– Skoro wzięliście już tyle ziemi, odpuście – mówili do jednego z rolników przybyłych na spotkanie z redakcją „Tygodnika” w Bogusławcu inni gospodarze.
Rzecz rozbija się o przetargi ofertowe na ziemię w obrębie Drozdowo w gminie Rymań w powiecie kołobrzeskim, które miały być rozstrzygnięte 13 kwietnia br.
Biorą wszystko, co się da
Do przetargów ofertowych na wystawione działki zakwalifikowały się osoby, o których powszechnie mówi się w okolicy, że dzierżawią ziemię na słupy. Gospodarzą oni w gminie Gościno, ale jak mówią nasi rozmówcy, mają ustawione słupy nie tylko na terenie swojego powiatu, czyli kołobrzeskiego, ale także białogardzkiego oraz świdwińskiego. Co więcej, biorą w dzierżawę wszystko, co tylko się da.
– Mamy takich rolników w Gościnie, którzy w każdej gminie w każdym okolicznym powiecie mają poustawiane jakiejś działki, u nas także. Nasi rolnicy tam nie pójdą, by stawać w przetargach, oni skrupułów nie mają żadnych – potwierdza zapytany o tę sytuację Jan Sandorski, członek NSZZ RI „Solidarność” oraz rady powiatowej Zachodniopomorskiej Izby Rolniczej w Kołobrzegu z gminy Rymań.
Na spotkaniu w Bogusławcu padały nazwiska osób, które są podstawiane do przetargów przez rolników z gminy Gościno.
– Kto zna tych rolników? – pytał jeden z uczestników spotkania, młody rolnik prowadzący hodowlę krów mlecznych, któremu zależy na powiększeniu gospodarstwa. To, że są to rolnicy, potwierdził jedynie adresat zarzutów.
Do redakcji docierają także sygnały, iż wspomniani rolnicy wraz ze swoimi słupami zostali zakwalifikowani do kolejnego przetargu, tym razem w obrębie Kozia Góra w powiecie białogardzkim.
- Bogusławiec to wioska w powiecie kołobrzeskim, w której mieszka wielu rolników utrzymujących się z pracy w gospodarstwach. Takich wiosek w Zachodniopomorskiem jest jednak coraz mniej
Nasi informatorzy wskazywali, iż proceder podstawiania słupów jest przez wskazywanych rolników posunięty na tyle daleko, że trudno im to tak łatwo udowodnić.
– Słupy mają z reguły parę hektarów swojej ziemi, bywa, że są przepisywane na nich zwierzęta. Co więcej, podstawiający wnioskują nawet z nim wspólnie o dofinansowanie z PROW, biorą sprzęt do wspólnego użytkowania, wypisują na nich faktury zakupu środków do produkcji rolnej. Podstawiający świadczą też usługi, mogą się więc zawsze wykręcić, że świadczą tym osobom usługi, a nie uprawiają za nich ziemię. Z drugiej strony słupy nie robią tego za darmo, w sytuacji, gdy sami są osobami nie bardzo zaradnymi życiowo, taki układ jest dla nich wygodny i często niełatwy do odkręcenia – komentują.
Kombinacji nie ma końca
Rolnicy z gminy Gościno to nie jedyni, którzy wykorzystując wszelkie możliwe sposoby, starają się powiększyć swój warsztat pracy. Województwo zachodniopomorskie to rejon, gdzie jest najwięcej państwowych gruntów. Przez lata prowadzenia nieudolnej prywatyzacji ziemia trafiała w różne ręce, czy to Niemców, czy Duńczyków, czy to w ręce tzw. rolników z Marszałkowskiej. Powstały wielkoobszarowe spółki. Nie wszystko udało się odkręcić, ponieważ albo grunty już zostały kupione, albo są podpisane długoterminowe umowy dzierżawy.
– Po zmianach rządów KOWR wziął się jednak ostro za odbieranie ziemi z kończących się umów dzierżawy oraz z włączeń – komentuje Sandorski.
Na przetargi do dzierżawy trafia jednak nie tyle ziemi, ile rolnicy by chcieli. Chętnych na jedną działkę jest bardzo dużo, co generuje konflikty.
