"Parcelacja dużych gospodarstw" - czy to dobry pomysł?
Podczas konferencji prasowej zorganizowanej przez Polską Federację Rolną zaproszeni eksperci omówili skutki wprowadzenia w 2011 r. ustawy wprowadzającej tzw. trzydziestki dla dzierżawców. Kwestia dotyczy 1 085 umów (gospodarstw) o łącznej powierzchni 466 tys. ha użytków rolnych, co stanowi około 3,2% powierzchni użytków rolnych w kraju.
W zaprezentowanym przez naukowców opracowaniu pt. „Parcelacja dużych gospodarstw. Dokąd droga?” omówiono skutki wprowadzenia w 2011 r. i kolejnych latach przepisów, które miały zmusić dzierżawców do oddania do Zasobu Rolnego Skarbu Państwa 30% dzierżawionych gruntów.
Zdaniem autorów publikacji, w warunkach rolnictwa Unii Europejskiej przyjmuje się 100 ha użytków rolnych jako dolną granicę gospodarstwa wielkotowarowego. W większości „starych” krajów UE jest to wielkość progowa, poniżej której gospodarowanie dla części gospodarstw staje się ekonomicznie nieopłacalne, co powoduje, że racjonalną decyzją jest albo rezygnacja z działalności rolniczej, albo wzrost skali produkcji poprzez powiększenie gospodarstwa.
Czy gospodarstwa, z których nie wyłączono gruntów, czeka likwidacja?
Autorzy raportu, wskazują, że gospodarstwa dzierżawców, którzy odmówili podpisania aneksów, mogą podlegać sukcesywnej likwidacji. Jak wynika z informacji Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa, szczyt wygasania umów przypada na lata 2023 i 2024.
Uczestnicy konferencji zorganizowanej przez Polską Federację Rolną. wysnuli wniosek, aby w stosunku do dzierżawców, którzy nie wyłączyli wymaganej powierzchni i nadal prowadzą działalność gospodarczą, wdrożyć kompromisowe rozwiązanie, które ułatwi im kontynuowanie działalności po wyłączeniu z dzierżawionej nieruchomości gospodarczo uzasadnionej powierzchni.
Gospodarstwo rodzinne podstawą ustroju rolnego w Polsce
Tu warto jednak zwrócić uwagę, że zgodnie z Konstytucją RP, to gospodarstwa rodzinne są podstawą ustroju rolnego i z tego też powodu państwo powinno dążyć do zapewnienia im odpowiednich warunków do rozwoju.
– Musimy dokończyć w pełni proces wyłączania "trzydziestek" – ripostuje Łukasz Smolarczyk, wiceprezes Izby Rolniczej w Opolu. – Jeśli państwo tego nie dokończy i spółki, które nie wyłączyły ze swoich gruntów tych 30% areału, teraz otrzymają prawo do dalszej dzierżawy, albo możliwość startowania w przetargu o OPR, to jak poczują się dzierżawcy, którzy w tym 2011 roku wyłączyli część swoich gruntów? Takim działaniem narażamy państwo polskie na pozwy i wielomilionowe odszkodowania – argumentuje Łukasz Smolarczyk.
W jego opinii, polskie rodzinne gospodarstwa mogą się rozwijać i powiększać swój areał. Może to być w oparciu o dzierżawę lub przejmowanie gospodarstw, których właściciele wygaszają produkcję, bo nie mają następcy, ale także w oparciu o dzierżawę gruntów z Zasobu Rolnego Skarbu Państwa.
– Za obecną sytuację odpowiadają wyłącznie zarządy spółek, które podejmowały decyzję, aby nie wyłączyć "trzydziestek". Być może liczyli, że w międzyczasie zmieni się prawo. Jeśli pozwolimy, żeby spółki, które nie wyłączyły 30% z dzierżawionych areałów teraz będą mogły dalej dzierżawić państwową ziemię, to ostatecznie nasze rolnictwo będzie wyglądać jak to na Ukrainie, gdzie liczą się tylko największe agroholdingi – dodaje Łukasz Smolarczyk.
W jego opinii z Zasobu Rolnego Skarbu Państwa i właśnie z owych "trzydziestek", teraz władze mogłyby pomagać rolnikom, którym powódź całkowicie zniszczyła gospodarstwa. Mogliby z tej puli otrzymać hektary zastępcze, gdyby na ich terenach powstały suche zbiorniki retencyjne.
Przeczytaj również:
Paweł Mikos, wk