"Pudzian"rolnikiem. Gdzie gospodaruje najpopularniejszy rolnik w Polsce?
Jego gospodarstwo położone jest w Białej Rawskiej. Miejscowość jest częścią zagłębia sadowniczego koncentrującego się w obrębie powiatu grójeckiego. Rolnicy wytwarzają tutaj znaczną część krajowej produkcji między innymi wiśni oraz jabłek. Mariusz Pudzianowski nie wywodzi się z rolniczej rodziny. Pasję do rolnictwa, jak i samo gospodarstwo, rozwijał stopniowo.
- Trudno jednoznacznie wyjaśnić, jak to się stało, że zostałem rolnikiem produkującym owoce. Ojciec miał niewiele ziemi. Niecały hektar. Był rolnikiem bardziej doniczkowym. Ja pierwszą działkę, będąc młodym chłopakiem, kupiłem w 1996 r. Miała półtora hektara powierzchni. Coś z nią trzeba było zrobić, więc nasadziłem drzewek wiśniowych. Z czasem przybywały kolejne hektary. Stopniowo, areał był zwiększany do kilku, potem do kilkunastu hektarów. Ziemi przybywało, a gospodarstwo mogło się rozrastać – powiedział nam Mariusz Pudzianowski.
"Pudzian" jak każdy inny rolnik musi się zmagać z problemami
Jesteśmy pierwszą redakcją prasową, która odwiedziła jego gospodarstwo. Rolnik opowiedział nam o specyfice produkcji, kłopotach, z jakimi aktualnie zmaga się branża sadownicza oraz parku maszynowym, z którego korzysta. W gospodarstwie pracuje kilka ciągników różnych marek. Część z nich została zakupiona z powodów sentymentalnych. Sportowiec bardzo ceni traktory historyczne i legendarne modele produkowane w okresie PRL.
- Park maszynowy ciągników zaczyna się od starego Ursusa C–330, a kończy na najmocniejszym współczesnym modelu z silnikiem o mocy 200 KM. Duży ciągnik jest wykorzystywany na potrzeby transportowe. Zaczepiamy do niego cięższe maszyny, jak agregat talerzowy czy pług. Szkoda męczyć te mniejsze ciągniki. Posiadam model z 1968 r. - to C-330 oraz C-360 z lat 80. Są całkowicie odrestaurowane. Ci, którzy śledzą moje media społecznościowe, wiedzą, że lubię pracować przy wykorzystaniu ciągników – wymienia Mariusz Pudzianowski.
W gospodarstwie samodzielnie są wykonywane czynności serwisowe przy ciągnikach. Co więcej; funkcjonuje świetnie zorganizowany warsztat. W warsztacie generalne remonty oraz czynności restauracyjne przy historycznych ciągnikach są prowadzone samodzielnie.
- Kiedy mieliśmy trochę wolnego czasu oraz sprzyjała ku temu pogoda, czyli padał deszcz, wchodziliśmy do warsztatu. Była to dla nas nie tylko praca, ale świetna zabawa związana z odnawianiem legendarnych maszyn. Ciągniki były rozbierane, rozkręcaliśmy niemal wszystkie elementy. Zdejmowaliśmy koła, maszyna stawiana była na kozłach. Potem wszystko było naprawiane, stare elementy wymienialiśmy, na końcu odbywało się malowanie i dokładne skręcanie oraz montaż podzespołów traktorów. W efekcie miałem ogromną przyjemność, kiedy mogłem wsiąść do odrestaurowanego ciągnika i nim jeździć oraz pracować. Wszystko to było realizowane samodzielnie i przyniosło ogromną satysfakcję z tego, że własnymi siłami został odnowiony ciągnik, który był starszy ode mnie – opowiada Mariusz Pudzianowski.
Woda zamiast RSM
Produkcja owoców pestkowych, w tym wiśni, wymaga ogromnych nakładów pracy, jest też kosztowna, jeśli chodzi o środki do produkcji. Przetwórnie przyjmują jedynie owoce o określonych parametrach jakościowych. Muszą więc one być wolne od patogenów grzybowych. Wykluczone jest porażenie przez jakiekolwiek choroby grzybowe. W sezonie, kiedy trwa wegetacja, w sadzie wiśniowym zabiegi ochronne wykonywane są co 8–10 dni. Sadownicy dbają o to, aby przygotować ciecz roboczą o odpowiedniej temperaturze. Korzystanie z zimnej wody wodociągowej byłoby szkodliwe dla drzewek. To dlatego w gospodarstwach sadowniczych korzysta się ze zbiorników najczęściej z tworzyw sztucznych, w których woda jest nagrzewana przez promienie słoneczne. Dzięki temu środek ochrony lepiej się rozpuszcza, a ciecz robocza jest łatwiej przyswajana przez wiśnie.
