Minister rolnictwa zadziałał zbyt późno
Przełom 2022 i 2023 rok już zawsze będzie kojarzył się rolnikom z ogromnym napływem ukraińskiego zboża do polskich portów i skupów. Jak wykazała kontrola NIK, o której poinformował portal RMF24.pl, nieoficjalne wyniki raportu są naprawdę miażdżące, a wszystko za sprawą opóźnionych i nieskutecznych dla polskiego rynku działań podejmowanych przez ówczesnego ministra rolnictwa, Henryka Kowalczyka. Inspektorzy NIK dowiedli, że w roku 2022 do Polski wjechało o 16 tys. proc. zbóż więcej, niż miało to miejsce dotychczas. Nie inaczej wyglądała sytuacja w przypadku kukurydzy, której ilość ukraińskiego ziarna na polskim rynku wynosiła o 30 tys. proc. więcej. O przeprowadzenie sprawy dotyczącej ochrony polskiego rynku minister rolnictwa poprosił Unię Europejską w grudniu 2022. Do tego czasu nikt nie otrzymał informacji odnośnie do sytuacji na rynku zbóż. O tym, co się dzieje, wiedzieli tylko eksperci rynkowi niebędący w gronie osób kompetentnych i mogących podejmować decyzje ws. polityki rolnej i handlowej.
Polska zasypana zbożem przez Kowalczyka
Liczby nie kłamią, a ustalenia NIK-u zwalają z nóg. W polskich magazynach zbożowych z dnia na dzień przybywało ziarna. W połowie roku 2021 było go 3,8 mln t, a już rok później na polskim rynku zalegało już 7 mln t ziarna. Do czerwca roku 2023 ilość zboża na rynku wzrosła do 10 mln t, przy łącznej powierzchni magazynowej w Polsce wynoszącej ok. 24,5 mln t.
NIK jako główny powód trudnej sytuacji na polskim rynku zboża wskazuje spontaniczną poradę byłego ministra rolnictwa i rozwoju wsi, Henryka Kowalczyka, który w czerwcu 2022 r. poradził rolnikom, by powstrzymali się ze sprzedażą zboża, gdyż jego zdaniem nie powinno stanieć. Niestety, minister się pomylił, ale przez Polskę przeszła fala protestów producentów zbóż.
Czy minister rolnictwa wiedział, ile zboża wjeżdża do Polski?
Inspektorzy NIK nie mają już złudzeń, gdyby resort rolnictwa działał w odpowiedzialny sposób, uniknięcie kryzysu zbożowego byłoby możliwe. Jak wskazują analitycy NIK, za konsekwencjami, które ponoszą obecnie rolnicy stoi nieprzeprowadzenie w odpowiednim czasie i zakresie analizy ryzyka i koniecznych działań. Inspektorzy NIK jednoznacznie twierdzą, że minister Kowalczyk nie dysponował żadnymi analizami i danymi, umożliwiającymi powstrzymanie co raz to nowych zakłóceń występujących na krajowym rynku rolnym.
Nie ma dowodów na działanie kontrolerów rynku rolnego
Zdaniem inspektorów NIK nikt z rządzących nie dysponuje dokumentacją, która w jakikolwiek sposób potwierdziłaby zrealizowanie zadań, do których wykonania został powołany pełnomocnik ds. rozwoju współpracy z Ukrainą. Bez znaczenia okazały się również inicjatywny podejmowane przez Zespół ds. Transportu Produktów Rolnych i Spożywczych z Ukrainy.
Produkty z Ukrainy naszprycowane chemią
Zatrważające są również wyniki badań opublikowane przez Głównego Lekarza Weterynarii NIK, który stwierdził, że:
- w 17 z 73 próbek zboża importowanego z Ukrainy występowała salmonella,
- w kolejnych 17 wykazano obecność pestycydów,
- w 11 zidentyfikowano GMO,
- w 6 obecne były miotoksyny,
- w pozostałych próbkach zidentyfikowano rtęć, kadm, ołów i żelazo.
W trakcie 5 pierwszych miesięcy roku 2023 szkodliwe substancje wykryto w 35% pobranych próbek zbóż.
Czy konwojowanie ukraińskiego zboża się opłaciło?
Z analizy NIK wynika, że niekorzystna dla polskiej gospodarki okazała się również kwietniowa decyzja Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi o konwojowaniu ciężarówek ze zbożem, gdyż zorganizowanie 1597 konwojów, z których każdy kosztował ok. 4 tys. zł, nie tylko okazało się kosztowne, ale również czasochłonne.
oprac. Justyna Czupryniak
źródło: RMF24.pl