14 listopada minister rolnictwa Czesław Siekierski spotkał się z zachodniopomorskimi rolnikami w Barzkowicach. Rozmowy były trudne i burzliwe, czemu trudno się dziwić, biorąc pod uwagę złą kondycję gospodarstw rolnych.
Rolnicy o dzierżawie ziemi z KOWR: obcy kapitał jest traktowany lepiej niż polski rolnik
Dyskusję zdominowała przede wszystkim kwestia ziemi z KOWR. Rolnicy zarzucili ministrowi rolnictwa brak działań ws. ochrony polskiej ziemi i dzierżawienie potężnych powierzchni państwowych gruntów spółkom z obcym kapitałem. Chodzi m.in. duńską firmę Goodvalley, której KOWR właśnie przedłużył o 8 lat (do końca 2032 roku) umowę dzierżawy 650 hektarów w woj. zachodniopomorskim. Rolnicy protestują też przeciwko przedłużeniu na 19 lat dzierżawy 500 ha ziemi Przedsiębiorstwu Rolno-Przemysłowemu Babinek, którym zarządza Francuz. W tej sprawie nieprawidłowości wykrył NIK, który ocenił, że mogły tu wystąpić mechanizmy korupcjogenne.
- My o naszą ziemię walczymy pod KOWR już 2 lata. Wszystkie kontrole Najwyższej Izby Kontroli i śledztwa prokuratury potwierdzają to, co podnosiliśmy. My dzisiaj domagamy się od pana ministra działań. Bo co to jest, żeby obcy kapitał był traktowany lepiej niż polski rolnik? Dyrektor generalny KOWR dopuszcza się łamania prawa i przestępstwa, bo wydaje zarządzenia niezgodne z ustawą – powiedział Paweł Toporek, rolnik z Gminy Widuchowa.
Rolnik podkreślił, że wydane niedawno rozporządzenie KOWR mówiące o wydłużeniu wydawania gruntów o 2 lata jest niezgodne z prawem.
- Na jego podstawie KOWR może przedłużyć dzierżawę spółkom, które dokonały wyłączeń nawet o 20 lat. Zostawił pan tych rolników – zaznaczył.
Siekierski: skieruję sprawę dzierżawy ziemi z KOWR do prokuratora
Siekierski poinformował, że tę sprawę zamierza skierować do prokuratora. Sam nie może uchylić decyzji dyrektora KOWR-u.
- Pan dziś zażądał, żebym dzisiaj podjął decyzję o unieważnienie porozumień między KOWR-em a Babinkiem. Byłbym osobą nieodpowiedzialną, gdybym nie dał tej sprawy służbom prawnym, nie zapytał KOWR-u ani prokuratora. Ja skieruję tę kwestię do prokuratora – poinformował Siekierski. Zaznaczył, że nie wie, jaki będzie wynik, ale nie ma tyle wiedzy i kompetencji, żeby samu podjąć decyzję.
Co dalej z zakazem sprzedaży ziemi i dzierżawami?
Rolnicy pytali ministra także, czy ustawa o zakazie sprzedaży ziemi, która wygasa w 2026 roku będzie przedłużona.
- Co z młodymi rolnikami takimi jak ja, którzy mają jeszcze grunty w dzierżawie i chcą tą dzierżawę utrzymywać? Czy zmusicie nas wszystkich, tak jak w 2011-2012 roku do wykupu gruntów? Niektórzy do dziś borykają się z kredytami za kupno tej ziemi – mówił Jakub Buchajczyk, rolnik z gminy Drawno, działacz OOPR.
Rolnicy przeciwni Ośrodkom Produkcji Rolnej
Rolnikom bardzo nie podoba się też pomysł utworzenia przez KOWR Ośrodków Produkcji Rolnej. Z reguły będą to ogromne gospodarstwa (ponad 300 ha), których gospodarstwo rodzinne nie będzie mogło wydzierżawić. Trafią w ręce dużych spółek, które musiały wyłączyć grunty. Tym samym będą źródłem przychodu dla obcego kapitału.
