Medialne przerzucanie się cenami masła to żenada
W całej aferze związanej z cenami masła coraz wyraźniej widać, że jest ona zwykłym przedstawieniem. Mieliśmy już prezentację masła w sejfie, obwinianie za podwyżki Prezesa Narodowego Banku Polskiego, a na koniec interwencję rynkową Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych mającą na celu ustabilizowanie rynku masła. Moment, w którym medialne przerzucanie się cenami masła było jeszcze zabawne, definitywnie został przekroczony. Teraz pozostała już tylko żenada, w którą niektórzy niestety brną dalej. Szkoda, że osobami tymi są ludzie kierujący państwem.
Centrum Informacyjne Rządu: jest światowy niedobór mleka
Jak więc jest z cenami masła? Wedle komunikatu Centrum Informacyjnego Rządu występuje jakiś światowy niedobór mleka. Niedobór ten rzekomo dotknął również Polskę. Z twierdzeniem o niedoborze można poniekąd się zgodzić, ponieważ część świata od lat cierpi na jego braki. Jest to stan permanentny w szczególności dla państw afrykańskich. Od lat światowy popyt na produkty mleczarskie rośnie głównie ze względu na przyrost ludności, która nie jest w stanie zaopatrzyć się w wartościowe białko. Rynek światowy jest wchłonąć znacznie więcej niż obecna globalna produkcja. Paradoksalnie nawet w kraju, który jest największym producentem mleka na świecie, czyli w Indiach znaczna część społeczeństwa pozostaje niedożywiona. Wśród producentów mleka występują również cykle produkcyjne, które zwiększają, jak i zmniejszają podaż białka i tłuszczu mlecznego dostępnego w obrocie międzynarodowym. Przykładowo obecnie w letni szczyt produkcji wchodzi Nowa Zelandia, będąca jednym z największych eksporterów mleka na świecie. Wysoką zmienność w poszczególnych porach roku wykazuje również chociażby Federacja Rosyjska czy niektóre regiony Stanów Zjednoczonych. Czy zmieniło się coś, co można by nazwać,,światowym niedoborem’’? Niestety, a raczej na szczęście nie.
W Polsce produkcja mleka nieustannie rośnie. Mamy nadprodukcję
W przypadku Unii Europejskiej, która jest znaczącym światowym producentem mleka również nie widać w ujęciu globalnym znaczącej zmiany. Owszem, wśród największych unijnych producentów mleka, tylko w jednym przypadku obserwowaliśmy wzrost. Precyzyjnie spadki produkcji nastąpiły w Niemczech i Francji. Niemniej w zajmującej trzecia pozycję Polsce produkcja mleka nieustannie rośnie. Widać przy tym, że niedobór nas nie dotknął, a wręcz przeciwnie mamy do czynienia z dalszym zwiększaniem jego nadprodukcji. Tak, nadprodukcji! Polskie zakłady przetwórcze eksportują już ponad 36,5% wyprodukowanego przez polskich rolników mleka surowego przetworzonego na pełną gamę asortymentową. Nasz udział w unijnym eksporcie mleka w roku 2023 wynosił 5,3%. Trudno wyobrazić sobie obecnie sytuację, żeby Unia Europejska z statusu jednego z największych eksporterów musiał mierzyć się z niedoborem mleka. W poszczególnych państwach unijnych można znaleźć takie przypadki. Za przykład mogą posłużyć tu kraje Europy Południowej, jak Włochy czy Grecja. Jednak pamiętajmy, że to północna, a nie południowa część kontynentu ze względu na warunki pogodowe od zawsze charakteryzowała wyższą dynamiką.
Niedobór mleka w Polsce? To już foliarstwo
Podsumowując sytuację Europejczycy raczej pławią się w luksusie niż mierzą z niedoborami. Stan ten raczej jeszcze długo się nie zmieni. Niemniej w ostatnim okresie widać pewną zmianę. Produkcja, jak i poziom nadprodukcji nie przyrasta. Wpływ na to mają zarówno uwarunkowania wewnętrzne, jak i zewnętrzne. W pierwszej z wymienionych kategorii głównymi przyczynami tego stanu jest przeregulowanie systemu rolnego oraz pojawiająca się jako argument niepewność polityczna. Coraz więcej rolników zaczyna widzieć, że jak dużo pracy i zaangażowania nie włożyliby w swoje gospodarstwa to cały związany z tym trud może pójść na marne ze względu na populistyczne zachowania polityków. Trudno z takim podejściem się nie zgodzić i oczekiwać, że ktoś będzie inwestował swój czas i pieniądze w biznes, który może paść jak domek z kart. Przykładów na to politycy dostarczyli nawet w swoich wypowiedziach na temat masła wystarczająco dużo. To już nie jest poziom, który można nazwać zwykłym pajacowaniem, a kategorie zbliżone do tak zwanego foliarstwa, czy wyznawców płaskiej ziemi. Druga kategoria, czyli uwarunkowania zewnętrzne wynikają z coraz mniejszej konkurencyjności unijnych produktów na rynkach międzynarodowych. Do państw, które są naszymi tradycyjnymi odbiorcami zaczynają pukać państwa trzecie, jak chociażby sąsiadująca z nami Białoruś. Wpisuje się to w szerszy trend coraz większego zaangażowania gospodarek rozwijających się w produkcję zarówno przemysłową, ale też i rolną. W wielu jej obszarach wcale nie trzeba zaawansowanych technologii, a wzrost polega na upowszechnianiu się tych starych.
