4800 zł/t, a za rzepak dostanie maksymalnie 2150 zł/t.

– Doszliśmy do takiego miejsca, że rolnik musi walczyć o przetrwanie na ulicy. Byliśmy z kolegami w Chełmie - nikt nas nie słuchał. Przyjechaliśmy do Warszawy - nie chcieli nami rozmawiać. Jesteśmy tu i co? Spółki skarbu państwa zabezpieczają swoje interesy, żeby nie przynieść strat bo przecież to głupio wygląda. A rolnik? Tyle razy prosiliśmy: zróbcie porządek ze zbożem z Ukrainy. I co? I nic. A co ja mam teraz mam zrobić, jak nawóz kupiony na kredyt po 4800 zł, a rzepak mogę sprzedać maksymalnie po 2150 zł, a pszenicę po 1100 zł. Pan prezes Grupy Azoty powiedział, że Agrochem sprzedaje nawóz po 2860 zł/t. To ja proponuję, żeby pan się zamienił miejscami ze mną. Wtedy porozmawiamy, czy to jest odpowiednia cena – mówił Ireneusz Nowak z AGROunii.

"My nie chcemy dopłat do nawozów. My chcemy kupić je w normalnej cenie"

Natomiast Michał Zarzecki z Krajowej Rady Młodych Rolników zaznaczył, że rolnicy zamiast dopłat do nawozów woleliby niższe ceny nawozów.

– My nie chcemy dopłat do nawozów. My chcemy kupić je w normalnej cenie. W tamtym roku ceny nawozów były sztucznie wywindowane, bo w wielu przypadkach nawozy z 2021 roku były sprzedawane po cenach dużo wyższych z 2022 roku. Nie może być tak, że rolnik jest oszukiwany przez państwo – mówił Zarzecki.

Ardanowski: należy zbudować państwową sieć dystrybucji nawozów

Natomiast Jan Krzysztof Ardanowski, przewodniczący Rady ds. Rolnictwa i Obszarów Wiejskich przy Prezydencie RP ocenił, że powinna zostać zbudowana siatka bezpieczeństwa, która na wypadek nieprzewidzianych sytuacji kryzysowych zapewni nawozy w każdym roku po rozsądnych cenach skorelowanych z cenami płodów rolnych.

- Należy zbudować państwową sieć dystrybucji nawozów w oparciu o KGS i KOWR – powiedział Ardanowski.

Rabenda: główną troską była dostępność nawozów

W odpowiedzi Karol Rabenda, wiceminister aktywów państwowych poinformował, że na wahnięcia cen nawozów wpłynął szereg ryzyk, z których wcześniej nikt sobie nie zdawał sprawy. Spółki Skarbu Państwa dążyły do tego, by zapewnić rolnikom nawozy pomimo trudnej sytuacji na rynku.

- Jesteśmy w sytuacji międzynarodowego kryzysu energetycznego cen surowców i cen paliw, który wpływał znacząco na ceny nawozów. Nie widzieliśmy, jak się będą kształtowały nie tylko ceny, ale i jak się będzie rozwijać sytuacja międzynarodowa związana z konfliktem. Więc naszą główną troską była dostępność nawozów – powiedział Rabenda.

Poinformował, że eksport nawozów z Polski wynikał z tego, że w naszym kraju popyt był ograniczony, a większość producentów na zachodzie przestała produkować nawozy.

– Eksport był w pewnym sensie rozwiązaniem problemu nadpodaży. Musieliśmy przecież zarabiać i gdzieś znaleźć kupca na nawozy, których nie kupowali polscy rolnicy – mówił Rabenda. Zaznaczył, że sytuacja na rynku nawozów powinna być w najbliższym czasie bardziej stabilna. Ale Hinc dodał, że nikt nie jest w stanie przewidzieć cen za 3-4 miesiące.

Prezes Grupy zaznaczył też, że wbrew oczekiwaniom niektórych grup, spółka nie może produkować nawozów po kosztach.