- Dlaczego mamy zamknięte drogi i dlaczego ziemia wraca do obcego kapitału? – dopytywał Buchajczyk.
Siekierski: 55 proc. ziemi z wyłączeń trafi do rolników
Minister zaznaczył, że jego zdaniem preferencje powinny być dla dzierżaw długoletnich. Powinny być także niskooprocentowane kredyty dla rolników, którzy powinni mieć wybór, czy chcą kupić ziemię czy ją dzierżawić.
- Ta ziemia, która jest wycofywana w przynajmniej 55 procentach trafiała do rolników, około 25 proc. na powiększenie obszaru spółek skarbu państwa i 20 proc. na Ośrodki Produkcji Rolnej – odpowiedział Siekierski. Tłumaczył, że OPR-y muszą być duże, bo są przeznaczone pod dużą hodowlę zwierzęcą.
- Polecę KOWR-owi, aby dokonał analizy wszystkich gospodarstw, które otrzymały dzierżawę ze Skarbu Państwa – podkreślił.
Nic się nie dzieje w sprawie zmian w szacowaniu suszy
Rolnicy zwrócili też uwagę na brak działań ministerstwa w zakresie poprawy opłacalności produkcji rolnej. Miały ruszyć zespoły robocze przy resorcie, które miały wypracować rozwiązanie najpilniejszych problemów, jak szacowanie suszy czy odbudowa hodowli.
- Na dożynkach w Częstochowie obiecał pan, że robocze zespoły ruszą od 15 września. Niestety nie ruszyły. Zespół suszowy wystartował raz i się zamknął. My się nie możemy zgodzić na takie traktowanie, że jeden ma 29 proc. strat i nie dostanie odszkodowania, a drugi ma 31 proc. i dostanie. Poza tym aplikacja suszowa nie wylicza dobrze strat – mówił Stanisław Barna, rolnik i członek zarządu Zachodniopomorskiej Izby Rolniczej.
Rolnicy pod kreską. „Muszę zapłacić 240 tys. zł kredytu. Skąd brać te tysiące?
Rolnicy zaapelowali też po raz kolejny o wprowadzenie kalkulatora opłacalności produkcji rolnej. Takie kalkulacje prowadzą już Izby Rolnicze, i wynika z nich, że każda uprawa poza burakiem jest w tym roku na minusie. Straty w kukurydzy sięgają nawet 3000 zł/ha.
- Opłacalności nie ma żadnej, jesteśmy pod dużą kreską. 15 listopada mam spłacić kredyt płynnościowy. Muszę zapłacić z naszego gospodarstwa rodzinnego 240 tys. zł. Pytam się pana, skąd mam te tysiące nabrać, jeżeli mamy rzepak pod kreską, pszenicę pod kreską i nikły dochód na kukurydzy. No i ile my możemy wytrzymać? Rząd nie robi nic, a nas zabiją ceny maszyn, nawozów i prądu – mówił Stanisław Barna.
W odpowiedzi minister rolnictwa poinformował, że nie da się wprowadzić minimalnej ceny na produkty rolne. Po pierwsze próbowała to zrobić Hiszpania i nie wyszło. A po drugie ciężko jest ustalić minimalną cenę, która będzie opłacalna, bo zależy to indywidualnie od danego gospodarstwa.
- Według kogo mają być ceny minimalne? Dla tego co ma 10 krów, czy dla tego, co ma ich 1000? Produkcja zboża też inaczej wychodzi na 50 ha, a inaczej na 500 ha. Przecież to są różne koszty – podkreślił Siekierski.
Mercosur, Zielony Ład, GUS. Długa lista problemów rolników
Rolnicy podnieśli również problem z ograniczoną ilością środków ochrony roślin, wysokim dochodem z hektara przeliczeniowego GUS i wysokim podatkiem rolnym. Nie zgadzają się też na Mercosur i Zielony Ład. Apelują o jego wycofanie.
- Po co nam ten Zielony Ład? Przez to ja mam płacić 15 tysięcy za prąd. Z czego, jak mam emerytury 1700 zł? - pytał Edward Kosmal z zachodniopomorskiej „Solidarności”.
Kamila Szałaj