Pomoc po przymrozkach – jaki współczynnik korygujący?
Jak informuje portal Sad24.pl, pierwsi sadownicy otrzymali już decyzje dot. wniosków złożonych w sprawie rekompensat za straty poniesione w sadach i jagodnikach podczas wiosennych przymrozków. Z ich relacji wynika, że zastosowany współczynnik korygujący wynosi aż 0.622! Sad24.pl podaje, iż tę liczbę nieoficjalnie potwierdzili również pracownicy ARiMR.
Warto zaznaczyć, że nabór wniosków o przyznanie pomocy dla rolników poszkodowanych przez przymrozki wystartował wraz z początkiem października br., a podawane wówczas stawki rekompensat wynosiły od 1,5 tys. do 6 tys. zł/ha. Niestety, teraz wszystko wskazuje na to, że wypłacane kwoty będą o wiele niższe, niż się spodziewano.
Rekompensaty za przymrozki – dlaczego sadownicy dostaną mniej pieniędzy?
Zarówno sadownikom, jak i plantatorom trudno jest się pogodzić z informacją o tym, jak wysoki współczynniki korygujący zastosowano podczas ustalania kwot rekompensat za straty poniesione przez przymrozki. Jak informuje plantator malin z Lubelszczyzny Krzysztof Chmiel, pierwsze wypłaty trafiają na konta rolników, ale są to sumy, które na niewiele się im zdadzą.
– Wczoraj dzwonił do mnie kolega, bo przyszła mu już pierwsza dotacja za to „mrozowe”. Wyliczono mu rekompensatę 3,3 tys. zł/ha, a było mówione, że jeśli straty przekroczą 75%, to wyjdzie ok. 6 tys. zł/ha. Te 3,3 tys. zł/ha to jest po prostu śmieszne. To co oni? Nie wiedzieli, kiedy ogłaszali pomoc, ile będzie wniosków z gospodarstw? Przecież chodziły komisje i szacowały straty – tłumaczy Chmiel.
Zdaniem sadownika, mówienie o tak dużej formie rekompensat za straty poniesione przez rolników podczas wiosennych przymrozków było informacją dla mediów, a nie obietnicą dla poszkodowanych.
– Moim zdaniem, to była informacja dla mediów, żeby znowu poszła informacja, że rolnicy dostają jakieś ogromne pieniądze, a tak naprawdę w ostatniej chwili ucięli to o połowę. Dla mnie to jest nienormalne. Komisje chodzą, wiedzą, ile gospodarstw poniosło straty, jest taka i taka pula pieniędzy, a potem ich raptownie nie ma, bo oszacowano za dużo strat w zbyt dużej liczbie gospodarstw – twierdzi rolnik.
Co ciekawe, jak przypomina Sad24.pl, ARiMR wraz z końcem października br. dyrektor Departamentu Płatności Bezpośrednich ARIMR Jolanta Dobierz w programie „Agrobiznes” informowała, że pieniądze, które są dostępne, nie wystarczą na wypłacenie wnioskodawcom rekompensat w kwotach ujętych w rozporządzeniu.
Stawki dopłat dla sadowników ścięte o 40%
Już wiadomo, że przez zastosowanie współczynnika korygującego wielu rolników dostanie niższą pomoc lub nie dostanie jej w ogóle. Jak się okazuje, w gospodarstwie sadownika z Lubelszczyzny ostateczna kwota wsparcia mogła być o 40% wyższa, niż się spodziewał.
– W moim gospodarstwie straty zostały wycenione na 56%, a kiedy otrzymałem pismo, okazało się, że rekompensata jest niższa o 40%, niż się spodziewałem. To jest wszystko tak pomieszane, że ciężko jest to wyliczyć. Jeśli wyjdzie słaba średnia, to można nawet grosza nie dostać. Zresztą, ile byśmy nie dostali, to i tak nie pokryje tych strat. To jest kropla w morzu potrzeb – relacjonuje Chmiel.
Z informacji, którymi dysponuje sadownik, wynika również, że w jednej z okolicznych miejscowości znajdujących się w pobliżu jego gospodarstwa rekompensat nie będzie w ogóle, bo komisja klęskowa oszacowała straty na poziomie jedynie 30%.
– W moim regionie, na Lubelszczyźnie, jest taka śmieszna sytuacja w miejscowości Żółkiewka, gdzie komisje oszacowały rolnikom 30% strat. Nawet grosza ludzie nie dostaną! – opowiada rolnik.
Chmiel: „Wiedziałem, że to od początku będzie 6 tys. zł”
Jak przyznaje Chmiel, spodziewał się, że rekompensata za poniesione straty nie będzie tak wysoka, jak zakładano w rozporządzeniu. Dla sadowników wypłata pomocy w okrojonej formie to duży cios, ponieważ koszty produkcji są wysokie, ale nie ma ich czym rekompensować.
– U nas w gospodarstwie zebraliśmy średnio 4 t/ha malin, gdzie normalnie jest to 15-16 t. Z trzech hektarów letniej maliny nie wzięliśmy nawet tyle, co w zeszłym roku z 1 ha! Ja od początku wiedziałem, że to nie będzie 6 tys. zł. To było niemożliwe. Medialnie jest się pięknie chwalić czymś, czego się nie ma. Cena malin była taka, jak sprzed 20 lat, a wtedy koszty produkcji były 400% niższe niż są teraz, bo tona nawozu kosztowała 500-600 zł, a teraz kosztuje 6 tys. zł. Co chwilę mamy wycofywane opryski. Unia co chwilę wprowadza nowe rozporządzenia, nowe restrykcje – stwierdza Chmiel.
Zdaniem sadownika trudno jest się spodziewać poprawy sytuacji w rolnictwie, jeżeli rolnicy wciąż mierzą się z trudnościami.
– Ja już się przejmowałem przedłużeniem cła z Ukrainą, z Mołdawią, a jak jeszcze podpiszą Mercosur, to już w ogóle zaleją cały rynek – podsumowuje rolnik.
O to, w jaki sposób ustalono współczynnik korygujący równy 0.622 zapytaliśmy ARiMR, której odpowiedź opublikujemy.
Przeczytaj również:
Justyna Czupryniak-Paluszkiewicz