– Nie możemy ponosić straty. Zarządowi w takiej sytuacji groziłyby konsekwencje prawne. Jesteśmy zobowiązani dbać o to, żeby Grupa Azoty rosła w siłę – mówił Hinc. Dodał, że ma świadomość, iż spadki cen nawozów smucą tych rolników, którzy nawozy zakupi wcześniej, ale tłumaczył, że zakłady azotowe produkują w danym momencie na określonym poziomie kosztów. Koszty te przekładają się na cenę finalną, bo są skorelowane wprost z cenami surowców.

Potwierdził też, że do Polski, mimo sankcji trafiają nawozy z Rosji i Białorusi.

– Przekazujemy informacje o imporcie z tamtych kierunków polskim służbom, które reagują. Ci, którzy łamią sankcje, narażają się na odpowiedzialność karną – zaznaczył wiceprezes Grupy Azoty.

Podkreślił, że ceny nawozów wieloskładnikowych nadal pozostają wysokie, bo spółka musi sprowadzać potas i fosfor z różnych kierunków świata.

– Z Białorusi już nie sprowadzamy, a tam były największe złoża i bliskość geograficzna. Ten rynek jest zamknięty, a my z niego zrezygnowaliśmy. Dlatego importujemy z całego świata – wyjaśnił.

Prezes Grupy Azoty o problemie dystrybutorów nawozów

Odniósł się także do problemów dystrybutorów, którzy kupili nawozy przed obniżkami i teraz mają na placu drogi towar, którego rolnicy nie chcą kupić. Zwrócił uwagę, że w takiej sytuacji jest m.in. Agrochem Puławy, oficjalny dystrybutor Grupy Azoty.

– Ten duży dystrybutor też musi przeceniać produkty, które ma na placu. Kupił je w momencie, gdy my produkowaliśmy w oparciu wyższe ceny surowców – zaznaczył Hinc.

Poinformował, że każdy rolnik w Polsce może zakupić nawozy w punkcie sieci dystrybucyjnej Grupy Azoty. Jest to ok. 70 podmiotów, a ich adresy są dostępne na stronie internetowej Grupy Azoty.

– Naprawdę warto dzwonić. Oczywiście, oferty się różnią między dystrybutorami, bo mamy wolny rynek, a dystrybutorami są przedsiębiorstwa prywatne, które po prostu chcą zarabiać – mówił Hinc.

Wiceminister rolnictwa: nie zostawimy rolników samych sobie

Wiceminister rolnictwa Lech Kołakowski zapewnił, że resort rolnictwa dąży do stabilizacji cen nawozów i utrzymania ich na obecnym poziomie.

– Chcemy stabilizacji cen, w tym cen nawozów, jak również chcemy, aby była opłacalność produkcji w rolnictwie, bo to jest nasze bezpieczeństwo żywnościowe i to jest nasza racja stanu. Nie zostawimy rolników samych sobie – zaznaczył Kołakowski.

KGS zamierza uruchomić sprzedaż internetową i obniżyć ceny nawozów

Podczas posiedzenia Krajowa Grupa Spożywcza poinformowała, że uruchomi dodatkowe punkty dystrybucji nawozów i sprzedaż internetową. Zamierza także obniżyć ceny nawozów

– Chcemy powiększyć tę liczbę punktów dystrybucji nawozów do 20. Chcemy, by te punkty były punktami bezkosztownymi. Jeżeli mamy pracować na najniższych marżach i oferować nawozy w dobrych cenach, to nie możemy tworzyć zbędnych kosztów. Każdy wynajem magazynu byłby dla nas dodatkowym wydatkiem, więc będziemy te magazyny tworzyć w naszych punktach – poinformował Tomasz Nowakowski, członek zarządu Krajowej Grupy Spożywczej. Więcej na ten temat piszemy TUTAJ.

Kamila Szałaj 

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
24. listopad 2024 01:22