Jak zwykle przy tego typu negocjacjach, są zwolennicy i przeciwnicy porozumienia. W przypadku jednak rolnictwa i żywności sprawa nie jest taka prosta. Rolnictwo europejskie i amerykańskie wiele różni. Przeciwnicy umowy twierdzą, że po jej podpisaniu do Unii zacznie napływać tania, niezdrowa żywność, co zagraża unijnym rolnikom. Zwolennicy natomiast upatrują szans w eksporcie, zwłaszcza w sytuacji rosyjskiego embarga i problemów związanych z nadprodukcją w sektorze mleka i wieprzowiny.
Holenderski Greenpeace, ujawniając część poufnego tekstu negocjowanego dokumentu, ogłosił, iż TTIP zagraża wyśrubowanym europejskim standardom dotyczącym bezpieczeństwa konsumentów i ochrony środowiska.
Szansa czy zagrożenie?
Polscy eksperci, m.in. Maria Świetlik z Instytutu Globalnej Odpowiedzialności, uważają, iż TTIP może stanowić zagrożenie nie tylko dla branży rolnej, ale również dla środowiska, a nawet zdrowia konsumentów – ze względu na przewidywaną zmianę obowiązującej w tej chwili w Unii Europejskiej tzw. zasady ostrożności. Mówi ona o tym, że jeżeli jakaś substancja nie jest w stu procentach bezpieczna, to jej się nie stosuje. Tymczasem w USA istnieje zasada dowodu naukowego, która w rzeczywistości oznacza, że pewne ryzyko wiążące się z wprowadzeniem nowych produktów muszą ponosić sami konsumenci, a produkty mogą zostać wycofane z rynku dopiero wtedy, gdy się bezsprzecznie udowodni ich szkodliwość. To, zdaniem Świetlik, może być bardzo trudne w przypadku nowych substancji, których wpływ widać dopiero po latach.
Vytenis Andriukaitis, unijny komisarz ds. zdrowia i bezpieczeństwa żywności, będąc w Polsce na zaproszenie naszego resortu rolnictwa, uspokajał, że w umowie ze Stanami Zjednoczonymi nie chodzi o obniżenie standardów, zmniejszenie inspekcji, kontroli czy autoryzacji, ale o zwiększenie naszych możliwości eksportowych.
Magdalena Miśkiewicz z Dyrekcji Generalnej ds. Rolnictwa Komisji Europejskiej na konferencji poświęconej TTIP na Uczelni Łazarskiego w Warszawie zaznaczała, że nie ma mowy o obniżaniu europejskich standardów bezpieczeństwa żywności i zasadniczo Amerykanie zgadzają się na takie podejście. Jej zdaniem TTIP to szansa na otwarcie rynku USA na towary, które obecnie docierały tam w ilościach limitowanych kontyngentami, np. sery żółte. Pytanie tylko – jakich serów? Na pewno nie tych z dolnej półki.
Według Miśkiewicz, powoli pojawia się też szansa na sprzedaż owoców (jabłka, gruszki), co stwarza realne szanse dla polskich producentów.
Trudnym punktem w negocjacjach są produkty z oznaczeniami geograficznymi. Komisja Europejska kładzie silny nacisk na zabezpieczenie oznaczeń geograficznych w porozumieniu TTIP, jednak amerykańskie grupy lobbingowe oraz Kongres Stanów Zjednoczonych stawiają temu zaciekły opór.
Hormony, raktopamina i GMO
Magdalena Miśkiewicz przyznaje, że rolnictwo jest jednym z najtrudniejszych obszarów negocjacyjnych. Wśród 3% produktów, wobec których nie ma zgody na liberalizację taryf celnych, zdecydowana większość to produkty rolne. Europejczycy szczególnie mocno akcentują konieczność wypełniania standardów sanitarnych, dotyczących m.in. wołowiny (na rynek UE nie może trafiać mięso zwierząt, którym podawano hormony) i wieprzowiny (Amerykanie stosują w hodowli raktopaminę – niedozwolony w Europie środek). Z podobnych powodów obecnie do Unii Europejskiej nie trafia zza Atlantyku mięso drobiowe.
