Co roku w całej Polsce zdarzają się skandaliczne przypadki umieszczania w kukurydzy przedmiotów, które mają zniszczyć elementy tnące sieczkarni i dostać się do paszy dla zwierząt. Niestety, zjawisko to przybiera na sile. Boleśnie przekonał się o tym pan Mariusz Milanowski, rolnik z Żarnowa Pierwszego koło Augustowa (woj. podlaskie), który utrzymuje 300 sztuk bydła mięsnego i mlecznego i uprawia 250 ha.
Zwyrodnialec zniszczył rolnikowi sieczkarnię. "Od razu natrafiłem na bombę"
W miniony czwartek 7 września rolnik rozpoczął koszenie kukurydzy na kiszonkę. W tym roku do zebrania ma 45 hektarów, ale że cały czas utrzymuje się słoneczna pogoda liczył, że dość szybko upora się ze zbiorem. Niestety, jego plany pokrzyżował zwyrodnialec, który podłożył bombę w kukurydzy, czyli pułapkę w postaci śruby ze stali kwasoodpornej. Pan Mariusz natrafił na nią już na początku koszenia.
- Dopiero wjechałem sieczkarnią w pole. Skosiłem poprzecznik w jedną stronę i zawróciłem, by skosić w drugą stronę. Podjechałem 2-3 metry i od razu natrafiłem na bombę! Była to śruba z kwasówki, która mocno uszkodziła sieczkarnię. Aż strach pomyśleć, co by było, gdyby kawałki noży, które wyskoczyły z rury wyrzutowej trafiły w operatora ciągnika - mówi nam rolnik.
Rolnik: złotą kolbę podłożył ktoś, kto zna się na koszeniu kukurydzy
Pan Mariusz zaznacza, że przez pierwsze dwa dni po zdarzeniu był w ogromnym szoku.
- Koszę kukurydzę od 14 lat, ale nigdy nie miałem takiego przypadku. Dwie noce po tym zdarzeniu nie mogłem spać, tylko myślałem, kto mógł być tak podły, by niszczyć mi sprzęt i narażać życie traktorzysty. Nie świadczę usług koszenia, więc konkurencja odpada. Nie mam też z nikim zatargu. Trudno mi więc wytłumaczyć, po co ktoś to zrobił - wyjaśnia poszkodowany producent mleka.
Rolnik twierdzi jednak, że "złote kolby" podkłada ktoś, kto świetnie się orientuje w technice koszenia kukurydzy na kiszonkę. Pułapki umieszcza na poprzecznikach, które objeżdża się jako drugie w kolejności.
- Wiesza te bomby w miejscu, w którym objeżdża się poprzecznik drugi raz. Doskonale wie, że jak się objeżdża pierwszy raz, to ciągnik z przyczepą jadą za sieczkarnią, a nie obok. Wtedy ryzyko uszkodzenia operatora ciągnika jest większe, bo kawałki noży latałyby nad jego głową. Bandzior minimalizuje więc ryzyko obrażeń i zastawia pułapki na trasie drugiego objazdu. Chodzi mu ewidentnie o zniszczenie sprzętu - tłumaczy rolnik.
Śruba przyczepiona do kukurydzy nie była przypadkowa
Pan Mariusz zwraca też uwagę, że wybór śruby ze stali kwasoodpornej nie był przypadkowy.
- Ten zwyrodnialec doskonale wie, z jakiego materiału musi być pułapka, żeby nie wykrył jej detektor metalu, montowany w sieczkarniach. Normalnie sieczkarnia wykrywa każdy metal, nawet małą szpilkę. Ale nie wykryje ani aluminium, ani kwasówki. Dlatego cwaniak wiesza stalowe śruby - wyjaśnia rolnik.
Szkody wynoszą na razie 30 tys. zł, ale po wymianie walców zapewne wzrosną do 50 tys. zł.
Koło Augustowa grasuje kukurydziany bombiarz
Okazuje się jednak, że zamach na sieczkarnię pana Mariusza nie był jedynym w okolicy. Podobną sytuację miał kilka dni temu jego znajomy z "Gospodarstwa Rolnego Jacek Zawadzki" w miejscowości Rutki Nowe. Na kukurydzy też ktoś przyczepił mu śrubę. Wystarczyła chwila i noże rozleciały się w drobny mak.
Wiele wskazuje na to, że pułapki zamontował ten sam sprawca, bo u obu poszkodowanych rolników podłożona była identyczna śruba.
- Podejrzewamy, że była to jedna śruba przecięta piłą taśmową. Jedna połówka trafiła na moje pole, druga na pole znajomego. Myślę, że jak policja porówna te podłożone bomby, to okaże się, że jest to jedna przecięta na pół śruba - mówi rolnik. I dodaje, że narzędzie to może być ważnym tropem dla policji, bo przy odrobinie szczęścia funkcjonariusze mogą ustalić, gdzie i przez kogo było kupiona.
Rolnicy wyznaczyli wysokie nagrody za wskazanie sprawcy
Poszkodowani rolnicy nie chcą, by zwyrodnialcowi taki czyn uszedł na sucho, dlatego wyznaczyli nagrodę za pomoc w jego ujęciu. Pan Mariusz zdecydował, że przeznaczy na ten cel aż 50 tysięcy złotych. Gospodarstwo Rolne Jacek Zawadzki też deklaruje wysoką nagrodę.
- Szukam sprawcy, ponieważ mogę nie być jedyną ofiarą. Za wskazanie tego psychopaty wyznaczam nagrodę w kwocie 50 000 zł. Nagroda wzrośnie, bo drugi poszkodowany rolnik też oferuje zapłatę za pomoc w ujęciu sprawcy - mówi pan Mariusz.