Dlaczego rolnicy zeszli z ulic?
Przykre jest to, że w pracy rolnika ogół społeczeństwa dostrzega wyłącznie drogie maszyny, pomijając przy tym wysiłek, który musi on włożyć w zarobienie pieniędzy, by mieć je za co kupić. Minione półtora roku upłynęło w Polsce pod hasłem intensywnych, rolniczych protestów. Aktualnie wielu osobom wydaje się, że polscy rolnicy osiągnęli swoje postulaty i dlatego nie widać ich na drogach. Dopytują, gdzie ci rolnicy, protestujący drogim sprzętem?
A rolnicy wciąż walczą. Oddolny Ogólnopolski Protest Rolników nadal trwa, lecz w innej postaci. Katastrofy klimatyczne, które dotknęły w tym sezonie uprawy rolnicze, w niektórych województwach doprowadziły do odwołania dożynek, o czym pisaliśmy w artykule pt. „Nowa forma protestu rolników. „W tym roku dożynek nie będzie”. Tam, gdzie święto plonów jednak się odbyło, rolnicy również dali znać o tym, że są czujni i widzą, co się dzieje. Tak było m.in. w Gostycynie podczas ostrego protestu rolników w trakcie dożynek. Drobne protesty rolnicze odbyły się w sierpniu na Pomorzu, czy we wrześniu na Targach Rolnych AGRO POMERANIA w Barzkowicach.
Rolnicy niosą pomoc powodzianom
Polscy rolnicy nie blokują ulic, ponieważ aktualnie są żywo zaangażowani w akcje niesienia pomocy powodzianom z południa kraju, gdzie trwa ludzki dramat.
Jeszcze przed nadejściem wielkiej wody, gospodarze prowadzili ewakuację zwierząt, ratując je przed utonięciem. W wielu przypadkach powódź zalała rolnikom całoroczne zapasy ziarna, które miało być przeznaczone na paszę dla bydła, świń czy drobiu. Nurt był na tyle silny, że z niektórych gospodarstw woda zabrała ważące po kilkaset kilo baloty sianokiszonki, siana czy słomy. Nawet jeśli w niektórych miejscach powódź była mniejsza, to zalana pasza nie nadaje się już do skarmienia zwierząt.
Jednak wywoływani przez nieświadomych powagi sytuacji internatów rolnicy z całej Polski nie załamali się, lecz ruszyli na ratunek kolegom z południa i zachodu kraju. Zorganizowana przez nich pomoc okazała się naprawdę ogromna, a do akcji ratunkowej niejednokrotnie wykorzystywali drogi sprzęt rolniczy, który narażali na zalanie.
Pan Andrzej, rolnik z Pomorza, choć spłaca kredyt emeryturą, bo z produkcji świń nie ma zysku, oddał kilkukrotnie paszę na zbiórkę dla powodzian, o czym więcej pisaliśmy w artykule pt. „Rolnik z Pomorza spłaca kredyty emeryturą, ale wysyła zboże zalanym gospodarstwom”.
Ogólnopolski Oddolny Protest Rolników i Ruch Młodych Farmerów podjęły się organizacji zbiórek dla powodzian na terenie całej Polski, wyznaczając koordynatorów w poszczególnych województwach, o czym więcej pisaliśmy w artykule pt. „Gdzie są zbierane dary dla rolników z zalanych wsi? [MAPA]”.
Rolnicza pomoc była na tyle duża, że w niektórych punktach brakowało transportu, o którego organizację prosiliśmy wspólnie z rolnikami, m.in. za pośrednictwem artykułu pt. „Rolnicy zebrali zboże i siano dla zniszczonych gospodarstw. Ale potrzebują transportu”.
Natomiast rolnicy z Kaszub na własną rękę zorganizowali transport bel sianokiszonki na tereny popowodziowe, o czym więcej pisaliśmy w artykule pt. „Pomoc dla gospodarstw po powodzi. Rolnicy z Kaszub robią to na własnych zasadach [WIDEO]”.
Oprac. Justyna Czupryniak-Paluszkiewicz