- Zabiegi wykonuję dwiema maszynami. Jedna ma zbiornik o pojemności 1000 litrów, druga ma 2000 litrów. Jeżdżenie kilka razy i napełnianie ich wymagało wiele czasu i dużo pracy. Postanowiłem cały proces usprawnić. Kupiłem duży zbiornik o pojemności 22 m3. Fabrycznie firma Swimer produkuje go do przechowywania RSM. Tego nawozu ja u siebie nie stosuję. Zbiornik jest jednopłaszczowy, duży i solidny. Jakbym się uparł i bardzo postarał, to sam bym go przepchnął. Do transportu wykorzystuję jednak ładowarkę teleskopową. W zależności, w którym miejscu gospodarstwa wykonywane są opryski, tam transportowany jest zbiornik. Woda do zabiegów ochrony po napełnieniu w nim się nagrzewa, a ja zyskuję mnóstwo czasu dzięki szybkiemu napełnianiu bez konieczności jeżdżenia do gospodarstwa – wyjaśnia Mariusz Pudzianowski.
Z racji licznych innych obowiązków, nie wszystkie czynności i prace są przez niego osobiście wykonywane. Jednak, kiedy jest ich mniej, rolnik osobiście wykonuje prace maszynowe związane z ochroną drzew i ich owoców. Produkcja wiśni wiąże się z ogromnymi nakładami związanymi z ich zbiorem. Jest kosztowna, ponieważ konieczne jest zatrudnienie wielu pracowników.
- Przy większym areale ręczne zrywanie wiśni jest niewykonalne. Obecnie trudno jest pozyskać dobrych pracowników. Zresztą ręczny zbiór to ciężka praca. To dlatego 95% moich zbiorów odbywa się mechanicznie w oparciu o kombajny. Mamy różne rodzaje maszyn. Samojezdne i ciągane przez traktor – mówi Mariusz Pudzianowski.
Dzięki zbiorowi kombajnowemu dziennie udaje się zerwać nawet 30 ton owoców. Aby mógł być on możliwy, wcześniej przez kilka lat trzeba odpowiednio przygotowywać sad. Chodzi o właściwe ukształtowanie korony gałęzi przez ich przycinanie. Kombajn do wiśni nie ma zamkniętego podwozia. Jego konstrukcja opiera się na ścianach bocznych połączonych solidnym dachem. Na nim ulokowane jest stanowisko operatora. Kombajn porusza się w rzędzie drzew. Za strącanie wiśni odpowiada znajdująca się w środku pionowa belka, do której zamontowane są poziome szarpacze, które z odpowiednim natężeniem poruszają gałęziami drzew. Owoce spadają do rynien, które transportują je do plastikowych skrzynek.
- Taki nowy sprzęt produkowany w Polsce jest bardzo drogi. Ja znalazłem znacznie tańszy wariant. Kupiłem dwa samojezdne używane kombajny w USA. Pracownik jest wstanie zebrać 200 i więcej kg owoców. Kiedy więc mechanicznie udaje się zebrać dziennie 28 – 30 ton owoców, można policzyć, jak ogromne nakłady ludzkiej pracy zastępują maszyny – wskazuje Mariusz Pudzianowski.
Szczyt zbioru wiśni ma miejsce w lipcu. Terminy rozpoczęcia ich zrywania zależny jest od odmiany. Zbiór w gospodarstwie Marsza Pudzianowskiego - z racji możliwości jego parku maszynowego - sprawia, że udostępnia on kombajny innym sadownikom. Po zakończonych zbiorach wykonuje usługi zbioru, co jest niezwykle docenianie z powodu braku chętnych do ręcznej pracy.
Precyzyjne nawożenie
Branża sadownicza także odczuła wzrost kosztów produkcji. Kryzys związany z COVID-19, a potem wojną, nie spowodował - w przeciwieństwie do tego co działo się na rynku zbóż, kukurydzy czy rzepaku - gwałtownego wzrostu cen owoców. Wzrost kosztów produkcji nie był więc rekompensowany. Dlatego też konieczne było zracjonalizowanie nawożenia.
- Wcześniej, wykorzystując nawożenie wapnem węglowo-kredowym, robiliśmy to zwykłym rozrzutnikiem, stosując określone dawki. Wykonaliśmy badania gleby w stacji chemiczno-rolniczej. Znamy zawartość składników pokarmowych. Nawozy nie są już wysiewane rozsiewaczem. Są one podawane bezpośrednio pod korzenie drzew – mówi Mariusz Pudzianowski.
Nawozy są podawane podczas przejazdu ciągnikiem z niewielką przyczepą rzędami. Pracownicy wysypują określone ilości łopatkami, bezpośrednio pod korzenie. Nie są już nawożone międzyrzędzia, jak miało to miejsce, kiedy wykorzystywany był klasyczny rozsiewacz.
Specjalistyczna produkcja rolnicza w ocenie kulturysty ma wiele wspólnego ze sportem. Podobnie jak on, aby odnieść sukces nie można sobie pozwolić na kompromisy. Wymagana jest ciężka i wytężona praca.
- Zarówno sport, jak i rolnictwo, wymaga dużo ciężkich i konsekwentnych nakładów sił. Jeśli chce się w tych dziedzinach osiągnąć sukces i konkretne efekty, trzeba zwyczajnie zasuwać. Aby być dobrym, trzeba włożyć w to dużo wysiłku i pracy – podsumowuje Mariusz Pudzianowski.
Tomasz Ślęzak
fot. T. Ślęzak