– 40 lat czekałem na to, by wszystkie rowy w naszej gminie były wyczyszczone, dokonało się to dopiero wtedy, gdy jako Spółka Wodna Kołaczkowo wyszliśmy ze Związku Spółek Wodnych we Wrześni – mówi Romuald Matuszewski, obecny prezes Spółki Wodnej Kołaczkowo.
Bez związku
Na tej fali wiosną 2011 r. rozpoczęła funkcjonowanie Gminna Spółka Wodna Kołaczkowo. Na początku nikt nie chciał wziąć na swoje barki stanowiska przewodniczącego spółki, w końcu zrobił to Stanisław Spurtacz, dyrektor gospodarstwa rolnego „Golpasz”. Do pierwszego zarządu należał również obecny prezes Romuald Matuszewski, Teresa Waszak, Henryk Waszak oraz Andrzej Cieślak.
Do Gminnej Spółki Wodnej w Kołaczkowie nie pasuje znane powiedzenie ”Powiedziały jaskółki, że niedobre są spółki” mające źródło w bajce o lisie i jaskółce. W tej spółce z zaradności zarządu (bajkowego lisa) pożytek mają też członkowie spółki (bajkowe jaskółki). Na zdjęciu Romuald Matuszewski przy jednym ze spółkowych rowów
Kilku rolników zapłaciło nawet składki za pięć lat z góry, uwzględniając zwyżki, chcąc mieć zrobione prace melioracyjne w pierwszej kolejności, w tym bowiem roku zawarli pięcioletnią umowę dzierżawy pól od probostwa.
W dalszym ciągu zarząd spółki tworzą rolnicy i działa on społecznie. Pozostał w nim, oprócz pana Romualda, Andrzej Cieślak. Doszli natomiast: Roman Graczyk, Jakub Rohrbach oraz Janusz Przybylski. Spółka nie widzi potrzeby zatrudniania kierownika. Stara się bowiem nie generować dodatkowych kosztów.
Wysokość składki, jaką na rzecz spółki wnoszą członkowie, nie odbiega od tych, jakie inkasują spółki należące do ZSW we Wrześni.
– Jeśli chcemy brać dotacje na działanie spółki musimy mieć odpowiednią wysokość składek. Trudno bowiem wykonywać wszystko z własnych środków. Tak więc wysokość składki wymuszają warunki do uzyskania dotacji od marszałka. W 2011 r. wyniosła 20 zł za hektar. Musieliśmy podnosić ją adekwatnie do wymogów, czyli 1 zł rocznie. Od zeszłego roku jako wynik ustaleń na walnym zgromadzeniu przyjęliśmy taką zasadę, że będziemy mieli składkę mieszaną. Jej podstawowa kwota jest stała i wynosi 21 zł, resztę w zależności od kwoty, która jest wymagana do dotacji, rolnicy regulują poprzez wykonywanie prac porządkowych na rzecz spółki, np. przy czyszczeniu rowów – tłumaczy Romuald Matuszewski.
W ubiegłym roku było to 4 zł. Chociaż Spółkę straszono, że takie rozwiązanie może budzić problemy z pozyskaniem dotacji, nic takiego się nie stało.
– Nie chcieliśmy w nieskończoność podnosić składki, tym bardziej, że podstawowe prace są już za nami. Mamy jednak na uwadze, że prace kosmetyczne trzeba wykonywać na bieżąco, a one też kosztują – wyjaśnia prezes.
Na plusie
W bieżącym roku, aby spółka mogła starać się o dotacje z urzędu marszałkowskiego, musi mieć składkę z hektara ustaloną na minimum 26 zł. Ściągalność składki nie może natomiast być niższa niż 70%.
Szanse na uzyskanie dotacji od marszałka rosną, jeśli spółka otrzyma od gminy bądź powiatu dotację w wysokości pokrywającej co najmniej 30% kosztów realizacji zadania objętego wnioskiem. W ubiegłym roku GSW Kołaczkowo otrzymała z powiatu 15,2 tys. zł, z gminy 8,4 tys. zł, od marszałka prawie 21 tys. zł, a od wojewody 28,8 tys. zł.
Łącznie dotacje wraz z dotacją banku wynosiły ponad 73,6 tys. zł. W ubiegłym roku było to 65,2 tys. zł. Ze składek członkowskich spółka pozyskała natomiast w 2016 r. – ok. 101,3 tys. zł. Na prowadzone prace wydała w ubiegłym roku 144,9 tys. zł, w 2015 r. – 187,5 tys. zł. Koszty administracji stanowiły zaledwie odpowiednio 8,3 oraz 5,7% wszystkich wydatków. Zarówno więc ubiegły rok, jak i poprzedni spółka zakończyła na plusie.
Nie ma co czyścić?
