Rolnicy w Polsce od kilku miesięcy protestują i jednym z ich postulatów jest odejście od Zielonego Ładu w rolnictwie. Część rolników chce całkowitego wyrzucenia Zielonego Ładu do kosza, a część wskazuje, że należy zmienić te elementy, które zwyczajnie są szkodliwe dla rolnictwa i produkcji rolnej.
Wojciechowski: wystarczy nie złożyć wniosku o dopłaty bezpośrednie i nie podlega się wtedy żadnym rygorom
Janusz Wojciechowski, unijny komisarz ds. rolnictwa w mediach przekonuje, że dzięki niemu wiele elementów Zielonego Ładu zostało już złagodzonych lub odroczonych. Podobnie było podczas wywiadu na antenie Radia Wnet. Jednak polityk PiS w tym wywiadzie wypowiedział kilka zdań, które zagotowały rolników.
– Kiedy słyszę ten postulat " Zielony Ład do kosza", to trzeba jednak powiedzieć, że właściwie każdy rolnik może sam to zrobić. Te wszystkie przepisy dotyczące ugorowania, dotyczące ekoschematów i innych wymagań, one są dobrowolne. To znaczy wystarczy nie złożyć wniosku o dopłaty bezpośrednie i nie podlega się wtedy żadnym rygorom – stwierdził na antenie Radia Wnet Janusz Wojciechowski.
Chyba polityk zreflektował się co właśnie powiedział, gdyż szybko dodał:
– Nie zachęcam rolników, żeby tak robili. Ale dopłaty bezpośrednie są formą dotacji publicznych, a z nimi wiążą się pewne zobowiązania. Jeżeli zatem ktoś nie chce spełniać tych warunków, wówczas musi liczyć się z tym, że takich pieniędzy nie dostanie.
Rolnicy oburzeni słowami Janusza Wojciechowskiego
Jednak w świat poszedł jasny przekaz: komisarz Wojciechowski uważa, że jeśli rolnikom nie podoba się Zielony Ład, to niech nie składają wniosków o dopłaty bezpośrednie. Na to zareagowało wielu oburzonych rolników.
Sebastian Staniewski znany też jako Fitfarmer jasno stwierdził, że słowa komisarza Wojciechowskiego to nic więcej jak „fake news rzucony przez polityka”, który co najwyżej może prowadzić do zaognienia sporu między miastem a wsią na zasadzie: po co rolnicy protestują, skoro wystarczy, że nie złożą wniosku o dopłaty.
– Tak? Jeśli nie podpiszę papierka z dopłatami, to gdzie sprzedam moje zboże? Gdzie sprzedam moje mleko? Przecież nie będę w Unii. A czy mogę sprzedać swoje mleko nie będąc w UE? – pyta się FitFarmer i dodaje, że w takiej sytuacji rolnik może zobaczyć co najwyżej gest Kozakiewicza, a nie sprzeda produktów rolnych.
Rolnik NieProfesjonlany: Wypowiedź Wojciechowskiego jest społecznie szkodliwa”
W język nie gryzł się także Michał Nowicki, czyli Rolnik NieProfesjonlany, który stwierdził, że teza Wojciechowskiego to totalna bzdura i „komisarz dobrze o tym wie”.
– Jego wypowiedź jest po prostu społecznie szkodliwa. Jeżeli chodzi o dopłaty bezpośrednie jest to tylko i wyłącznie jeden elementów Wspólnej Polityki Rolnej, która wpisuje się w Zielony Ład. Rezygnując z dopłat bezpośrednich rolnicy tak czy siak będą podlegali pod kontrole danych urzędów i będą musieli spełniać normy, które są przyjęte chociażby w Planie krajowym. Będziemy musieli spełniać normy, które są odgórnie narzucone chociażby, jeśli chodzi o nawożenie czy stosowanie środków ochrony roślin – mówił Michał Nowicki.
Zwrócił on uwagę na jeszcze jeden istotny aspekt. Rolnik, który nie składa wniosków o dopłaty bezpośrednie nie uzyska z ARiMR żadnych dotacji na rozwój gospodarstwa.
– Rezygnując z wnioskowania o dopłaty bezpośrednie rezygnujemy z różnego rodzaju programów, które mają nam pomóc. Jest to modernizacja gospodarstw rolnych, restrukturyzacja małych gospodarstw czy młody rolnik. Bez wniosku o dopłaty bezpośrednie nie mamy prawa ubiegać się o tego rodzaju dofinansowania – dodał Rolnik NieProfesjonalny.
Wicepremier: stanowisko obraźliwe i uwłaczające. To nie rolnicy są problemem
Do słów Janusza Wojciechowskiego odniósł się także wicepremier Władysław Kosiniak- Kamysz tuż po posiedzeniu rządu.
— To jest stanowisko nie do przyjęcie. To jest stanowisko obraźliwe i uwłaczające. Nie tak ma postępować komisarz ds. rolnictwa. Ma ją naprawić, a nie być wujkiem dobrą radą. To nie dopłaty i nie rolnicy są problemem. Problemem są złe strategie proponowane przez pana komisarza, dotyczące Zielonego Ładu, ograniczające produkcję rolną i je trzeba naprawić — dodał.
Paweł Mikos