Z raportu „Unijni rolnicy na sprzedaż” przygotowanego przez Instytut Globalnej Odpowiedzialności oraz Friends of the Earth Europe wynika, iż bardziej prawdopodobne jest, że Unia pozwoli na import amerykańskiej wołowiny, ale tej wolnej od hormonów, w ramach limitu wolnocłowego niż na całkowite zniesienie ceł. Podobnie może być z wieprzowiną i ustaleniem limitu wolnocłowego na import wieprzowiny bez raktopaminy.
Choć Komisja Europejska zapewnia, że TTIP nie wpłynie na unijne przepisy czy procedury dotyczące upraw roślin genetycznie modyfikowanych, amerykańskie agencje rządowe podkreślają w swoich oświadczeniach chęć włączenia regulacji w zakresie GMO do negocjacji.
Kamil Pluskwa-Dąbrowski z Federacji Konsumentów apeluje, aby do negocjacji w sprawie TTIP podchodzić krytycznie. Zwracał uwagę, iż jest to umowa z pozoru pozytywna, bo dająca konsumentowi większy wybór. Jednak wszystko może rozbić się o koszty produkcji. W USA żywność jest tańsza, jednak w Europie standardy jej wytwarzania są wyższe. Pluskwa-Dąbrowski wskazywał m.in., że TTIP przewiduje obustronne poszanowanie zezwoleń wprowadzenia do obrotu. Jak przekonywał, w tym zakresie Ameryka i Europa prezentują się zupełnie inaczej. W Unii każdy etap procesu produkcji żywności jest kontrolowany pod kątem zgodności z określonymi standardami. Tymczasem w USA zakłada się, że to produkt końcowy ma być bezpieczny dla konsumenta.
Mute Schimpf z organizacji Friends of the Earth Europe uważa, iż na TTIP skorzystają tylko wielkie korporacje spożywcze i amerykańskie fermy przemysłowej produkcji żywności, które już teraz mają niższe koszty produkcji dzięki skali działalności, tańszej energii i niższym standardom bezpieczeństwa. Każda zaś zmiana w europejskich standardach oznaczać będzie większy import do Europy i może doprowadzić do ostatecznego upadku niektórych sektorów unijnej produkcji.
Różne mechanizmy wsparcia i ochrony
Analizując skutki TTIP dla unijnego rolnictwa, warto także przyjrzeć się, w jakich warunkach wsparcia funkcjonują rolnicy po obu stronach Atlantyku. Który z mechanizmów skuteczniej zabezpieczy rolników przed ewentualnymi wahaniami cen po wprowadzeniu umowy w życie?
Jak wskazują autorzy wspomnianego raportu, USA i UE mają odmienne systemy dotowania rolnictwa. Amerykańska ustawa rolna z 2014 r. zmieniła mechanizmy wsparcia na system zarządzania ryzykiem poprzez dotowanie umów ubezpieczenia upraw rolnych. Tymczasem około 60% unijnego wsparcia to dopłaty bezpośrednie, a jedynie 1% stanowią ubezpieczenia. Unijna regulacja 1305/2013 wymaga od państw członkowskich wdrożenia akredytowanych mechanizmów ubezpieczeniowych dla rolników, jednak Komisja stwierdziła, że „wątpliwym jest, by takie narzędzia do zarządzania ryzykiem zostały opracowane w UE do 2020 r.”.
