Największy protest rolników w historii Bydgoszczy
To był prawdopodobnie największy rolniczy protest w historii miasta, jeśli chodzi o ilość ciągników. W piątek 9 lutego do Bydgoszczy przyjechało ich około 1 tys. Traktory zastawiły ulicę Jagiellońską, przy której znajduje się Urząd Wojewódzki. Była ona całkowicie nieprzejezdna, a przepuszczane były jedynie tramwaje. Sznur ciągników ustawiony był także na ul Focha i kończył się za Operą Nova. Rolnicy zatarasowali też w obydwu kierunkach ulicę Bernardyńską pozostawiając wolny tylko jeden pas ruchu.
Marsz gwiaździsty rolników na Bydgoszcz rozpoczął się wcześnie rano
Przygotowana do protestu zaczęły się wcześnie rano. Rolnicy do miasta ruszyli niemal ze wszystkich stron. Poruszali się w długich kolumnach.
Rolnicy z północnej części powiatu bydgoskiego protest rozpoczęli w Mąkowarsku. Wieś została wyznaczona jako punkt zbiórki. O godz. 6 30 na parkingu stacji benzynowej zebranych było około 50 szt. maszyn. Tuż przed godz. 7 00 zostali oni wsparci przez rolników z powiatu sępoleńskiego i tucholskiego. Około 100 maszyn w jednej kolumnie ruszyło do Bydgoszczy drogą krajową nr 25, która łączy ją z Koszalinem.
Pierwsze ciągniki w mieście pojawiły się kilka min po godz. 10. Jako pierwsi zjawili się rolnicy, którzy przyjechali do Bydgoszczy ze wschodniego brzegu Wisły. Aby dostać się do centrum musieli przejechać przez całe miasto w tym także przez największą dzielnicę mieszkaniową Fordon. Kilkanaście minut później przed Urzędem Wojewódzkim zaparkowała liczna kolumna ciągników jadących od Mąkowarska. Potem dojeżdżały kolejne grupy rolników, którzy całkowicie zablokowali centrum miasta.
Rolnicy chcieli złożyć wojewodzie 10 postulatów
- Dwa lata temu też staliśmy tutaj przed tym Urzędem. To był pokojowy protest. Dziś znowu przyjeżdżamy tutaj, aby walczyć o naszą ziemię. Przyjechaliśmy tutaj z 10 postulatami i jeśli nie podpiszemy porozumienia nie odjedziemy stąd – mówił witając zgromadzonych rolników Mateuszu Sass jeden z organizatorów protestu.
Rolnicy głośno zaczęli domagać się, aby wyszedł do nich wojewoda kujawsko-pomorski. Rozpoczęło się gromkie skandowanie „wojewoda”. Chwilę później rolnicy wspólnie odśpiewali „Mazurka Dąbrowskiego”. Organizatorzy kilkukrotnie podkreślili, że protest nie jest wymierzony przeciwko mieszkańcom miasta, lecz błędnej i szkodliwej polityce UE, która może doprowadzić do kryzysu finansowego ich gospodarstwa oraz wzrostu cen żywności dla konsumentów.
Rolnicy chcieli złożyć wojewodzie 10 postulatów, ale wyszedł do nich zastępca
Niespodziewanie szczelnie zamknięte drzwi urzędu się otworzyły i do rolników wyszedł przedstawiciel Urzędu. Wywołało to zdziwienie rolników mieszające się z zaskoczeniem. Po zaprzysiężeniu nowego rządu zmieniły się także władze urzędu wojewódzkiego. Swoją funkcję nowi urzędnicy pełnią od kilku tygodni i nie są jeszcze rozpoznawani przez społeczeństwo.
– Piotr Hemmerling, jestem pierwszym wicewojewodą – powiedział urzędnik.
– Ale my prosiliśmy o wojewodę, dlaczego jego nie ma, skoro nasz przyjazd i manifestacja była zapowiadana – zapytał Mateusz Sass.
– Pana wojewody nie ma dziś, ma inne spotkanie. A ja w Urzędzie odpowiadam za sferę rolnictwa i będę potrafił pana wojewodę zastąpić – powiedział wicewojewoda.
Jego słowa okazały się być iskrą, która spowodowała gwałtowne zaostrzenie reakcji protestujących. Rolnicy byli oburzeni brakiem wojewody i natychmiast potraktowali ją jako objaw lekceważenia. Rozległy się gwizdy, krzyki oraz rozpoczęło się głośnie skandowanie „Gdzie jest wojewoda?”.
