Jedna z umów dzierżawy na ponad 33 ha skończyła się nam pod koniec sierpnia, druga na 5,3 ha – na początku września. W propozycji przedłużenia podnieśli nam czynsz prawie o 300%. Nie zgodziłem się na to. Złożyłem odwołanie, które Agencja oddaliła – mówi Tomasz Hierowski z Łagiewnik.
Urzędniczka, która prowadziła jego sprawę, tłumaczyła zmiany nowymi zarządzeniami prezesa ANR w sprawie ustalania wysokości czynszu dzierżawnego.
– Przez tyle lat nie zalegałem nigdy z czynszem. Agencja zaś, nie dosyć, że zażądała ode mnie za czynsz pieniędzy nieadekwatnych do tego, jak plonuje ta ziemia, to jeszcze wymagała zwielokrotnienia zabezpieczeń – relacjonował Hierowski.
Trzysta procent w górę
Gospodarz jest rozżalony, iż jego wieloletnia umowa dzierżawy nie wystarczyła na zabezpieczenia. Za rok dzierżawy ANR zażądała 30 tys. zł kaucji. Stawkę rocznego czynszu podniosła natomiast z 93 do 271 kwintali (ponad 8 kwintali na hektar). Za drugą działkę, na której znajdowała się łąka, czynsz podniesiono z 6 do 13 kwintali (2,44 kwintale na hektar) i zażądano kaucji w wysokości 1,6 tys. zł.
– Rozumiałbym sytuację, w której podwyżka następowałaby stopniowo, czyli tak, jak informowano nas w pierwszych umowach – przy przedłużeniu o 25%. Tak drastyczna była jednak nie do przyjęcia – dodaje pan Tomasz.
Czas mijał a rolnik ciągle miał nadzieję, że ziemię będzie nadal uprawiać. Musiał też wykonywać kolejne zabiegi agrotechniczne. Postanowił więc poszukać wsparcia w ministerstwie rolnictwa. Jeszcze we wrześniu ubiegłego roku wysłał do tej instytucji za pośrednictwem ANR odwołanie. Domagał się przedłużenia umowy dzierżawy na dotychczasowych warunkach, powołując się głównie na długoletnią wzorcową współpracę z Agencją. ANR nie przekazała pisma do resortu, sama też nie odpowiedziała.
– Jeśli byłaby odpowiedź negatywna, przyjąłbym ją. A tak nie wszedłem na ten grunt, ponieważ groziły mi za to sankcje w postaci pięciokrotności czynszu za bezumowne użytkowanie. Nie rozpisano też przetargu ani na dzierżawę, ani sprzedaż. Tym sposobem ziemia utrzymywana przeze mnie tyle lat w dobrej kulturze rolnej zarasta chwastami – ubolewa rolnik.
Grunty odebrano w czerwcu
Tak minęły jesień i zima. Urzędniczka, która prowadziła sprawę Hierowskiego, zbywała go. Rolnik miał więc cichą nadzieję, że skoro ziemia i tak leży odłogiem, to może będzie mógł ją zagospodarować jeszcze wiosną.
– W lutym, gdy dzwoniłem do ANR w Poznaniu, pracownica zajmująca się moimi umowami zapewniała, że będę mógł dzierżawić ziemię na starych zasadach – relacjonuje Hierowski.
W marcu bieżącego roku ciągle nie było porozumienia z ANR dotyczącego przedłużenia zawartych umów dzierżawy. Hierowski postanowił ponownie napisać do resortu rolnictwa, tym razem już bezpośrednio. Resort odpowiedział błyskawicznie. Sugerował Agencji w Poznaniu, aby wyjaśniła powstałą sytuację oraz poinformowała go jej rozwiązaniu.
ANR odezwała się dopiero w sprawie odzyskania gruntów. Z oficjalnym przekazaniem ziemi zwlekała do czerwca bieżącego roku.
– Powiedziałem urzędniczce, która przyjechała na odbiór ziemi, że takim postępowaniem narażono Skarb Państwa na straty i że powinna być ukarana za niedopilnowanie swoich obowiązków, tak jak ja, gdybym uprawiał ten grunt bezumownie – pięciokrotną stawką czynszu – sugerował rolnik.
Gospodarzowi z Łagiewnik nie mieści się w głowie, iż ANR w Poznaniu pozwoliła na to, aby w okolicy, gdzie jest tak duży głód ziemi, 40 ha leżało odłogiem.