Rolnicy po obu stronach Atlantyku otrzymują znaczne wsparcie finansowe, jednak europejskie zrzeszenia producentów rolnych przekonują, że system amerykański potęguje wahania cenowe, chroniąc rolników przed wpływem spadku cen, podczas gdy system unijny pozostawia rolników bez jakiejkolwiek ochrony w takiej sytuacji. Reformę mechanizmów wspierania gospodarstw wyłączono z negocjacji TTIP. Oznacza to, że amerykańscy i europejscy rolnicy mogą w efekcie konkurować na wspólnym rynku, ale korzystając z odmiennych mechanizmów wsparcia.
Kto zyska?
Zdaniem autorów raportu „Unijni rolnicy na sprzedaż”, większe możliwości eksportu niekoniecznie przełożą się na wyższe przychody europejskich rolników. Spodziewane są bowiem gwałtowne spadki cen skupu w niektórych sektorach rolnictwa, np. produkcji serów, ale nawet te są ściśle zależne od ewentualnej modyfikacji przez Stany Zjednoczone „barier pozataryfowych”, wykorzystywanych do ograniczania wymiany handlowej. Rola, jaką KE nadaje oznaczeniom geograficznym, jest również przesadzona, gdyż ewentualne korzyści w tym zakresie najprawdopodobniej dotyczyć będą producentów nastawionych na eksport i niewielkiej liczby produktów regionalnych.
Analizy przewidują, że TTIP wpłynie na zwiększenie importu z USA, natomiast unijnym producentom przyniesie niewiele korzyści. Badania prognozują spadek udziału rolnictwa w unijnym PKB nawet o 0,8%. W przypadku Stanów Zjednoczonych udział ten wzrośnie natomiast o 1,9%. Departament Rolnictwa USA przewiduje przy tym spadek cen skupu od europejskich rolników we wszystkich kategoriach produktów spożywczych.
Obecnie wymiana handlowa Polski z USA jest niewielka, według zaś badań prof. Karoliny Pawlak z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu, TTIP mógłby stanowić szansę eksportową dla naszych producentów mięsa, owoców i warzyw. Z kolei Amerykanie z pewnością chcieliby eksportować tytoń oraz półprodukty do wyrobu olejów roślinnych. Stanowisko naszego resortu rolnictwa jest jasne – Unia nie może godzić się na żadne ustępstwa w kwestii bezpieczeństwa żywności. Nasz resort nie akceptuje zniesienia stawek celnych w handlu wzajemnym.
Nie ma mowy o ustępstwach
Podobnie uważają Francuzi czy Niemcy. Trzeba mieć jednak na uwadze, iż rolnictwo jest jednym z wielu obszarów ujętych w negocjacjach i niekoniecznie strategicznym, czyli takim, na którym Unia, podpisując TTIP, może najwięcej zyskać. Oby się nie okazało, że kosztem rolnictwa można ugrać lepsze warunki dla eksportu, chociażby samochodów.
Negocjacjom handlowym z USA 13 maja br. przyjrzała się unijna rada do spraw zagranicznych. Przyznała, że ostatnio poczyniono znaczne postępy, mimo to wiele pozostaje do zrobienia, zanim na dobre będą mogły się rozpocząć negocjacje polityczne. Lilianne Ploumen, holenderska minister handlu zagranicznego i współpracy na rzecz rozwoju oraz przewodnicząca rady, zapewniała, iż interesy UE muszą zostać uwzględnione, a porozumienie w wersji okrojonej nie wchodzi w grę. Oby się to sprawdziło w obszarze rolnictwa!
dr Magdalena Szymańska
Komisja Europejska i USA od czerwca 2013 r. prowadzą negocjacje w sprawie umowy o wolnym handlu i inwestycjach (ang. Transatlantic Trade and Investement Partnership – TTIP). Porozumienie ma stworzyć największą strefę wolnego handlu na świecie. Po tym, jak niedawno wyciekły tajne dokumenty świadczące o tym, że Amerykanie chcą złagodzenia europejskich przepisów dotyczących bezpieczeństwa żywności, negocjacje w sprawie żywności zawieszono.