– Macie przed sobą wojewodę. Jestem pierwszym wicewojewodą, odpowiadam za sferę rolnictwa. Jest wyraźny podział obowiązków. Pan wojewoda wykonuje w tej chwili inne bardzo ważne czynności. Ja jego reprezentuję, więc pozwólcie, że w jego imieniu jak i swoim was wysłucham – mówił Piotr Hemmerling.
Rolnicy zażądali przyjazdu wojewody
Wyjaśnienia te nie przekonywały rolników. Padały z tłumu liczne wyzwiska. Należy wspomnieć, że w proteście brała udział grupa mieszkańców Bydgoszczy nie związana z rolnictwem o bardzo radykalnych poglądach. Rolnicy zaś przekonywali, że urząd jest dla obywateli i powinien być dla nich otwarty.
Organizatorzy ostrzegali, że brak przybycia do nich wojewody może spowodować eskalację manifestacji. Rolnicy zapowiadali, że ich protest prawdopodobnie zostanie zaostrzony i zostaną podjęte bardziej gwałtowne działania. Zażądano też przyjazdu wojewody, a wicewojewoda został zapytany czy on zgodziłby się na oddawanie 4% wypłaty na poczet ochrony środowiska. W ten sposób rolnicy nawiązali do obowiązku ugorowania 4% gruntów, który chciała narzucić Komisja Europejska.
Jednak urzędnik nie wykazał się wiedzą dotyczącą założeń jakie wprowadza w rolnictwie UE. Odparł, że nie bardzo rozumie sens takiego działania i nie chciałby o takich postulatach rozmawiać oraz myśli, że rolnicy mają bardziej poważne postulaty. Osobista rozmowa o jego poborach nie jest zaś merytoryczna. Wicewojewoda zaś obiecał, że realne postulaty, jeśli zostaną na jego ręce złożone „trafią tam, gdzie powinny trafić”.
Atmosfera stawała się coraz bardziej nerwowa. Rolnicy zażądali tego, aby do nich przyjechał wojewoda kujawsko-pomorski. Miał on zostać ściągnięty z Konwentu Wójtów, który odbywał się tego dnia.
Spór o wielkość delegacji rolników do wojewody przerodzil sie w szturm na urzad. Policja użyła gazu
Po kilku godzinach do protestujących wyszedł ponownie wicewojewoda Hemmerling i poinformował, że wojewoda przyjmie w Urzędzie przedstawicieli rolników, ale tylko grupę 10 osób. Była to kolejna informacja, która zelektryzowała protestujących. Nie kryli oni swojego oburzenia. Padały argumenty, że Urząd dysponuje salą sesyjną, która może pomieścić ponad 200 osób. Ma ona znaczenie historyczne. To tam miały miejsce wydarzenia bydgoskiego marca związane z pobiciem związkowców.
Rolnicy naciskali wicewojewodę, aby do Urzędu weszła liczniejsza grupa ich przedstawicieli. Tak, aby mógł to zrobić po jeden z przedstawicieli każdej gminy. Wicewojewoda nie chciał się na to zgodzić i w pewnym momencie postanowił wejść z powrotem do Urzędu. Wtedy rolnicy podjęli siłową próbę wejścia do Urzędu. Trwały przepychanki. Wydawało się, że pod siłą napierającego tłumu drzwi zostaną sforsowane. Wtedy przebywająca w budynku policja użyła gazu łzawiącego. Kilku rolników zostało poszkodowanych. Napór został zatrzymany a drzwi urzędu zostały szczelnie zamknięte.
Organizatorzy chcąc uniknąć konsekwencji prawnych ogłosili, że zgromadzenie zostało rozwiązane. Od tego momentu to każdy z uczestników protestu za swoje czyny ponosił odpowiedzialność indywidualną.
Słoma i opony zapłonęły na stosie przed urzędem wojewódzkim
To był też kolejny punkt do eskalacji protestu. Rolnicy przywieźli ze sobą kilka bel słomy. Została ona podpalona na parkingu przed urzędem. Szybko zostały też dorzucone opony. Pojawiła się straż pożarna, lecz rolnicy uniemożliwili jej podjęcie interwencji gaszenia ognia. Okolica została spowita gęstym, czarnym i śmierdzącym dymem. Przed drzwiami Urzędu pojawiła się zaś kilkuosobowa grupa nieuzbrojonych policjantów.
Zostały też wywieszone kukły z podobiznami (m.in) Ursuli von der Leyen i komisarza Janusza Wojciechowskiego, które zostały następnie spalone.