– To nadaje się do zgłoszenia w prokuraturze, ewidentnie narażono tutaj Skarb Państwa na straty – burzy się Hierowski.
Wraz z agencyjną dzierżawą Pan Tomasz gospodarował przez 20 lat na prawie 55 ha. Zgromadził pod ten areał odpowiedni park maszynowy.
– Nie korzystałem z unijnych dotacji poza dopłatami obszarowymi, kupiłem jednak nowy ciągnik z agregatem, mam też kombajn do zbioru zbóż i wszystkie inne urządzenia niezbędne do pracy w polu – opowiada rolnik.
Gospodarstwo prowadzi niewielką hodowlę żywca wieprzowego. Nastawione jest głównie na bydło opasowe. Hierowskim nie wystarczy jednak teraz swojej ziemi na zabezpieczenie bazy paszowej. Pan Tomasz uważa jednak, iż ziemia, którą dzierżawił od poznańskiej Agencji po byłych pegeerach nie jest warta tego, aby płacić za nią prawie tonę pszenicy czynszu. Siedem hektarów to grunty trzeciej klasy, czternaście czwartej, reszta to piąta i szósta klasa. Kolejne siedem hektarów to bagienne łąki.
Niech się biją,
ja odpuszczam!
– Niech się inni biją o tę ziemię, ja odpuszczam. Po tym wszystkim nie chcę mieć z tą państwową instytucją więcej do czynienia – mówi Hierowski.
Na stronach internetowych ANR w Poznaniu pojawiła się informacja o przetargu ograniczonym na dzierżawę gruntów, na których gospodarował rolnik z Łagiewnik. Przetarg odbędzie się 8 sierpnia. Działki mają być wydzierżawione do końca października 2016 r.
Roczny czynsz wywoławczy na cały obszar ustalono na poziomie 256 dt pszenicy, przy czym minimalne postąpienie musi wynieść 20 dt pszenicy. Zainteresowani rolnicy indywidualni, czyli tacy którzy mieszkają w gminie Pobiedziska bądź z nią sąsiadującą, muszą wpłacić 10 tys. wadium.
Sporadyczne, a jednak...
Oddział terenowy ANR w Poznaniu, zapytany przez „Tygodnik” o tę sprawę, tłumaczy, że takie sytuacje jak w Łagiewnikach, w których ziemia leży odłogiem, ponieważ nie przedłużono umowy dzierżawy ze względu na zbyt wysoki czynsz, są marginalne. Ponadto oddział zapewnia, że stara się nie dopuścić do sytuacji, aby grunty wyłączone z umów dzierżaw w celu ich sprzedaży były niezagospodarowane przez jeden sezon wegetacyjny. W takich przypadkach stosuje bowiem krótkoterminową dzierżawę nawet pomiędzy kwietniem a wrześniem.
Ze statystyk prowadzonych przez Oddział wynika, że w okresie od 1 stycznia 2013 r. do 31 maja 2014 r. z umów dzierżaw wyłączono grunty o powierzchni ogółem 27 tys. ha, z czego rozdysponowano poprzez sprzedaż i wydzierżawienie powierzchnię 25,5 tys. ha. Pozostałe 1,5 tys. ha jest aktualnie objęte procedurą rozdysponowania.
Jednocześnie, wg informacji tej jednostki na terenie woj. wielkopolskiego wieloletnie odłogi na koniec ubiegłego roku stanowiły 2,2 tys. ha, czyli 1,1% wszystkich agencyjnych gruntów na tym terenie. Są to głównie grunty klasy szóstej, które trudno sprzedać, a wydzierżawienie ich jest utrudnione. Nie ma bowiem możliwości naliczenia za nie czynszu dzierżawnego. Pozostałe 30% gruntów to grunty podmokłe, zalewowe, wały przeciwpowodziowe znajdujące się w dorzeczach rzek oraz grunty zadrzewione i zakrzaczone.
Z kolei Centrala ANR w Warszawie podała, że na koniec 2013 roku w ogólnej powierzchni gruntów Zasobu WRSP pozostawało do rozdysponowania około 306,1 tys. ha. Z tego zaś niewielki odsetek gruntów nierozdysponowanych był przedmiotem dzierżawy w okresie wcześniejszym.
Zawierzając tym danym, można wysnuć wniosek, iż przypadek rolnika z Łagiewnik jest swego rodzaju precedensem. Dlaczego jednak do niego doszło? Z powodu sztywnego trzymania się paragrafów, braku woli wyjścia rolnikowi naprzeciw?
dr Magdalena Szymańska