– Uczciwi rolnicy chcą wydzierżawić chociażby jedną działkę. Przygotowując przetarg w Drozdowie byliśmy za tym, żeby działki były o powierzchni ok. 10 ha, wtedy bowiem skorzysta z ziemi więcej rolników. Okazuje się jednak, że te grunty trafią najprawdopodobniej nie w ręce lokalnych uczciwych, ale do tych , co mają na naszym terenie hektar, dwa i coś tam zakombinowali. Stąd to rozgoryczenie. Jest to bardzo irytujące, gdy przegrywa się ze słupem – tłumaczy Jan Sandorski.
Wydzierżawianie na słupa to niejedyny problem. Nie brakuje osób, które zarabiają na poddzierżawianiu dzierżawionej od KOWR ziemi. – Walczymy z tym, ale nie wszystkie próby poddzierżawiania udaje się ukrócić – komentuje Sandorski.
Uczestnicy spotkania w Bogusławcu poruszyli również problem wymuszania przedłużania umów dzierżawy państwowej ziemi, jak nie na programy unijne, to na wapnowanie i temu podobne. Niektórzy rolnicy mają układy z dużą okoliczną spółką, uprawiają dla niej ziemniaki. To też generuje szereg kombinacji. Walka toczy się nie tylko o grunty orne, ale także o użytki zielone. Na nich bowiem można realizować programy rolnośrodowiskowe czy Natura 2000. Niektórzy przekonali się, że łatwiej brać dopłaty na ptaszki, kwiatki, niż męczyć się z hodowlą.
Problem walki o ziemię rozwiązałoby zlikwidowanie dopłat – mówił jeden z rolników, którego gospodarstwo popadło w kłopoty i musiał zdać część ziemi do Zasobu.
Kto jest winny?
Padały propozycje karania za kombinowanie przy wydzierżawianiu państwowej ziemi.
– Zarówno słup jak i ten, który go podstawia, musiałby oddać ziemię KOWR, którą dzierżawi lub kupił kiedyś z państwowego Zasobu, wtedy by się to skończyło. Tak samo powinno się karać za poddzierżawy. Można by było wprowadzać ograniczenie, że do przetargu stawaliby tylko rolnicy z danej gminy, a w komisjach przetargowych byliby okoliczni rolnicy, my przecież bardzo dobrze wiemy, kto faktycznie ziemię uprawia, a kto nie – sugerowali.
Rolnicy przybyli do Bogusławca uczestniczyli w wielu spotkaniach dotyczących zagospodarowania państwowej ziemi. Padały głosy, że KOWR wychodzi im naprzeciw. Ziemia jest dzielona, zgodnie z oczekiwaniami na mniejsze i większe działki. Gdy tego chcą, grunty są wystawione do dzierżawy na przetargach ofertowych. Aczkolwiek sytuacja każdego rolnika jest nieco inna, jednemu pasuje jedno kryterium, drugiemu inne.
– Wraz z izbami próbowaliśmy ustalić takie kryteria na dzierżawę, które byłyby korzystne dla mniejszych rolników prowadzących hodowlę, nie wszystkim to odpowiadało. Szóstym kryterium oceny ofert w naszym województwie jest posiadanie ubezpieczenia w KRUS. Była propozycja, by punktować ubezpieczenie w KRUS zarówno rolnika, jak i jego współmałżonka, skoro oboje małżonków pracuje na roli, to oczywistym jest, że żyją z gospodarstwa, ale to nie przeszło – tłumaczy Sandorski.
Różne są głosy rolników na temat przyczyn zaistniałej sytuacji. Jedni uważają, że wina leży po stronie urzędników, inni twierdzą, że po stronie niektórych przedstawicieli organizacji rolniczych, którzy sami nie będąc uczciwymi, nie dążą to tego, by cokolwiek zmienić. Odnosząc się do słupów, dlaczego izba rolnicza, której członkiem jest rolnik z gminy Gościno, nie sprzeciwia się takim praktykom? Nie może być tak, że organizacja, która ma reprezentować rolników ma w swoich strukturach kombinatorów i nikt na to nie reaguje.
Magdalena Szymańska