Delegacja rolników na rozmowach z wojewodą
Po kilkudziesięciu minutach 12 osobowa grupa rolników została jednak do budynku wpuszczona. To wyraźnie ostudziło emocje. Mogli oni przedstawić swoje postulaty. Wojewoda zgodził się także wyjść do rolników pod warunkiem, że nie będzie przez tłum obrażany. Rolnicy dali dżentelmeńskie tego zapewnienie.
Wojewoda oświadczył, że prześle postulaty rolników do ministerstwa rolnictwa. Rolnicy zaś ogłosili, że na odpowiedź będą czekać do północy do wtorku 13 lutego. W przypadku ich braku protest zostanie zaostrzony. Będą organizowane manifestacje spontaniczne polegające na blokowaniu lokalnie dróg w wielu miejscach regionu. Mają one doprowadzić do sparaliżowania szlaków transportowych.
Wojewoda: nie ma dla mnie ważniejszej sprawy niż postulaty rolników
Rolnicy zażądali jasnej deklaracji od rządu, że nie będzie popierał Zielonego Ładu i wpierał importu zbóż ze wschodu.
– Chciałem spotkania merytorycznego z udziałem waszych przedstawicieli. Po spotkaniu z wami lepiej sam zrozumiałem wasze postulaty. To było dla mnie bardzo ważne. Rozmawialiśmy długo. Jeszcze dziś minister dowie się ode mnie o skali waszej determinacji i proteście, który się odbył. O ilości uczestników o wydarzeniach, które działy się w województwie. Złożę także prośbę o jak najszybszą odpowiedź, aby nadeszła ona nie później niż do wtorku. Chodzi o to, aby zaprezentować stanowisko ministra rolnictwa w sprawie wszystkich postulatów. Sprawa jest bardzo ważna. Widziałem na własne oczy waszą determinację. Nie udaję przed wami, że jestem rolnikiem i że znam się na rolnictwie. Przedstawię informacje jak bardzo jest to ważne dla was, a dla mnie jako wojewody nie ma obecnie ważniejszej sprawy – mówił do tłumu rolników Michał Sztybel wojewoda kujawsko-pomorski.
Strajk rolników w Bydgoszczy mógł mieć inny przebieg
Protest w Bydgoszczy miał niespodziewany i gwałtowny przebieg. Sytuacja była spowodowana chociażby tym, że dopiero od kilku tygodni w województwie władzę sprawuje nowa ekipa. Wydaje się też, że wicewojewoda mógł wykazać się większś orientacją w aktualnych sprawach w rolnictwie.
Brak wojewody rolnicy potraktowali jako brak wobec nich szacunku. Wystarczyło, że wojewoda spotkałby się z liczną grupą rolników przyjął od nich postulaty, złożył zapewnienia, że rolników rozumie, zna ich problemy i przekaże postulaty do Warszawy i protest skończyłby się bez ekscesów.
Rolnicy zapewne usłyszeliby, że wojewoda jako przedstawiciel rządu w terenie nie decyduje o polityce rolnej, ale że zagadnienia jej dotyczące przekaże ministrowi rolnictwa. Obyło by się bez gazu łzawiącego i palenia opon w centrum miasta. Mimo, że podczas protestu padały pojedyncze inwektywy wobec policjantów ich postawę można uznać za wzorową. Ich liczba była ograniczona do minimum. Policjanci nie byli także ciężko uzbrojeni i nie wyrażali postawy konfrontacyjnej. Duża zmiana w porównaniu z tym jak obstawiane były akcje działaczy AgroUnii pod biurami poselskimi.
Jak wojewoda tłumaczy gwałtowny przebieg protestu rolników?
– Do wtargnięcia do urzędu doszło w momencie, gdy I Wicewojewoda Piotr Hemmerling ustalał skład delegacji, którą zaprosiłem na merytoryczne rozmowy do środka urzędu. W tym czasie „prowokator” krzyknął „Wojewoda zaprasza wszystkich” i tłum ruszył w stronę drzwi, a część osób przepchnęła policjantów. (…) Użycie gazu zawsze musi być wyższą koniecznością. O uzasadnieniu będzie informowała Policja, która podejmuje tego typu decyzje. Przypominam, że od rana dostępny dla protestujących był I Wicewojewoda Piotr Hemmerling odpowiedzialny za rolnictwo. Następnie ze względu na eskalację protestu, wróciłem ze spotkania w terenie na wsi, w Gminie Drzycim z wójtami gmin wiejskich. Natychmiast zaprosiłem delegację protestujących do środka – czytamy w komunikacie prasowym wojewody kujawsko-pomorskiego.
Tomasz Ślęzak