Rolnik z Mazowsza: dopisało mi szczęście z ceną nawozów
Dawid Obojski ze wsi Lubomin (pow. nowodworski) gospodaruje na 45 ha własnych i 15 ha dzierżawy. Uprawia pszenżyto, pszenicę oz., jęczmień jary, owies, kukurydzę, rośliny bobowate oraz koniczynę nasienną.
– Ponieważ nie prowadzę produkcji zwierzęcej, staram się jak mogę wzbogacić glebę w nawozy naturalne poprzez przyorywanie słomy i poplonów. Poza tym stosuję nawozy sztuczne, w przypadku których dopisało mi szczęście, gdyż czekałem na niższe ceny i się doczekałem.
Rolnikowi udało się sprzedać kukurydzę jeszcze za dobrą stawkę, ale rzepak sprzedał po niższych cenach
- Jednak ze zbożem nie miałem już takiego szczęścia, bo zostawiłem je na przechowanie. Jestem stratny, ale tylko połowicznie. W najgorszej sytuacji są rolnicy, którzy kupili nawozy tuż po żniwach, a zboże mają do dziś. Oni stracili podwójnie. Trudno przewidzieć, co stanie się na rynku zwłaszcza teraz, kiedy mamy do czynienia z tak dużymi zawirowaniami. Na szczęście ziarno kukurydzy udało mi się sprzedać na początku żniw kukurydzianych jeszcze przed spadkiem cen. Z drugiej strony, rzepak sprzedałem całkiem niedawno już po niższych cenach.
Ukraińskie zboże odbija się czkawką na polskich rolnikach
- Niekontrolowany import zbóż, zwłaszcza z Ukrainy, i to często niezbadanej jakości sprawił, że nasz wewnętrzny rynek zupełnie się rozregulował. Gdyby te zboża pojechały prosto do portów, to pewnie nie byłoby tak źle i nie mielibyśmy do czynienia z taką loterią. Jedni rolnicy będą zadowoleni, a inni wręcz przeciwnie, wszystko zależy od tego, kiedy sprzedali płody rolne, a kiedy kupili nawozy – powiedział Dawid Obojski.
Cena rzepaku spada od listopada
Jan Wróbel ze wsi Jedlanka Stara (pow. radomski) wspólnie z synem i córką gospodaruje na 70 ha. Uprawia zboża, kukurydzę i rzepak.
– Magazynujemy zboża, rzepak, a także ziarno kukurydzy i nie jest ciekawie. Ceny rzepaku spadły do 2400 zł netto za tonę, a można było sprzedać nawet za 2800–3000 zł netto po żniwach i znacznie ponad 3 tys. zł w listopadzie, a od połowy listopada ceny zaczęły mocno spadać, co ma związek z importem ziarna z Ukrainy. Sprzedaliśmy tylko dwa transporty mokrego ziarna kukurydzy w cenie 900 zł za tonę, a teraz w takiej cenie jest ziarno suche. Dla nas to mocny cios, gdyż ponieśliśmy ogromne koszty suszenia i jak się okazuje, na marne.
Rekordowe ceny suszenia kukurydzy
Mamy własną suszarnię zasilaną olejem opałowym, a za litr oleju płaciliśmy 7 zł, do tego ziarno było zebrane przy stosunkowo dużej wilgotności na poziomie 30–33%. To wszystko złożyło się na rekordowo wysokie koszty suszenia ziarna. Pszenica po żniwach i trochę później płaciła 1500 zł za tonę, a teraz jest to 1050 zł. Czekamy i liczymy, że będzie lepiej na rynku zbóż, ale chyba lepiej nie będzie. Zboże, kukurydza i rzepak z Ukrainy miały pojechać dalej, a zostały u nas. W dużej mierze to ziarno trafia na produkcję pasz. Obecnie zasiewy ozimin wyglądają bardzo dobrze. Obawiam się tylko jednego, że powoli rusza jakby wegetacja i jeśli przyjdą przymrozki to może dojść do wymrożenia roślin.
Ceny nawozów spadają, ale nie u dystrybutorów
Co do spadku cen nawozów u producentów, to nie do końca przekłada się to na spadek u dilerów, gdzie obniżki są połowiczne i nie ma się co dziwić. Rozmawiałem z jednym z nich i mówił, że kupił dużą ilość nawozów jeszcze po wysokich cenach i teraz ma dylemat czy obniżyć i ponieść dużą stratę czy trzymać cenę, po której nie będzie klienta. Tu najczęściej działa kompromis i obniżki są, ale nie tak duże jak na wyjściu z zakładów produkcyjnych. Obniżki dotyczą nawozów azotowych, ale wieloskładnikowe nic nie potaniały. Wielu rolników kupiło nawozy azotowe zaraz po żniwach w cenach po 1 tysiąc zł droższych niż teraz – powiedział Jan Wróbel.
Andrzej Rutkowski
fot. Paweł Mikos