– Przez 6 lat udało się nam wyczyścić 90 km rowów szczegółowych, czyli wszystkie jakie posiadamy na swoim terenie. Mamy jednak problem z dwoma ciekami podstawowymi, jakimi są kanały Miłosławka oraz Flisa. Są one zaniedbane i niedrożne, co powoduje, że czyszcząc nasze rowy działamy na szkodę rolników mających pola przy ich ujściu. Związek Spółek Wodnych we Wrześni zainkasował za odmulenie dna Flisy i wykaszanie skarpy w ubiegłym roku 88 tys. zł z państwowych pieniędzy, tzn. od Wielkopolskiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych, ale prac nie wykonał jak należy – komentuje Matuszewski.
W kanale Flisa, na którego renowację w 2016 r. wydano ponad 88 tys. zł wyrosły już drzewa
To, że pieniądze zostały wzięte i prace na Flisie wykonano potwierdził Krzysztof Grabowski, wicemarszałek województwa wielkopolskiego. Zrobiła to również Barbara Nizio, kierownik inspektoratu Wielkopolskiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych we Wrześni, podczas walnego GSW Kołaczkowo, które odbyło się 7 marca br.
– Zbieramy się z rolnikami będącymi naszymi członkami co najmniej raz w roku, nie czekamy pięć lat do wyborów zarządu. Jest to konieczne, aby zaplanować kolejne prace. Największą satysfakcją dla zarządu już w ubiegłym, ale także w tym roku było to, że na pytanie: jaki rów trzeba wyczyścić? Dostaliśmy odpowiedź: u nas jest wszystko wyczyszczone. Zdajemy sobie sprawę z tego, że wszyscy nasi członkowie nie podnoszą obu rąk za spółkę, ale na walnych zgromadzeniach mamy poparcie – mówi z dumą prezes.
Kołaczkowska spółka nie korzysta z dofinansowania unijnego. Mogłaby je otrzymać np. na zakup sprzętu, który obecnie wynajmuje.
Starając się o fundusze unijne na zakup sprzętu trzeba by było zadłużyć spółkę albo nie wykonywać prac na rowach, żeby mieć pieniądze na wkład własny. Z kolei żeby się zadłużyć, należy mieć jakiś zastaw, my zaś nie mamy żadnego majątku. Jeślibyśmy zawiesili prace, nie otrzymalibyśmy dotacji, pozbawilibyśmy się wtedy wpływów z tego źródła. Trudno byłoby też wtedy wytłumaczyć naszym członkom, że teraz nic nie robimy, bo kupiliśmy sprzęt i trzeba go spłacić – twierdzi Romuald Matuszewski.
-
Spółka bez statutu
W 2015 r. GSW Kołaczkowo wyczyściła rów melioracyjny na gruntach należących do sąsiedniej spółki z Chrustowa z gminy Miłosław. Wokół tego rowu mieli bowiem również pola rolnicy, którzy należą do kołaczkowskiej spółki. Było to zgodne z jej statutem, ponieważ jest w nim zapisane, że spółka może działać na terenie powiatu, a szczególnie na terenie należącym do zrzeszonych członków. Rolnicy z chrustowskiej spółki wpłacili składki do GSW Kołaczkowo. Prace zostały wykonane bez dotacji.
– Dotacja została jednak na ten rów przyznana, dostał ją związek spółek we Wrześni, ale rowów nie wyczyścił – komentuje Rafał Matuszewski, prezes SW w Chrustowie.
Rafał Matuszewski z rolnikami z okolicznych wsi chciał pójść w ślady ojca i założył w 2014 r. spółkę na terenie gminy Miłosław. Starostwo nie zatwierdziło jednak jej statutu, mimo tego, że mają podobny statut do istniejących już w powiecie spółek. Chrustowska spółka nie może więc ani pobierać składek od swoich członków, ani też starać się o dotacje. Rolnicy odwołali się od decyzji starosty. Sprawa trafiła do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, które nakazało staroście nie różnicować wnioskodawców. Później jednak ten sam skład osobowy SKO zmienił zdanie. Po stronie rolników nie stanął także Sąd Administracyjny w Poznaniu.
Warto dodać, że na terenie powiatu wrzesińskiego, poza Związkiem Spółek Wodnych we Wrześni funkcjonuje już łącznie 5 spółek, w tym chrustowska bez statutu. Skupiają one ponad 530 członków, z czego najwięcej (360) przypada na GSW w Kołaczkowie. Do spółek, które funkcjonują nadal w strukturach Związku należy ok. 1270 rolników. Rolnicy podejrzewają, gdzie tkwi przyczyna blokowania ich statutu.
– Jeśli zbyt wielu rolników wyjdzie ze Związku, skurczą się środki na jego funkcjonowanie, a komuś na górze bardzo zależy, aby go za wszelką cenę utrzymać przy życiu – komentuje Rafał Matuszewski.
dr Magdalena Szymańska