Ceny tłuszczu mlecznego spadają. Masło staniało o 20 proc.
W ostatnim miesiącu, czy to w ujęciu globalnym, czy też na naszym unijnym podwórku mieliśmy do czynienia z spadkiem cen tłuszczu mlecznego. Tak, Szanowny Czytelniku – spadkiem, a nie wzrostem. Kolejny raz nastąpiło to wczoraj na nowozelandzkiej giełdzie mleczarskiej GDT, jak i rynkach poszczególnych państw unijnych. Masło na wielu z nich staniało nawet o 20%. Niemniej w sprzedaży detalicznej cena ewidentnie wzrosła.
Obserwując pojawiające się ostatnio ankiety mające wskazać głównego wzrostów cen masła wydaje się, że mamy do czynienia bezprecedensowym na rynku produktów mleczarskich wydarzeniem. Donald Tusk jako główny winowajca przyłożył broń do skroni szefów największych sieci dyskontowych i nakazał im pod groźbą jej użycia podwyższyć ceny. Druga część społeczeństwa uznała, że Prezes Narodowego Banku Polskiego zamachnął się na sieci wielkopowierzchniowe w podobny do Premiera sposób. Nie bez winy w oczach ankietowanych jest również lider opozycji w osobie Jarosława Kaczyńskiego, którego wpływ oceniono jako najmniejszy, z czego wywnioskować można, że on z kolei wziął się za drobnych sklepikarzy i ginących z handlowego krajobrazu hurtowników.
Niestety, tak nie jest. Niemniej trudno też stwierdzić, że problemu nie ma. Jest i wynika on z coraz bardziej skoncentrowanego systemu dystrybucji żywności. Jest to jeden z najczęściej poruszanych tematów dotyczących rynku żywnościowego, a dyskusja o nim toczy się od Kalifornii po Canberrę. Zjawisk z nim związanych doświadczamy również w Polsce, czego przejawem były mające w pierwszej połowie roku wojny cenowe pomiędzy dyskontami, które bezdyskusyjnie wpłynęły na rentowność produkcji wielu sektorów rolnictwa. Jak widać sytuacja może być ukierunkowana również w przeciwną stronę, czyli już nie skoordynowanych obniżek, a skoordynowanych podwyżek danego asortymentu. O tym jednak w przestrzeni medialnej cisza. Nic dziwnego – w końcu to rzeczywisty, a nie wyimaginowany problem. Zresztą bez wątpienia dużo przyjemniej jest obrzucać politycznego konkurenta winą za cenę kostki masła.
Ceny masła spadną do 5 zł?
Przez droższą kostkę masła nikt w Polsce nie zbankrutuje. Najzwyczajniej jest to produkt, którego nie spożywamy odpowiednio dużo, aby zaważył on na portfelu statystycznego Polaka. Rocznie, pod różnymi postaciami spożywa on je w ilości 6 kg. Inaczej sprawa miałaby się w przypadku butelki mleka, której waga w koszyku dóbr jest znacznie wyższa. Jak zresztą wspomniano ceny masła już ulegają korekcie, co powinno być widoczne tuż po Nowym Roku. Jednak nie ma co się spodziewać, że spadną one do zapowiedzianych 5 zł. Pewnym jest natomiast, że problem z cenami żywności dopiero się rozpoczyna i w nowym już 2025 roku uderzy wyjątkowo mocno. Przyczyną tego stanu będzie niższa podaż przede wszystkim zbóż. We wszystkich kategoriach spodziewać można się również wzrostu kosztów dystrybucji.
Wracając do masła pierwsze prognozy wskazują, że w drugiej połowie przyszłego roku jego ceny mogą być jeszcze wyższe niż podczas tegorocznego szczytu. Politycy już dziś powinni przygotować się na dyskusję i działania związane z tymi przyszłymi problemami.
Niemniej patrząc na to co przyszło nam obecnie obserwować z większym prawdopodobieństwem może dojść do czego innego. W ramach walki o coraz już chudszy portfel konsumenta politycy jednej partii obrzucą jajami swoich przeciwników, ci z kolei z premedytacją użyją kapusty. Inna grupa zwieńczy dyskusję wysypaniem worka żyta na współrozmówcę w telewizyjnym studio, na co odpowiedzią będzie wysmarowanie agresora smalcem. Wszystko to oczywiście z miłości do rolnika i troski o konsumenta.
Artur Puławski